– A ja nie mogę pozwolić, żebyś wyszła z dzieckiem – odparł drow...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

– Ależ możesz, bo masz niewielki wybór – oznajmiła. – Opuszczę to miejsce i wyślę wiadomość, gdzie możecie znaleźć dziecko, całe i zdrowe.
– Nie – sprostował Drizzt. – Oddasz dziecko jego matce, po czym opuścisz to miejsce, żeby nigdy tu nie wrócić.
Kobieta roześmiała się na ten pomysł.
– Twoja pantera doścignęłaby mnie i powaliła, zanim doszłabym do ulicy – rzekła.
– Daję ci moje słowo – zaproponował Drizzt. Kobieta znów się zaśmiała.
– Czy mam wierzyć słowu drowa?
– A czy ja mam wierzyć słowu złodziejki i morderczyni? – szybko zripostował Drizzt.
– Ale ty nie masz wyboru, drowie – wyjaśniła kobieta, podnosząc dziecko bliżej do swej twarzy, spoglądając na nie z dziwną, chłodną miną i jeżdżąc płazem sztyletu po szyi Colson.
Delly Curtie znów zaskomlała i schowała twarz w dłoniach.
– Jak mnie powstrzymasz, drowie? – kobieta rzuciła kpiąco.
W chwili, gdy te słowa opuściły jej usta, przez pokój przemknęła srebrzysta błyskawica, ponad leżącą sylwetką Delly Curtie, tuż obok delikatnego ciałka Colson, wbijając się piratce dokładnie między oczy, rzucając ją plecami na ścianę i przybijając do niej.
Rozłożyła szeroko ręce, podrygujące spazmatycznie, a dziecko wypadło z jej objęć.
Jednak nie na podłogę, bowiem zaraz, gdy usłyszał ten znajomy odgłos cięciwy, Drizzt przekoziołkował do przodu, podnosząc się tuż przy przybitej kobiecie i delikatnie chwytając Colson w nadstawione dłonie. Wstał i popatrzył na piratkę.
Kobieta była już martwa. Jej ręce wykonały jeszcze kilka gwałtownych spazmów, po czym oklapła, wisząc z czaszką przybitą do ściany. Już nie oglądała ani nie słyszała świata.
– Dokładnie tak – mimo to powiedział do niej Drizzt.
ROZDZIAŁ 13NADCHODZI ZIMA
 
– Nigdy ni przepadałem zbytnio za tym miejscem – mruknął Bruenor stojąc wraz z Regisem przy północnej bramie Luskan. Byli tu trzymani przez długi czas przez i zaciekawionych i podejrzliwych strażników.
– Wkrótce nas puszczą – odparł Regis. – Zawsze się tak zachowują, gdy zmienia się pogoda. W końcu to wtedy z gór spływa cała szumowina. I do miasta wędrują z powrotem rozbójnicy, udając, że cały czas tam byli.
Bruenor splunął na ziemię.
W końcu strażnik, który ich zatrzymał powrócił wraz z innym, starszym żołnierzem.
– Mój przyjaciel mówi, że przybyliście z Doliny Lodowego Wichru – stwierdził starszy. – A jakież przynieśliście towary, żeby je sprzedać przez zimę?
– Przyniosłem siebie i to winno ci wystarczyć – mruknął Bruenor. Żołnierz przyjrzał mu się groźnie.
– Przybyliśmy tu, by spotkać się z przyjaciółmi, którzy są w drodze – szybko wtrącił się spokojniejszym tonem Regis.
Wszedł pomiędzy Bruenora a żołnierza, starając się rozładować potencjalnie wybuchową sytuację – bowiem ostatnio każda sytuacja, w której brał udział Bruenor Battlehammer była wybuchowa! Krasnolud pragnął odnaleźć swego zaginionego syna i biada każdemu, kto próbował mu w tym przeszkadzać.
– Jestem radcą w Dekapolis – niziołek wyjaśnił. – Regis z Samotnego Lasu. Może o mnie słyszeliście?
Żołnierz, zjeżony z powodu zachowania Bruenora, splunął niziołkowi pod nogi.
– Nie.
– A moim towarzyszem jest sam Bruenor Battlehammer – Regis powiedział dość dramatycznie. – Przywódca klanu Battlehammer w Dekapolis. Niegdyś i wkrótce ponownie król Mithrilowej Hali.
– O nim też nie słyszałem.
– Ale och, usłyszysz – mruknął Bruenor. Zaczął obchodzić Regisa, a niziołek przesunął się szybko, by dalej go blokować.
– Twardziel, co? – powiedział żołnierz.
– Proszę, dobry panie, dość tych głupot – błagał Regis. – Bruenor jest w straszliwym nastroju, bowiem stracił syna, który żegluje podobno wraz z kapitanem Deudermontem.
To wywołało zaskoczoną minę na twarzy starego żołnierza.
– Nie słyszałem o żadnych krasnoludach żeglujących na Duszku Morskim – rzekł.
– Jego syn nie jest krasnoludem, lecz wojownikiem, dumnym i silnym – wyjaśnił Regis. – Zwie się Wulfgar. – Niziołek sądził, że posunie się tym do przodu, lecz na wspomnienie imienia Wulfgara żołnierz przybrał wielce przerażoną i rozwścieczoną minę.
– Jeśli nazywasz tego gamonia swoim synem, to zdecydowanie nie jesteś mile widziany w Luskan – oznajmił żołnierz.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.