Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Jego kochanek został oczywiście stracony. Uczyniono to dyskretnie, aby sprawę utrzymać w tajemnicy. Przez trzy dni z rzędu ojciec chłostał Tomasso, co rano na nowo otwierając biczem gojące się rany. Matce zakazał do niego przychodzić. Nikt do niego nie przychodził. Był to jeden z nielicznych błędów ojca, pomyślał Tomasso, cofając się myślami o trzydzieści lat. Wiedział, że od owych trzech dni datuje się jego własna skłonność do posługiwania się biczem w miłości. Lubił to nazywać jednym ze swoich szczęśliwych trafów. Co prawda Sandre nigdy go już nie karał ani tak, ani w inny sposób. Kiedy stało się jasne, że nie ma żadnej nadziei na utrzymanie wszystkiego w tajemnicy, że skłonności Tomasso, łagodnie mówiąc, nie da się zmienić czy stłumić, diuk po prostu przestał zauważać swego średniego syna. Trwało to ponad dziesięć lat. Sandre cierpliwie usiłował przygotować Gianno na swego następcę, nie mniej czasu spędzając z młodym Taeri i dając wyraźnie wszystkim do zrozumienia, że najmłodszy syn jest następny w kolejności po najstarszym. Przez ponad dziesięć lat Tomasso w murach pałacu Sandrenich po prostu nie istniał. Z całą pewnością zaznaczał jednak swoją obecność w Astibarze i kilku innych prowincjach. Z przyczyn, które były teraz dla niego boleśnie jasne, Tomasso postanowił w ciągu tych lat zaćmić pamięć o wszystkich rozwiązłych arystokratach, o których ciągle jeszcze opowiadano w Astibarze wstrząsające historie, mimo że niektórzy z nich nie żyli już od kilkuset lat. Sądził, że do pewnego stopnia mu się to udało. Z całą pewnością ów “napad” na świątynię Moriany w wiosenną Noc Żaru mógł jeszcze przez jakiś czas stanowić dno czy też wzór (wszystko zależy od punktu widzenia, jak lubił wówczas mawiać) świętokradczej rozpusty. Napad nie miał żadnego wpływu na jego stosunki z diukiem. Od tamtego poranka na słomie, kiedy to Sandre wrócił z przejażdżki o tę fatalną godzinę za wcześnie, nie utrzymywali żadnych kontaktów. Podczas rodzinnych przyjęć czy oficjalnych uroczystości Tomasso i jego ojciec po prostu starali się ze sobą nie rozmawiać ani nawet nie zauważać swojej obecności. Jeśli Tomasso dowiedział się o czymś, o czym według niego powinien wiedzieć Sandre - co ze względu na kręgi, w których się obracał, oraz ciągłe niebezpieczeństwo właściwe owym czasom zdarzało się dość często - mówił o tym matce w czasie jednego z cotygodniowych wspólnych śniadań, a ona starała się, by wiadomość doszła do uszu Sandre. Tomasso wiedział także, że matka równie skwapliwie dbała o to, by Sandre znał źródło wiadomości. Nie miało to jednak w gruncie rzeczy większego znaczenia. Matka umarła w ostatnim roku rządów diuka po wypiciu zatrutego wina przeznaczonego dla niego. Do ostatniego ranka swego życia starała się doprowadzić do zgody między Sandre i ich średnim, synem. Romantycy więksi niż ojciec i syn mogli wówczas pomyśleć, że kiedy w krwawym odwecie za to otrucie rodzina Sandrenich zacieśniła łączące ją więzy, spełniła się w końcu smutna nadzieja matki Tomasso. Obaj mężczyźni wiedzieli, że tak nie było. Właściwie dopiero przybycie Alberico z Imperium Barbadioru, który dysponował osłabiającymi wolę czarami i brutalną sprawnością swych zwycięskich najemników, doprowadziło Tomasso i Sandre do pewnej rozmowy bardzo późną nocą w drugim roku wygnania diuka. Inwazja Alberico oraz coś jeszcze: potworna, nieodwracalna, nieodwołalna głupota Gianno d'Astibar bar Sandre, tytularnego spadkobiercy rozbitych losów rodziny. A do tych dwóch spraw powoli doszła trzecia - gorzka dla dumnego, wygnanego diuka prawda. Powoli stawało się coraz bardziej oczywiste i niezaprzeczalne, że jeśli jakieś cechy jego charakteru i talenty ujawniły się w młodszym pokoleniu, jeśli przekazał swoim synom subtelność i spostrzegawczość, zdolność ukrywania własnych myśli i odczytywania zamysłów innych czy jakiekolwiek podobne umiejętności, to wszystko to stało się udziałem jego średniego dziecka, Tomasso. A Tomasso lubił chłopców i sam nie pozostawi dziedzica ani nawet imienia, które byłoby wspominane, nie mówiąc już o wspominaniu z dumą, w Astibarze czy gdziekolwiek indziej w Dłoni.
|
Wątki
|