Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Wreszcie przyłożył do ust i zagrał. Przecena ze swojego posterunku na dachu krzyknęła w rynnę: — Teraz! I jednocześnie zatkała uszy dwoma kłaczkami waty. Stojący przy dolnym otworze rynny Wsolance krzyknął w kanał kanalizacyjny: — Teraz! I wepchnął do uszu waciki. ...az... az... az... — poniosło się po rurach. — Teraz! — wykrzyknął Ciemnaopalenizna w pomieszczeniu z klatkami. — Wszyscy zatykają uszy! Ze szczurami w klatkach zrobili, co tylko mogli. Malicia przyniosła koce, a szczury przez dobrą godzinę zatykały błotem wszystkie dziury. Zrobili też wszystko, by nakarmić więźniów, bo choć to były tylko kiikiisy, serca się kroiły na ich widok. Ciemnaopalenizna odwrócił się do Odżywki. — Zatkałaś sobie uszy? — zapytał. — Słucham? — Dobrze! — pokazał dwie kulki z waty. — Mam nadzieję, że dziewczynka nie myliła się w tej kwestii — powiedział. — Nie sądzę, by wielu z nas miało jeszcze siły do ucieczki. Zaklinacz dmuchnął znowu w fujarkę. — Ani jednego — powiedział Keith. — Żeby chociaż jakiś. Zaklinacz dmuchnął znowu. — Nic nie słyszę — rzekł burmistrz. — Ludzie nie mogą tego słyszeć — mruknął zaklinacz. — Może jest złamana — podpowiedział Keith. Zaklinacz spróbował jeszcze raz. Tłum szemrał. — To ty coś zrobiłeś — wysyczał zaklinacz do chłopca. — Tak? — powiedziała głośno Malicia. — No i cóż takiego on by mógł zrobić? Na pewno kazał szczurom zostać pod ziemią i zatkać sobie uszy, co? Szemranie tłumu przeszło w stłumiony śmiech. Zaklinacz spróbował jeszcze raz. Keith poczuł, jak włosy mu stają dęba. Nagle pojawił się szczur. Poruszał się powoli po kamieniach, kiwając się to w jedną, to w drugą stronę, aż dotarł do nóg zaklinacza i przewrócił się, wydając wciąż z siebie warczący odgłos. Ludzie otworzyli usta ze zdziwienia. To był pan Klik. Zaklinacz delikatnie go szturchnął nogą. Mechaniczny szczur potoczył się, ale sprężyna mechanizmu, nadwerężana przez miesiące wpadania w pułapki, nie wytrzymała. Rozległo się przeciągłe „piing!” i z zabawki wyskoczyła fontanna śrubek i kółek. Tłum wybuchnął głośnym śmiechem. — Hmmm... — Zaklinacz tym razem obdarzył Keitha spojrzeniem, w którym czaił się cień powściągliwego podziwu. — Moglibyśmy chwilę porozmawiać, chłopcze? Tutaj, za fontanną. — Pod warunkiem że ludzie będą nas widzieć — odparł Keith. — Nie ufasz mi, dzieciaku? — Oczywiście, że nie. Zaklinacz uśmiechnął się szeroko. — Dobrze. Z pewnością masz zadatki na dobrego zaklinacza. Rozsiadł się za fontanną. Wyciągnął do Keitha fujarkę. Była zrobiona z brązu, miała wzorek w kształcie szczurów i cała aż lśniła w słońcu. — Jest twoja. A to naprawdę dobra fujarka. No bierz, proszę. Chciałbym usłyszeć, jak na niej grasz. Keith przyglądał się niepewnie fletowi, który lśnił niczym promień słońca. — To taka sztuczka, chłopcze — rzekł zaklinacz. — Widzisz tutaj tę przesuwaną płytkę? Jeśli ściągniesz ją w dół, fujarka zagra ton, którego ludzie nie słyszą. Ale słyszą szczury. Wariują od tego dźwięku. Wychodzą spod ziemi i możesz je zaprowadzić do rzeki niby owczarek goniący stado. — I to cała tajemnica? — zapytał Keith. — Oczekiwałeś czegoś więcej? — No tak. Mówią, że potrafisz przemienić człowieka w borsuka i zaprowadzić dzieci do zaczarowanej jaskini, gdzie... Zaklinacz pochylił się ku chłopcu konspiracyjnie.
|
Wątki
|