Szczerze oddanyPrzyjaciel – Jezu! – powiedział cicho Sime Lombardo...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
– To niewiarygodne. Jak to zostało doręczone?
– Przez pocztę – powiedział Peter Tager. – Zaadresowane do prezydenta. „Do rąk własnych”.
– Może to jakiś dziwak, który po prostu próbuje... – zaczął Lombardo.
– Nie możemy ryzykować, Sime. Nie wierzyłem nawet przez minutę, że to prawda, ale gdyby choć szept na ten temat wydostał się stąd, to by zniszczyło prezydenta. Musimy go chronić.
– Jak to zrobić?
– Przede wszystkim musimy się dowiedzieć, kto to przysłał.
 
Peter Tager był w Głównym Federalnym Biurze Śledczym przy Pennsylvania Avenue i rozmawiał z agentem specjalnym Clayem Jacobsem.
– Mówisz, Peter, że to pilne?
– Tak. – Tager otworzył teczkę i wyjął z niej pojedynczą kartkę papieru. Posunął ją po biurku. Clay Jacobs wziął kartkę do ręki i przeczytał na głos:
– Chcę, żeby pan wiedział, że jestem naprawdę pańskim fanem... Skontaktuję się z panem w ciągu kilku dni, kiedy pan to sobie przemyśli.
Wszystko, co było między tymi zdaniami, zostało wymazane.
Jacobs podniósł wzrok.
– Co to jest?
– Chodzi o zapewnienie największego bezpieczeństwa – odparł Peter Tager. – Prezydent prosił mnie, żebym spróbował się dowiedzieć, kto to wysłał. Chciałby, żeby zbadać na tym odciski palców.
Clay Jacobs przeczytał kartkę jeszcze raz i zmarszczył czoło.
– To niezwykłe, Peter.
– Dlaczego?
– Po prostu brzydko pachnie.
– Wszystko, czego prezydent żąda, to żebyś podał mu nazwisko osobnika, który to napisał. Zakładając, że są na tym odciski jego palców.
– Zaczekaj tutaj. – Jacobs wstał i wyszedł z pokoju.
Peter siedział, wyglądał przez okno i myślał o tym, jakie ten list może mieć okropne konsekwencje.
Dokładnie siedem minut później Clay Jacobs powrócił.
– Masz szczęście – powiedział.
Serce Petera Tagera zaczęło walić.
– Znalazłeś coś?
– Tak. – Jacobs podał Tagerowi świstek papieru. – Człowiek, którego szukasz, był jakiś rok temu zamieszany w wypadek samochodowy. Nazywa się Carl Gorman. Pracuje w hotelu Monroe Arms. – Stał przez chwilę przyglądając się z zaciekawieniem Tagerowi. – Czy jest jeszcze coś, co chciałbyś mi powiedzieć na ten temat?
– Nie – powiedział Peter szczerze. – Już nic.
 
– Dzwoni Frank Lonergan, panno Stewart. Mówi, że to pilne.
– Odbiorę. – Leslie podniosła słuchawkę i nacisnęła guzik. – Frank?
– Jesteś sama?
– Tak.
Słyszała, jak nabiera głęboko powietrza.
– Dobra. No to słuchaj. – Przez następne dziesięć minut mówił bez przerwy.
 
Leslie Stewart wpadła do biura Matta Bakera.
– Matt, musimy porozmawiać. – Usiadła naprzeciwko jego biurka. – Co byś powiedział, gdybym cię powiadomiła, że Oliver Russell jest zamieszany w morderstwo Chloe Houston?
– To jest puszka Pandory. Uznałbym, że to paranoja i że przebrałaś miarę.
– Przed chwilą zadzwonił Frank. Rozmawiał z panią gubernator Houston, która nie wierzy, że Paul zabił jej córkę. Rozmawiał także z rodzicami Paula Yerby. Oni także w to nie wierzą.
– Nie spodziewałem się, że uwierzą – powiedział Matt Baker. – Jeśli to jest jedyne...
– To dopiero początek. Frank poszedł do kostnicy i rozmawiał z panią koroner. Powiedziała mu, że pasek tego dzieciaka był tak mocno zaciśnięty na jego szyi, że musieli go przecinać.
Słuchał z coraz większą uwagą.
– I...
– Frank zszedł na dół, żeby zabrać rzeczy należące do Paula Yerby. Pasek także tam był. Nienaruszony.
Matt Baker westchnął głęboko.
– Uważasz, że on został zamordowany w więzieniu i że to zatuszowano?
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.