Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Witają się i rozmawiają.
«Dobrze wychodzi?» – pyta Maria Alfeuszowa. «Mam nadzieję.» «Ta poganka zaręczała, że kolor jest dokładnie taki, jaki jest teraz modny w Rzymie. Dali mi go dlatego, że wykonałaś tamte robótki. Twierdzi, że nawet w Rzymie nikt nie wyszywa tak ładnie, jak Ty. Musiałaś się przy tym natrudzić...» Maryja uśmiecha się i potrząsa głową, jakby chciała powiedzieć: “Nieważne”. Szwagierka przygląda się ostatnim motkom wełny przed podaniem ich Maryi. «Jak je uprzędłaś! Wyglądają jak włosy, takie są cienkie i równe. Ty robisz wszystko dobrze... i jak szybko! Czy te ostatnie będą jaśniejsze?» «Tak. Są na szatę. Płaszcz ma być ciemniejszy.» Obie niewiasty pracują teraz razem nad kadzią. Wyciągają pasma wełny ufarbowanej już na piękny jasnopurpurowy kolor. Biegną zanurzyć je szybko w lodowatej wodzie, która najpierw wypełnia małą kadź przy źródełku, a potem spada radośnie, szemrząc dźwięcznym głosem. Płuczą je i płuczą, a następnie rozwieszają pasma wełny na trzcinach umocowanych pomiędzy gałęziami drzew. «Wyschną dobrze i prędko na wietrze» – mówi szwagierka. «Chodźmy do Józefa. Tam jest ogień. Na pewno zmarzłaś» – mówi Najświętsza Maryja. – Jesteś bardzo dobra. Pomogłaś Mi. Poszło szybko i z mniejszym trudem. Jestem ci za to wdzięczna.» «O, Maryjo! Czego bym dla Ciebie nie zrobiła! Być przy Tobie – to święto. A poza tym... cała ta praca jest dla Jezusa. Twój Syn jest taki kochany!... Będzie mi się zdawało, że i ja jestem Jego mamą, jeśli pomogę Ci na Jego święto pełnoletności.» Obie niewiasty wchodzą do pracowni, gdzie – jak we wszystkich stolarniach – czuć zapach wydzielany przez strużyny drewna. Tu następuje przerwa w widzeniu... które ponawia się w chwili wyruszenia dwunastoletniego Jezusa do Jerozolimy. Ukazuje się On taki śliczny i tak wysoki, że wygląda na młodszego brata Swojej młodej Matki. Sięga Jej już do ramion jasną, kędzierzawą głową, na której włosy nie są tak krótkie jak w pierwszych latach życia. Sięgają poniżej uszu i wyglądają jak mały złoty hełm, całkowicie ozdobiony zwisającymi i lśniącymi lokami. Ma czerwoną szatę. To piękna jasnorubinowa czerwień. Długa, sięgająca aż po kostki suknia, odsłania stopy obute tylko w sandały. Szata jest obszerna, ma długie i szerokie rękawy. Przy szyi i mankietach oraz przy frędzlach jest bardzo ładnie ozdobiona greckim wzorem, tkanym kolor na kolorze. 66. WYMARSZ Z NAZARETU NA EGZAMIN PEŁNOLETNOŚCI JEZUSA (por. Łk 2,41-42) Napisane 20 grudnia 1944. A, 4055-4058 Widzę Jezusa, który wraz z Mamą, wchodzi do – nazwałabym to – jadalni w Nazarecie. Jezus jest pięknym dwunastoletnim Chłopcem. Wysoki i dobrze zbudowany, silny, ale nie tęgi. Z budowy ciała wygląda na starszego niż jest w istocie. Jest tak wysoki, że sięga Mamie do ramion. Ma jeszcze okrągłą i rumianą twarz małego Jezusa. To oblicze później – w miarę upływu młodzieńczych i męskich lat – stanie się szczuplejsze i nabierze pozbawionego rumieńców koloru, jak barwa niektórych delikatnych alabastrów, wpadających w lekko żółtaworóżowy odcień. Oczy Jezusa też są wciąż oczyma dziecka: duże, szeroko rozwarte dla przypatrywania się. W powadze spojrzenia zawierają także iskrę radości. Później nie będą już tak otwarte... Powieki lekko okryją oczy, żeby przesłonić przed Świętym i Czystym nadmiar panującego na świecie zła. Jedynie w chwili [dokonywania] cudu będą jeszcze bardziej błyszczące i rozwarte niż teraz... żeby wypędzać złe duchy i śmierć, uzdrawiać z chorób i grzechów... W ich powagę nie wmiesza się już iskra wesołości... Śmierć i grzechy będą obecne coraz bliżej Niego. Równocześnie [pojawi się] ludzkie poznanie bezużyteczności ofiary [dla niektórych], spowodowane przeciwstawianiem się woli człowieka. Wyłącznie w wyjątkowych chwilach radości, wynikłej z przebywania ze zbawionymi – szczególnie z czystymi, a zwłaszcza z dziećmi – te dobre i święte oczy będą jaśniały radością. Teraz jednak jest z Mamą, w Swoim domu, naprzeciw uśmiechającego się do Niego z miłością świętego Józefa. Są także podziwiający Go z zachwytem kuzyni i ciocia Maria Alfeuszowa, która Go głaszcze... Jest szczęśliwy. Mój Jezus, żeby być szczęśliwym, potrzebuje miłości. A w tej chwili jest nią otoczony.
|
Wątki
|