Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Większość z tych, którzy wiedzieli, nie wierzyła. Bez reszty zadowolona z siebie Min dopiła resztkę wina. I po chwili już sama krztusiła się i desperacko łapała oddech, wyszarpując z rękawa chusteczkę, by wytrzeć usta. Światłości, musiała nalać sobie samych szumowin z dna!
Rand tylko pokiwał głową, zaglądając do swego naczynia. - A więc oboje będą żyli, żeby sprawiać mi kłopoty - mruknął. Bardzo cicho, ale słowa brzmiały twardo niczym stukot toczących się kamieni. W ogóle był twardy jak stalowa klinga, ten jej pasterz. - A co mam zrobić z... Nagle, nie wstając, odwrócił się ku drzwiom. Jedno skrzydło uchyliło się. Miał bardzo dobry słuch. Min nic nie usłyszała. Poczuła, jak opuszcza ją napięcie, kiedy zobaczyła, że żadna z dwóch wchodzących Aes Sedai nie jest Cadsuane, spokojnie więc odjęła chusteczkę od ust. Kiedy Rafela zamykała drzwi, Me-rana skłoniła się głęboko przed Randem, aczkolwiek Szara siostra zdążyła najpierw objąć wzrokiem i najwyraźniej zdyskwalifikować Min oraz Dobraine; po chwili zaś również obdarzona twarzą niczym księżyc w pełni Rafela szeroko rozpościerała swe ciemnoniebieskie suknie. Żadna nie podniosła się, póki Rand im nie pozwolił, po czym majestatycznie ruszyły w jego stronę, odziane w chłodne opanowanie niczym w suknie. Tyle że palce pulchnej Błękitnej siostry na chwilę zacisnęły się na szalu, jakby musiała sobie przypominać, że wciąż ma go na sobie. Min już wcześniej widziała ten gest u innych sióstr, które przysięgły Randowi lojalność. Z pewnością nie było to dla nich łatwe. Aes Sedai słuchały jedynie poleceń z Białej Wieży, jednak teraz Rand wykonał tylko nieznaczny gest palcem, a natychmiast do niego podeszły. Gdyby go wyprostował, wyszłyby bez słowa. Aes Sedai rozmawiały z królami i królowymi jak z równymi sobie, być może nawet z odrobiną wyższości, a jednak Mądre widziały w nich uczennice i oczekiwały po nich dwakroć bardziej skwapliwego posłuszeństwa, niźli Randowi przyszłoby do głowy wymagać. Oczywiście nic z domniemywanych przez Min uczuć nie odbiło się na gładkiej twarzy Merany. - Mój Lordzie Smoku - powiedziała z szacunkiem. - Właśnie dowiedziałyśmy się o twoim powrocie i uznałyśmy, że być może chcesz poznać rezultaty negocjacji z Atha’an Miere. - Zerknęła obojętnym wzrokiem na Dobraine’a, ten jednak natychmiast się poderwał. Dla Cairhienian było rzeczą oczywistą, że ludzie chcą ze sobą rozmawiać na osobności. - Dobraine może zostać - grzecznie oznajmił Rand. A może zawahał się lekko? On sam nie wstał. Jego oczy były niczym błękitny lód, wreszcie wyglądał jak Smok Odrodzony w pełni swego majestatu. Min zapewniała go, że te kobiety naprawdę są jego, że może liczyć na lojalność wszystkich pięciu, które towarzyszyły mu na pokładzie statku Ludu Morza, że całkowicie respektują złożoną przysięgę, a tym samym zawsze nagną się do jego woli, jednak najwyraźniej on sam miał trudności z bezwarunkowym zaufaniem Aes Sedai. Rozumiała oczywiście powody, jednak w końcu przecież będzie musiał jakoś ułożyć z nimi stosunki. - Jak sobie życzysz - odparła Merana, lekko skłaniając głowę. - Rafela i ja zawarłyśmy umowę z Ludem Morza. Dobiłyśmy Targu, jak oni to nazywają. - Różnica była wyraźnie słyszalna. Z dłońmi wciąż spoczywającymi na zielonej sukni z szarymi wstawkami wciągnęła głęboki oddech. - Harine din Togara Dwa Wiatry, Mistrzyni Fal klanu Shodein, przemawiając w imieniu Nesty din Reas Dwa Księżyce, Pani Statków Atha’an Miere, a tym samym wyrażając się wiążąco dla wszystkich Atha’an Miere, obiecała, że okręty, których zażąda Smok Odrodzony, popłyną wszędzie tam, gdzie i kiedy on uzna za stosowne, realizując cele, jakie im zleci. - Kiedy Mądrych nie było w pobliżu, które jej normalnie na to nie pozwalały, Merana stawała się odrobinę pompatyczna. - W zamian Rafela i ja, przemawiając w twoim imieniu, obiecałyśmy, że Smok Odrodzony nie zmieni żadnych praw Atha’an Miere, jak to uczyniłeś u... - Na moment się zawahała. - Wybacz mi. Zobowiązana jestem do przekazania treści ugody słowami, w których została zawarta. Terminem, którego użyły było: „przykutych do brzegu”, ale miały na myśli to, co się stało w Łzie i Cairhien. - W jej oczach na chwilę zamigotał pytający wyraz, ale natychmiast zniknął. Być może zastanawiała się, czy z Illian postąpił tak samo. Ostatecznie wyraziła już kiedyś na głos, jak bardzo jej ulżyło, że w jej rodzimym Andorze nic nie zmienił. - Przypuszczam, że to się da jakoś wytrzymać - mruknął.
|
Wątki
|