Przekomarzając się i żartując, piliśmy herbatę, i potem zaczęliśmy rozmowę o Krzyżakach, templariuszach i skarbach...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Nie miałem powodu, aby nie ufać mamie
Ewy, a Anka była przecież świadkiem tego, co mówiłem Karen - dlatego z całą
szczerością przedstawiłem swą dotychczasową wiedzę o tropach prowadzących do
skrytki templariuszy.
- Najważniejszy problem, jaki stoi teraz przed nami - zakończyłem - to
dowiedzieć się, gdzie Feuchtwangen chciał wznieść stolicę o nazwie Serce Twoje.
Tam bowiem znajduje siÄ™ skarb templariuszy.
Mama Ewy zastanowiła się.
- Bardzo chciałabym wam pomóc, ale niestety, zdaje się, że nie potrafię. Z
historii wiadomo, że Feuchtwangen przeniósł się we wrześniu 1309 roku z Wenecji
do Malborka, który z tą chwilą stał się stolicą państwa krzyżackiego. Ten fakt
wiązano raczej z calkowitym opanowaniem przez Krzyżaków Pomorza. Jest
sprawą jasną, że los, jaki spotkał templariuszy, musiał także zaniepokoić
Feuchtwangena i przyśpieszył jego wyjazd z Wenecji. Dyskusję budził wśród
historyków fakt, że właśnie Malbork wybrano na stolicę, choć, być może, o wiele
lepiej nadawał się na nią Elbląg. Pewne znaczenie miała chyba w tym względzie
ówczesna sytuacja wewnątrz Zakonu: w Elblągu mieli przewagę w konwencie
stronnicy mistrza krajowego Henryka von Plotzke, który był przeciwnikiem
Feuchtwangena. Wielki mistrz wolał więc przenieść stolicę do małego Malborka,
który następnie późniejsi mistrzowie rozbudowali do rozmiarów potężnej twierdzy.
Nie jest wykluczone, że już przed rokiem 1309 Feuchtwangen zastanawiał się nad
możliwością przeniesienia stolicy Zakonu z Wenecji do Prus i, być może, poczynił
w tej sprawłe jakieś zabiegi. Ale nam, historykom, nie jest o tej sprawie wiadomo.
Serce Twoje? - zastanawiała się głośno matka Ewy. - To po łacinie jest: cor tuum.
Mam u siebie słownik geograficzny ziem polskich. Być może, odnajdziemy tam
miejscowość o podobnej nazwie.
Zajęliśmy się przeglądaniem słownika. Ale bez rezultatu.
- Proszę pani! - zawołałem. - Przecież ta nazwa mogła w ciągu wieków ulec
poważnej zmianie. Być może, została spolszczona i właśnie w takiej formie weszła
do słownika. Szukamy w słowniku na literę C, a może trzeba szukać na literę K?
Znaleźliśmy miejscowości zaczynające się na K. Pośpiesznie przebiegałem
palcem po nazwach wsi, osiedli i miasteczek. Nagle palec mój zatrzymał się.
- Kortumowo - przeczytali chłopcy.
- Kortumowo? - powtórzyła matka Ewy.
- Cor Tuum... Kortum... Kortumowo - powiedziałem. I przeczytałem
króciutką charakterystykę miejscowości:
Kortumowo, wioska w Ziemi Chełmińskiej nad jeziorem o tej samej nazwie.
We wsi znajduje się kościółek z początku XIV wieku, parafia pod wezwaniem
Najświętszej Marii Panny...
- Ziemia Chełmińska wcześnie należała do Krzyżaków - przypomniała
matka Ewy. - Kościółek zbudowano na początku XIV wieku, a więc w tym
czasie gdy Feuchtwangen nosił się z zamiarem założenia stolicy. Musi pan tam
koniecznie pojechać, panie Tomaszu. Na miejscu o wiele lepiej zorientuje się pan,
czy nie ma tam pozostałości po budowlach krzyżackich.
- Tak jest -przytaknÄ…Å‚em. - Jutro pojedziemy do Kortumowa. Tylko proszÄ™
was - zwróciłem się do chłopców - zachowajcie w tajemnicy nasze dzisiejsze
rozważania.
- Wiewiórce trzeba będzie obciąć ozór - zdecydowanie powiedział Sokole
Oko.
- Boże drogi, czego oni ode mnie chcą? - oburzył się gadatliwy Wiewiórka.
A Ewa klasnęła radośnie w ręce:
- Pojadę z wami! Zobaczycie, że bardzo się przydam,
Mama Ewy zaprotestowała, jak to zwykle mamy, gdy ich dzieci wpadną na
szalony pmnysł. Ewa przekonywała, że pomysł nie jesst aż tak bardzo szalony, bo
przecież trzej chłopcy podróżują ze mną już od dawna i nic złego jakoś się
żadnemu z nich nie stało. Anka zapewniła mamę Ewy, że weźmie dziewczynkę do
swego namiotu i zaopiekuje się nią, więc mama powoli miękła i coraz słabiej
protestowała.
- Pani także wybiera się do Kortumowa? - spytałem Ankę. - Czy można
wiedzieć, jakim środkiem lokomocji?
- Na pewno nie motocyklem - odrzekła. - Myślę, że najwygodniej będzie
pojechać pańskim zwariowanym samochodem.
- Co takiego? Mój samochód nie pomieści tak wielkiej gromady.
- W takim razie poproszę Petersenów, aby nas zabrali swoim lincolnem.
- I zdradzi im pani kierunek naszej podróży?
- No trudno, skoro w inny sposób nie będę się mogła dostać - rozłożyła ręce
Anka.
Ależ to najzwyklejszy szantaż! - zawołałem.
- Bardzo trafnie to pan wyraziÅ‚ - kiwnęła gÅ‚owa. – Do tej pory staraÅ‚am siÄ™
przekonywać pana przy pomocy perswazji i miłych uśmiechów. A ponieważ to nie
skutkowało, chwyciłam się innych środków. Więc jak będzie? Pojedziemy razem
czy też mam odwołać się do panny Karen?
- Pojedziemy - jęknąłem.
Mimowolnie spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że jest już po dziesiątej.
Zerwałem się od stołu.
- Przepraszam bardzo, ale ja muszę już wyjść. Mam w mieście bardzo
ważną sprawę do załatwienia. Wy chłopcy, jeszcze przez chwilę możecie
gościć u Ewy. Ale proszę, żebyście za pół godziny byli już namiocie.
- Ja także wychodzę - rzekła Anka i zaczęła się żegnać z matką Ewy,
dziewczynką i chłopcami.
Wyszliśmy z zamku.
- Dobranoc pani - wyciągnąłem rękę do Anki.
Zagrodziła mi drogę i powiedziała gwałtownie:
- Domyślam się, co pan teraz zamierza. Chce pan jechać na pięćdziesiąty
kilometr. Pan siÄ™ boi o Karen. Pan siÄ™ w niej kocha, Ta dziewczyna nie cierpi pana,
uważa pana za kłamcę i oszusta, a pan jest ślepy i nie widzi pan jej niechęci. Czy
pan nie rozumie, że jej wcale na panu nie zależy? Ona myśli tylko o zdobyciu
skarbów. A pan o tyle wchodzi w jej rachuby, o ile może jej pan pomóc w ich
odnalezieniu. Zdradza jej pan swoje tajemnice, a i to wywołuje u niej tylko
niechęć. Po co pan tam chce jechać? Przekona się pan, że tę troskę potraktuje
Karen wrogo. Będzie znowu podejrzewać, że pan chce odebrać jej list kupiony
od Malinowskiego.
OdsunÄ…Å‚em jÄ… delikatnie, ale stanowczo.
- A jeśli tam na drodze stanie się coś złego? - rzekłem.
- Co to pana obchodzi? Ona jest pełnoletnia. Wszyscy ją ostrzegali przed
spotkaniem z bandytÄ….
- Mnie tak myśleć nie wolno. Zresztą, czemu pani na tym zależy, żebym tam
nie jechał?
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….