X


- Nie trzeba - powiedział cicho, lecz już swoim zwykłym, zdrowym tonem...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Włodzimierzu Dymitrowiczu, atak serca, trzeba wezwać lekarza!
- Żaden atak. W moim wieku to normalne. Nalej herbaty.
Napędził mi strachu, a teraz, jakby nigdy nic, będzie popijać herbatę!
- Wie pan co? Zamiast się umniejszać duchowo, schudłby pan najpierw. Odtłuścił serce.
- liii tam! - klapnął sztuczną szczęką
0 filiżankę. Siedzieliśmy w milczeniu. Sądzę, że cieszył się każdą chwilą. Oddychał powoli, głęboko. Smakował konfitury. Tykanie ściennego zegara stawało się melodią mijającego spokojnie czasu.
- Poczytaj Biblię, tam, gdzie zaznaczyłem - zakończył naszą bezczynność.
- Księga Rodzaju. Mój Boże, jakiż świat był nieskomplikowanie piękny - Kołdunów swoim zwyczajem wtrącił się do lektury.
- Kto bardziej zgrzeszył: Adam czy Kain? Ojciec czy syn? Bóg powiedział Adamowi: „Nie jedz owocu z drzewa." Kainowi nie powiedział: „Nie zabijaj brata swego."
- Jak się pan ma? Zostać na noc? A jeśli znowu się pan źle poczuje?
- Nie poczuję się źle. Ojciec Michaił już wie, która z ikon jest sołowiecka.
- Widzi pan, Włodzimierzu Dymitrowiczu, przejął się pan, serce po anginie osłabione 1 nieszczęście gotowe.
Ocuciła go nitrogliceryna, lecz przy życiu trzymała zapałka.
- Nie tym, nie tym. Bóg zesłał mi tę ikonę, a diabeł...
- Co diabeł?
- Dostałem wiadomość z policji - Kołdunów nie potrafił ukryć podniecenia. Błyszczały mu oczy, poczerwieniał. Godzinę temu umierał.
- Widziałam w pana sypialni zdjęcie kobiety - nie powinnam mówić o widzianej przypadkowo fotografii. Ilonka wspominała jakąś nieprzyjemną historię z jego żoną. O innych jego krewnych, rodzinie, nie słyszałam. Skądś znałam twarz ze zdjęcia. Gdzieś ją widziałam, ale gdzie?
- Zdjęcie? Tam jest ikona.
W sypialni nie było czasu na rozglądanie. Szukałam lekarstwa. Z wiecznej lampki jest więcej cieni niż chybotliwego płomienia.
- Przynieś ją - zażądał.
Zapalił halogenową lampę, schowaną za kredensem. W salonie zrobiło się biało. Trzymałam dużą ikonę Matki Boskiej. Deska nie była stara. Farba popękana, sczerniała.
- Widziałaś podobny obraz? - Kołdunów stał przy mnie, opierając się o stół. Drżały mu z osłabienia ręce. - Na wystawie? W albumie? - dopytywał.
- W hotelu - olśniło mnie. - Włodzimierzu Dymitrowiczu, wydawało mi się. Nie obraz, widziałam podobną kobietę.
- W Paryżu? Matkę Boską? - powątpiewał.
- Tam, gdzie pracuję, w hotelu Ravijac, mieszka podobna kobieta. Wielkie, migdałowe oczy, wąski nos i takie napuchnięte usta.
- Mieszka w hotelu?
- Od roku, z młodszym od niej kochankiem.
Kołdunów wpatrywał się we mnie cier-piętniczo. Szybko wypił nitroglicerynę. Ból ustąpił, rozkurczył napiętą twarz.
- Idź już.
Nie chciałam zostawiać go samego.
- No, idź już - zaprowadził mnie do przedpokoju.
- Może to zawał?
- Myślisz, że mi spieszno do nieba? Mam swoją ikonę. Nie mam tylko świeczuszki. Po ciemku nie pójdę. Jeszcze bym zabłądził - żartował. Poczuł się lepiej, bo bredził po swojemu: - Pamiętasz, co mi czytałaś u Bułgakowa? „Wieczną świecą jest Matka Boża, przyjmująca światło Pana."
- Proszę, zostanę.
- A poszła - wypchnął mnie brzuchem za drzwi.
Powinnam była zostać. Nie umarłby tej nocy.
Rano poszłam do hotelu. Miała być praca. Hotelu nie było. Spłonął w nocy. Przyjechała policja i pompierzy. Wezwali właściciela. Minął mnie wóz policyjny, wieźli na komisariat recepcjonistę. Ludzie mówili, że nikt nie zginął, tylko podpalacz. Z rumowiska wystawały żarzące się belki.
Usiadłam na chodniku i nie mogłam się ruszyć. Iskry, opadające z wypalonych okien na ulicę, zaplatały się w moje włosy, w mój umysł. Rozświetliła go wizja prawdy. Krzyczałam. Wykrzyczałam wszystko. Wtedy przywieźli mnie tutaj. Nic więcej nie mam do powiedzenia.
Proszę bardzo, mogę powtórzyć zeznania. Nie zabiłam Józefa Czapskiego. Zróbcie ekshumację. Nie dolałam mu trucizny do koniaku. Nie miałam żadnych powodów. Po co? Gdyby Czapski żył, nie musiałabym szukać nowej pracy. Potrzebowałam pieniędzy, nie zemsty na jego gospodyni.
Nie zabiłam Włodzimierza Kołdunowa, był chory na serce. Nie spaliłam jego zwłok w hotelu Ravijac. Pierwsza je rozpoznałam. W ustach miał osmaloną gumę do żucia, balonówę. Tak najpierw myślałam. To była nadtopiona sztuczna szczęka. Różowe bąble ściekającego plastiku. Sygnet na palcu, trzymającym zapałkę, od której niby zapalił się hotel. Zapałki nie znajdziecie, spłonęła. Ja natomiast pamiętam gest Kołdunowa, trzymającego tę swoją zapałczane ikonę. Tak z nią umarł, ściskając zapałkę.
Sam tam przyszedł po swoją żonę - Matkę Boską. Nie ja podpaliłam hotel. Cieszę się, że pani Kołdunów oraz syn Kołdunowa odziedziczą majątek po księciu Włodzimierzu. Mimo, że o ile wiem, zapisał go Cerkwi i na odnowienie
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.