- No ale potem Luke zaczął zabijać jej różne ciała - dodał Kyp...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- W końcu pojęła aluzję i postanowiła założyć własną rodzinę.
- Zapewne - skwitował Kyle. - I można mieć pewność, że Abeloth gwarantowałaby raczej
nieustające zmiany niż stabilność w galaktyce.
- Z całą pewnością nie wniosłaby zbyt wiele Równowagi do Mocy - przyznała Jaina. - A
Ben oczywiście byłby ucieleśnieniem Jasnej Strony.
- Bez wątpienia - zgodził się Corran. - Za to Vestara Khai uosabiałaby Ciemną Stronę.
Mówili to w kategoriach faktów, a nie domysłów, ale żaden z Mistrzów nie kwestionował
ich konkluzji - niewątpliwie dlatego, że wszyscy wyczuli zdumienie pozostałych, kiedy zobaczyli obraz na ekranie datapada Lowbacki. Znać było w tym rękę Mocy, a Jaina wiedziała, że wszyscy Mistrzowie ją poczuli - nawet jeśli jeszcze nie odgadli, co ona robi.
Podczas gdy wszyscy Mistrzowie patrzyli milcząco po sobie i kiwali głowami, z przeciwnej strony stołu odezwał się Luewet Wuul.
- Mam nadzieję, że wybaczycie mi głupie pytanie niewtajemniczonego, ale... jak to się dzieje? Wiem, że Jedi mogą dzięki Mocy przedłużać swoje życie, ale czy ta Abeloth nie powinna mieć dwudziestu pięciu tysięcy lat?
- Jest znacznie starsza, senatorze - odrzekła Tekli. - Historie Thuruht zawierają sceny sugerujące, że Abeloth ma co najmniej sto tysięcy lat... chociaż początkowo była śmiertelniczką.
- Widzieliśmy już odpowiedź - dodała Barratk’l. - Abeloth była śmiertelną kobietą, tak?
Potem napiła się z Fontanny Siły i pływała w Sadzawce Wiedzy.
Fałdy policzkowe Wuula obwisły z niepokoju.
- Więc one naprawdę istnieją?
- Niestety tak - potwierdził Luke. - A jeśli Ben i Vestara się z nich napiją...
Urwał, ale Barratk’l dokończyła za niego:
- Wtedy Ben i Vestara staną się tacy jak ona, tak? Rodzina Abeloth z Siewcą Chaosu na czele.
- Coś w tym stylu - zgodziła się Jaina.
Przez chwilę nikt się nie odzywał.
A potem nastąpiło kolejne trzęsienie gruntu, jeszcze silniejsze niż poprzednie. Całe
pomieszczenie zatrzęsło się gwałtownie, kubki z kafem zaczęły brzęczeć, a w głębi pokoju karafka wyśmienitego burtalle spadła na podłogę i się roztrzaskała. Wszystkie spojrzenia zwróciły się w stronę Galaktycznego Centrum Sprawiedliwości, gdzie dwustumetrowa fontanna białej lawy tryskała obok lśniącego cylindra, pokrywając jego srebrzystą powierzchnię kroplami roztopionego kamienia.
Saba wsparła się knykciami na stole, po czym wstała i nachyliła się do przodu, zwracając się do pozostałych Mistrzów:
- Ssskoro Jedyni nie żyją, ona uważa, że wszyssscy musimy przysiąc na własssną krew, że nie ssspoczniemy, dopóki nie zniszczymy Abeloth.
Gdy to mówiła, w ścianie Galaktycznego Centrum Sprawiedliwości pojawiła się ziejąca
dziura, a budynek zaczął się przechylać w stronę placu Wspólnoty.
- Bo ta jajożerka jessst równie szalona jak ślepy shenbit - ciągnęła. - A galaktyka nie przetrwa nawet roku, jeśli ona będzie na wolności.
- Zgadzam się, Mistrzyni Sebatyne - przyznał Nek Bwua’tu. Spojrzał przez stół na Luke’a. -
Co by pan powiedział na atak na Świątynię z użyciem baradium?
Gavin Darklighter pierwszy zaprotestował.
- Teraz, gdy w środku są jeszcze moi żołnierze?
- Wycofanie ich uprzedziłoby Abeloth o naszym planie, admirale - zauważył Bwua’tu. - A gdybym ja był w środku z takim wrogiem, to z całą pewnością chciałbym, żeby mój dowódca zrobił
wszystko, by go zniszczyć.
- Podobnie jak towarzyszący im Jedi - stwierdził Luke. - Obawiam się jednak, że użycie baradium nie wchodzi w grę.
- Mogę zapytać dlaczego? - dociekał Eramuth. - Zdaję sobie sprawę, że jest w tym pewien element zdrady...
- Nie w tym rzecz - odparł Luke. - Nie wątpię, że każdy, kto jest w środku, gotów jest na takie poświęcenie, jednak są jeszcze inne względy. - Zerknął przelotnie w kierunku Jainy. -
Mianowicie Solo także są w środku.
Jaina uniosła brwi.
- Naprawdę? - Chociaż zaskoczona, nie rozumiała, dlaczego obecność jej rodziców była
według Luke’a decydującym czynnikiem wykluczającym użycie baradium. W tych okolicznościach oni pierwsi opowiedzieliby się za takim rozwiązaniem. Cóż, w każdym razie jej matka. Ojciec optowałby raczej za blasterowym pojedynkiem w samo południe. - Nie wiedziałam nawet, że są na planecie.
- Niestety, są - odparł Luke. - To długa historia, ale podobno zaoferowali się, że podrzucą Bazela Warva do tunelu ewakuacyjnego, i „Sokół” ucierpiał w zasadzce. Han i Leia uciekli do Świątyni... z Amelią.
Teraz Jaina zrozumiała. Luke nie miał zamiaru poświęcać Allany Solo, zwłaszcza po tym, jak zobaczył ją siedzącą na Tronie Równowagi w swojej wizji Mocy. Niestety, nie wszyscy obecni wiedzieli o tajemnicy przeznaczenia dziewczynki, więc ze strony nie-Jedi padło wiele krzywych spojrzeń.
Wreszcie Luew Wuul zapytał wprost:
- Nie rozumiem, Mistrzu Skywalker. Znam państwa Solo dość dobrze i nie wyobrażam
sobie, żeby którekolwiek z nich zawahało się przed takim...
- To bez znaczenia, bo i tak by się nie udało - wtrącił Dorvan. - Abeloth by to przewidziała.
Nek Bwua’tu odwrócił się na krześle w stronę Dorvana.
- Nie rozumiem jak, Wynn - powiedział. - Mogę zrzucić baradium na Świątynię w ciągu sześćdziesięciu sekund.
- A ona by to przewidziała i zdążyła uciec. - Dorvan popatrzył po zdumionych twarzach i nagle jakby zrozumiał źródło problemu. - Chyba nie zdajecie sobie sprawy, że ona widzi przyszłość.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.