Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Zapewne masz książę na myśli diuka de Richelieu, tak? - upewniła się pani du Maine. - No cóż, istotnie, zobowiązał się przyjść, ale chyba zatrzymała go jakaś przygoda albo schadzka; będziemy musieli obejść się bez niego. - Oczywiście, pani - podjął książę - jeśli nie przyjdzie, będziemy się musieli bez niego obejść; ale nie mam zamiaru taić, że jego nieobecność napawa mnie żalem. Regiment, którym dowodzi, stacjonuje w Bajonnie i dzięki temu uplasowaniu diuk znalazłby się w zasięgu ręki i bardzo by się nam przydał. Proszę więc, byś wydała pani rozkaz, by go tutaj wprowadzono, gdy się tylko pojawi. - Wielebny księże - zwróciła się diuszesa du Maine do Brigaud - słyszał ksiądz, prawda? Proszę zatem uprzedzić d'Avranches'a. Brigaud wyszedł, by przekazać otrzymane polecenie. - Przepraszam, panie kanclerzu - ozwał się d'Harmental do Malezieux - ale wydaje mi się, że półtora miesiąca temu pan de Richelieu stanowczo odmówił swojego udziału w naszych zamysłach. - Tak - odparł Malezieux - bo wiedział, że ma mieć powierzoną misję wręczenia błękitnej wstęgi księciu Asturii, i przed wyjazdem do Hiszpanii nie chciał skłócić się z regentem, gdyż w nagrodę za ową misję otrzymałby prawdopodobnie hiszpański order Złotego Runa. Ale regent tymczasem zmienił zdanie: pomieszały się karty w grze z Hiszpanią, regent odłożył na później dekorację księcia Asturii; w taki oto sposób pan de Richelieu, widząc swoje złote runo przesunięte ad calendas graecas, przystał do nas. - Rozkaz Waszej Wysokości powtórzyłem komu należy, pani - rzekł ksiądz Brigaud stając w drzwiach. - Jeśli diuk de Richelieu pojawi się w Sceaux, zostanie natychmiast tutaj wprowadzony. - Doskonale - powiedziała diuszesa. - A teraz siądźmy przy stole i przystąpmy do rzeczy. No, proszę, panie Laval, zaczynaj. - Ja, łaskawa pani - odparł Laval - byłem, jak pani wiesz, w Szwajcarii, gdzie w imieniu i za pieniądze króla Hiszpanii zorganizowałem regiment w Gryzonii. Ten regiment jest gotów wejść do Francji we właściwej porze, jest bowiem uzbrojony i wyekwipowany, czeka zatem jedynie na rozkaz wymarszu. - Dobrze, drogi hrabio, bardzo dobrze! - odrzekła diuszesa. - Jeśli nie sięgasz niżej od niejakiego Montmorency i chcesz zostać pułkownikiem regimentu, obejmiesz tymczasem, w oczekiwaniu na coś lepszego, dowództwo owego pułku. To pewniejszy sposób zdobycia Runa niż wożenie orderu Świętego Ducha do Hiszpanii. - Pani - rzekł Laval - to tobie przypada władza wyznaczania miejsca każdemu z nas, i to, co powierzysz twojemu najpokorniejszemu słudze, zawsze będzie przyjęte z wdzięcznością. - A pan, drogi Pompadour - podjęła pani du Maine, gestem dłoni wyrażając podziękowanie Lavalowi - czegoś pan dokazał? - Zgodnie z instrukcjami Waszej Wysokości - odparł markiz - udałem się do Normandii, gdzie zebrałem podpisy pod protestem miejscowej szlachty; przynoszę pani trzydzieści osiem podpisów, i to najcenniejszych. I wyjął z kieszeni kartkę papieru. - Oto suplika do króla, u dołu zaś podpisy; spójrz, pani. Diuszesa wzięła żywo papier z rąk markiza de Pompadour, rzekłbyś nawet, iż mu go wyrwała. Po czym, przebiegłszy szybko wzrokiem suplikę, powiedziała: - Tak, tak, postąpiłeś, markizie, słusznie pomijając tytuły: podpisano bez podawania godności i różnic klasowych czy rodowych, aby nikt nie miał tu nic do zarzucenia. To uwalnia nas od zarzutu stosowania preferencji. Dobrze. Guillaume-Alexandre de Vieux-Pont, Pierre-Anne-Marie de la Pailleterie, de Beaufremont, de Latour-Dupin, de Chaillon. Tak, masz pan słuszność. To najpiękniejsze i najlepsze, i najwierniejsze nazwiska Francji. Dziękuję, markizie de Pompadour; jesteś pan godnym posłannikiem, i w razie potrzeby przypomnimy sobie o twojej zręczności, by zamienić posłannictwo na poselstwo. - A pan, kawalerze - zwróciła się z kolei do d'Harmentala, uzbrojona w uroczy uśmiech, któremu, jak wiedziała, nikt nie mógł się oprzeć. - Ja, pani? - spytał d'Harmental. - Zgodnie z rozkazami Waszej Wysokości pojechałem do Bretanii i stanąwszy w Nantes otwarłem listy polecające i zapoznałem się dokładnie z zawartymi w nich instrukcjami. - No i co? - spytała niecierpliwie diuszesa.
|
Wątki
|