Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Roześmiała się, zamknęła książkę i przez dłuższą chwilę studiowała portret na tylnej okładce. - Kim jest ta kobieta?
- No i jak? - zapytał Archie. - Podobało się? Minęły dwa miesiące. Ordynacja wrażliwości została zniesiona tuż przed feriami świątecznymi, a cichy wielbiciel przysłał Archiemu prawdziwą flagę Konfederatów, którą ten natychmiast zawiesił nad swoim łóżkiem w charakterze baldachimu. Joan wyciągnęła się pod nim, spoglądając na błękitny krzyż świętego Andrzeja. Zapaliła papierosa. - Uszczypnij mnie, jeżeli przegapiłam jakąś pointę, ale ta książka nie jest chyba satyrą? Nie jest wyjątkowo niedomówioną parodią? Archie pokręcił głową. - Rand to eks-Rosjanka, sprzed głasnosti, a oni nie mają głowy do żartów. Ani do niedomówień... Kiedy pisze w posłowiu “i mówię to poważnie”, możesz założyć się, że tak jest. - Chryste... a więc to naprawdę jest... - Naprawdę jest co? - ”Manifest antykomunistyczny” - oświadczyła Joan. - ”Kapitał” dla kapitalistów, z pościgami i scenami erotycznymi... - Hmm - mruknął Archie. - Cóż, można to określić w ten sposób. Chociaż Rand nie pochwala przemocy ani walki klasowej i nie ma specjalnie nic przeciwko proletariatowi... - ...oczywiście o ile zna swoje miejsce - dodała Joan. Ponownie się zaśmiała. - Człowieku, Penny Delaporta zesrałaby się, gdyby to przeczytała. Podobnie większość znajomych o prawicowych poglądach. Racjonalni konserwatyści z powieści Rand byli bezbożni i niechętni religii, czołobitnemu patriotyzmowi oraz tradycyjnym wartościom rodzinnym, tak samo jak związkom zawodowym i rządowej opiece społecznej. - Ale co ty sądzisz o tej książce? - zapytał Archie. - Ja? A co myślisz, że ja myślę? Myślę, że Rand jest totalnie stuknięta, ale w ciekawy sposób. - Ponownie przyjrzała się portretowi na tylnej okładce ”Atlasa”. - Ona chyba już nie żyje, co? Chciałabym usłyszeć, jak mówi... albo najlepiej odbyć z nią długą, porządną dyskusje. - Sam bym zapłacił za udział w takiej debacie - powiedział Archie, rozpoznając błysk w jej oku. - Ale się spóźniłaś. Zmarła w 1982, dokładnie w roku twoich urodzin. - Na raka płuc? - zgadywała Joan. Uprawa tytoniu była jednym z pierwszych i najważniejszych przemysłów Atlantydy. - Była operowana na raka płuc, ale zdaje się, że załatwiło ją serce. - A ile miała lat? - Siedemdziesiąt siedem, siedemdziesiąt osiem, coś koło tego. - Jeśli więc miała siedemdziesiąt siedem lat w roku 1982, to oznacza... - 1905 - dokończył Archie. - Urodziła się w Sankt Petersburgu. Naprawdę nazywała się Alice Rosenbaum, a jej ojciec, Franz, miał aptekę, którą w roku 1917 znacjonalizowali bolszewicy. Rodzina uciekła i przez kilka lat ukrywała się na Krymie, trzymając kciuki za zwycięstwo białych, ale bez skutku. W końcu wrócili do Petersburga i zamieszkali w klitce w kamienicy, która kiedyś do nich należała. Bez wody bieżącej i prądu, a jeszcze żeby móc się tam wprowadzić, musieli dać w łapę paru towarzyszom. - Jak udało im się uciec do Ameryki? - Nie udało się - rzekł Archie. - Tylko Ayn uciekła. Sowieci w połowie lat dwudziestych złagodzili na chwilę kontrolę granic; wtedy zdobyła paszport i pozwolenie na wizytę u pewnych dawno zapomnianych krewnych w Chicago. Spakowała walizki, pożegnała się i wyruszyła do Stanów. - I nigdy nie wróciła. - Otóż to. - Czy zobaczyła się później ze swą rodziną? - Z jedną siostrą, niemal pięćdziesiąt lat później. Jej rodzice i druga siostra zginęli podczas oblężenia Leningradu w drugiej wojnie światowej. - Hmm. - Wracając do Rand: już w wieku dziewięciu lat postanowiła, że będzie zarabiać na życie jako pisarka. Jeden z jej wujów w Chicago miał kino; pierwsze kilka miesięcy spędziła więc oglądając nieme filmy i ucząc się angielskiego z napisów, a kiedy uznała, że zna go wystarczająco, by wymyślać fabuły, pojechała do Kalifornii spróbować sił w pisaniu scenariuszy. - Tak po prostu? Parę miesięcy po zejściu ze statku? - Ale widzisz, to zadziałało - powiedział Archie. - Drugiego dnia w Hollywood zauważył ją Cecil B. DeMille i zaproponował, że zaprowadzi ją na plan swego filmu na motywach biblijnych “Król królów”. Kiedy dowiedział się, że szuka pracy, zatrudnił ją jako statystkę, a później, po nakręceniu filmu, jako asystentkę przy tworzeniu scenopisów. - Rand statystowała w filmie biblijnym? - zaśmiała się Joan. - Jako kto? - Pewnie rzymska arystokratka. Oglądająca ukrzyżowanie. - Hmm. - Taak. W istocie: na Via Dolorosa poznała swego przyszłego męża. Najpierw flirtowała z aktorem grającym Judasza, ale potem zobaczyła Franka O’Connora w rzymskiej pelerynie i todze, no i zakochała się od pierwszego wejrzenia. Podczas kręcenia drogi krzyżowej Chrystusa podstawiła mu nogę - O’Connorowi, nie Jezusowi - zaczęli rozmowę, a pod koniec dnia zdecydowała, że wyjdzie za niego, co zresztą uczyniła. Tak właśnie zdobyła amerykańskie obywatelstwo. - Wychodząc za Amerykanina? Ale czy nie składała wniosku o azyl polityczny? - To były lata dwudzieste, Joan - przypomniał Arenie. - Kontyngent imigracyjny dla rosyjskich Żydów bez grosza wyrażał się liczbą ujemną. Już żeby zdobyć wizę turystyczną, musiała opowiedzieć amerykańskiemu konsulowi na Łotwie bajeczkę o narzeczonym, który został w Leningradzie. - Czy oznacza to, że Ayn Rand była nielegalną imigrantką?
|
Wątki
|