- Pomogli ci nadzwyczajnie, to fakt - przyznała ciotka Monika...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Okazuje się, że sprawa wcale nie była prosta. Milicja męczyła się prawie cztery godziny.
- Dawne zamki były porządne - zauważyła marząco babcia.
Pomimo doskonaÅ‚ego funkcjonowania teraz już dwóch kuchni, caÅ‚a rodzina zgromadziÅ‚a siÄ™ przy wieczornym posiÅ‚ku w pokoju paÅ„s­twa Chabrowiczów. W domu nastÄ…piÅ‚y wydarzenia zbyt sensacyjne, żeby można byÅ‚o nad nimi przejść do porzÄ…dku dziennego tak zupeÅ‚nie bez sÅ‚owa. Wszyscy byli bardzo przejÄ™ci, zaintrygowani i zaciekawieni. Od nadzwyczajnie uprzejmego i równoczeÅ›nie stanowczego kapitana milicji dowiedzieli siÄ™, że dom jest podejrzany, że stwierdzono zakra­danie siÄ™ doÅ„ jakiegoÅ› obcego osobnika i że milicja musi natychmiast zbadać sprawÄ™ z pewnych wzglÄ™dów, które sÄ… tajemnicÄ… sÅ‚użbowÄ…. Nikt, rzecz jasna, nie nalegaÅ‚ na wyjawienie tajemnicy sÅ‚użbowej, ale wszystkich zgodnie ogarnęła nieprzeparta ciekawość, o co tu może chodzić i co z tego wyniknie.
Na wieść, że strych od wielu lat pozostaje zamkniÄ™ty na gÅ‚ucho i do­mownicy nie potrafiÄ… go otworzyć, kapitan okazaÅ‚ grzeczne zdziwie­nie. Informacja, że z owej górnej części domu dobiegajÄ… dość przera­Å¼ajÄ…ce odgÅ‚osy, znamionujÄ…ce jakby katastrofÄ™ budowlanÄ…, obudziÅ‚a jego wyraźne zainteresowanie i tym bardziej postanowiÅ‚ tam siÄ™ do­stać. OznajmiÅ‚, iż owe odgÅ‚osy caÅ‚kowicie potwierdzajÄ… podejrzenia milicji. Pan Chabrowicz skwapliwie wyraziÅ‚ zgodÄ™ na otwarcie drzwi strychu, uprzejmie tylko proszÄ…c, żeby nie spowodowaÅ‚o to zbyt wiel­kiej ruiny, bo w kwestii wszelkich remontów jest już na skraju absolut­nego wyczerpania nerwowego i materialnego i wiÄ™cej nie mógÅ‚by wy­trzymać. Kapitan okazaÅ‚ mu współczucie, zrozumienie i przyobiecaÅ‚, że bÄ™dÄ… traktować drzwi tak delikatnie, jak tylko okaże siÄ™ to możliwe.
Obietnica sprawiÅ‚a, że zaraz nazajutrz po jego wizycie przez trzy i pół godziny mordowano siÄ™ w pocie czoÅ‚a z przeklÄ™tymi zamkami, sta­rajÄ…c siÄ™ otworzyć je tak, żeby nic nie uszkodzić. PeÅ‚na współczucia, gÅ‚Ä™boko poruszona i bardzo zaciekawiona babcia z wÅ‚asnej inicjatywy czÄ™stowaÅ‚a zasapanych pracowników milicji kawÄ…, herbatÄ… i keksem, donoszÄ…c im tacÄ™ na strych. DziÄ™kowali, posilali siÄ™ z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… i znów przystÄ™powali do swojej katorżniczej pracy, mamroczÄ…c pod no­sem coÅ›, czego babcia na szczęście nie dosÅ‚yszaÅ‚a.
W koÅ„cu drzwi stanęły otworem. Nikt z rodziny nie oglÄ…daÅ‚ tego z bliska, chociaż wszyscy zdążyli już wrócić z pracy. RafaÅ‚ usiÅ‚owaÅ‚ pod­glÄ…dać ze schodów, ale stanowczo zostaÅ‚ poproszony o usuniÄ™cie siÄ™ na niższe rejony budynku. Milicja weszÅ‚a na strych, przebywaÅ‚a tam jakiÅ› czas, po czym wyszÅ‚a i oddaliÅ‚a siÄ™, zamykajÄ…c drzwi za sobÄ… i zabezpie­czajÄ…c je naklejonymi paskami papieru. Nikt nie wiedziaÅ‚, co tam zna­leźli, wszyscy widzieli, że wynieÅ›li jakiÅ› duży przedmiot, kapitan zaÅ› uchyliÅ‚ rÄ…bka tajemnicy o tyle, że przyznaÅ‚ siÄ™ do sukcesu.
- Wspaniała historia! - rzekł do pana Chabrowieża, nie kryjąc wcale zadowolenia i satysfakcji. - Wszystko wyjaśnimy we właściwym czasie. Zabieramy ze sobą dowód rzeczowy, mam nadzieję, że nie jest to dla pana wielka strata. Pozwoli pan, że przyjdę jeszcze i jutro.
- ProszÄ™ bardzo - odparÅ‚ pan Roman. - Nie wiem, co panowie za­bierajÄ…, ale skoro nie byÅ‚o mi to potrzebne do tej pory, a Å›ciÅ›le biorÄ…c, nawet nigdy w życiu, to sÄ…dzÄ™, że i nadal nie odczujÄ™ żadnego braku...
W ten sposób, objawiwszy się znienacka, wielka sensacja wciąż przepełniała atmosferę domu w charakterze nie wyjaśnionej zagadki.
- Ciekawe, swoją drogą, co tam znaleźli - powiedziała w zadumie pani Krystyna. - Musieli mieć jakieś wielkie nadzieje, skoro opłacało im się robić tyle wysiłków. Co to może być?
- Wcale im nie wierzę - oświadczył stanowczo Rafał, opierając łokcie na stole i głowę na rękach.
- W co nie wierzysz? - zainteresowała się ciotka Monika.
- Å»e siÄ™ tak użerali z naszymi drzwiami tylko dlatego, że widzieli na dachu jakiegoÅ› oprycha. Ostatecznie, nic nam nie zginęło. Musieli podejrzewać coÅ› konkretnego i okropnie jestem ciekaw, co. ZajrzaÅ‚­bym...
- Rafał...! Żebyś się nie ważył! - krzyknęła ciotka Monika. - I zdejmij łokcie ze stołu!
- Nie wygÅ‚upiaj siÄ™, zajrzysz, jak zdejmÄ… pieczÄ™cie - powiedziaÅ‚ uspokajajÄ…co pan Chabrowicz. - Jeżeli przez blisko czterdzieÅ›ci lat nikt siÄ™ nie fatygowaÅ‚, żeby tam wejść, to widocznie nie ma tam nic cie­kawego.
- Coś musi być, skoro milicja się zainteresowana - zauważyła pani Krystyna.
- CoÅ› takiego dużego wynieÅ›li, jakÄ…Å› pakÄ™, czy co - ciÄ…gnÄ…Å‚ w za­myÅ›leniu RafaÅ‚. - Pewnie tam byÅ‚y zwÅ‚oki. Znaczy szkielet...
- Ale...! - przypomniaÅ‚a sobie babcia i odwróciÅ‚a siÄ™ do dziadka. - SÅ‚uchaj no, mój drogi, czyÅ› ty im mówiÅ‚ o tych podejrzanych pacz­kach? Przez to caÅ‚e zamieszanie zapomniaÅ‚am ciÄ™ zapytać!
- O jakich podejrzanych paczkach? - zaciekawiÅ‚a siÄ™ ciotka Moni­ka.
PaweÅ‚ek poruszyÅ‚ siÄ™ niespokojnie, Janeczce zrobiÅ‚o siÄ™ gorÄ…co, uj­rzaÅ‚a, że babcia już otwiera usta...
- Babciu, poproszę konfitur!!! - wrzasnęła wielkim głosem.
Rafał poderwał się, jak gromem rażony i od razu zdjął łokcie ze stołu.
- Czego siÄ™ drzesz, jak rany, ja kiedyÅ› przez ciebie ogÅ‚uchnÄ™! - po­wiedziaÅ‚ z niezadowoleniem. - Przecież ci stojÄ… przed nosem!
- Ale ja poproszÄ™ konfitur z truskawek! - uparÅ‚a siÄ™ Janeczka, nie­co już ciszej.
- Dziecko, co ty? - zdziwiła się babcia. - Przecież wolisz konfitury z wiśni? Wszyscy najbardziej lubicie konfitury z wiśni.
- Jej siÄ™ zmieniÅ‚ gust, bo ona siÄ™ starzeje - wyjaÅ›niÅ‚ poÅ›piesznie Pa­weÅ‚ek.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….