Wszystka krew uciekła mu z twarzy...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Zerwał się z krzesła i omal nie upadł.
– Co?!... Co?!... – zapytaÅ‚ przeraźliwym szeptem, aż zalÄ™kniona Michalesia cofnęła siÄ™ do
drzwi.
– KlnÄ™ siÄ™ Bogiem! – zawoÅ‚aÅ‚a. – Jakże jÄ… mieli grzebać? WyzdrowiaÅ‚a. Ten znachor jÄ…
wyleczył i zamknęli go do więzienia. A ona w tym to młynie żyje. Przecież wiem od ludzi. A
ot i nasz Pawełek, ten z kuchni, na własne oczy ją widział... Boże! Ratunku!...
Leszek zachwiał się, zatoczył i upadł na ziemię. Przerażona gospodyni sądziła, iż zemdlał,
lecz usłyszała szloch i jakieś bezładne słowa. Nie różu, miejąc, o co chodzi, i w poczuciu wła-
snej odpowiedzialności za to wszystko, wybiegła wołając o pomoc.
W hallu siedziało całe towarzystwo. Wpadła tu i zdyszanym głosem opowiadała, że panu
Leszkowi coś się stało.
Nim jednak zdążyła skończyć, wbiegł sam Leszek, przeleciał przez hali i nie zamykając za
sobą drzwi, wypadł na taras.
– Jeszcze siÄ™ zaziÄ™bi! – jÄ™knęła Michalesia. – Bez palta! Co ja narobiÅ‚am!...
On tymczasem biegł ku stajniom.
– PrÄ™dzej zaprzÄ™gać! – krzyknÄ…Å‚ pierwszemu spotkanemu fornalowi. – PrÄ™dzej! PrÄ™dzej!
I sam zabrał się do pomocy. Zrobił się ruch. Z pałacu nadbiegł lokaj z futrem i z czapką. W
pięć minut później sanie mknęły drogą do Radoliszek, mknęły zaś jak szalone, bo Leszek
odebrał stangretowi lejce i sam powoził.
W głowie mu się kręciło, serce waliło jak młotem. Myśli też wpadły w jakiś opętańczy
galop. Wprost rozsadzały go sprzeczne uczucia. Przepełniało go wielkie, radosne szczęście, a
jednocześnie targał jego mięśniami taki gniew. Gotów był wszystkim wszystko przebaczyć,
gotów był rzucić się w objęcia największemu swemu wrogowi i nagle wściekłość zaciskała
mu szczęki. Okłamywano go! Tak niskiego, tak haniebnego użyto podstępu! Ukrywali przed
nim przez tyle czasu, że ona żyje. Zemści się za to, .zemści się bez litości!
I nagle przychodziło rozczulenie: a ona ile wycierpieć musiała! Na pewno czekała od nie-
go wiadomości, listu, znaku życia. Stopniowo traciła nadzieję, samotna, opuszczona, zapo-
mniana w nieszczęściu przez człowieka, który przysięgał jej miłość.
– Czyż nie uważa mnie teraz za szubrawca?...
Zgrzytnął zębami.
127
I to przez nich! O, nie puści im tego płazem. Tego doktora Pawlickiego spoliczkuje i obe-
tnie mu uszy w pojedynku. Niech wic na całe żyie, że postąpił jak szelma. A matka?... O, ona
jeszcze srożej odpokutuje za swój nędzny czyn. Powie jej tak:
– Twój syn przez twoje podÅ‚e kÅ‚amstwo byÅ‚by popeÅ‚niÅ‚ samobójstwo. KÅ‚amstwo wydaÅ‚o
się wbrew tobie. Uważaj zatem, żeś zabiła swego syna. A w każdym razie wszystkie jego
synowskie uczucia. Na zawsze jestem i pozostanÄ™ ci obcy.
I więcej nigdy już nie odezwie się do niej ani jednym słowem. Wyjedzie, wyjedzie stąd na
zawsze i to natychmiast. Bo i ojca nie chce już widzieć. Jak mógł on pokrywać milczeniem
kłamstwo matki!
– Oto miÅ‚ość rodzicielska, niech jÄ… piekÅ‚o pochÅ‚onie!
I tylko pomyśleć, jak bliskie było przez nią nieszczęście: przecie tam, we Francji, już daw-
no chciał z tym skończyć. Powstrzymało go tylko pragnienie spełnienia ostatniego obowiązku
w stosunku do Marysi. Dlatego czekał, dlatego tu wrócił...
– Bóg widocznie kierowaÅ‚ moimi krokami...
I nagle wydało się mu, że przenika tajemnicę swojego przeznaczenia, że przeznaczeniem
tym ma być wielkie, niezmierzone szczęście i że ogromu tego szczęścia nie potrafiłby nigdy
należycie ocenić, gdyby nie owe cierpienia, gdyby nie owa rozpacz bez granic, która przetra-
wiła jego duszę.
I zastanowił się: przecie w życiu nieraz spotykały go radości, powodzenia, pomyślność.
Przyjmował wszystko to jako rzecz naturalną, należną mu i zwykłą. I nie przypominał sobie,
by chociaż w jednym wypadku odczuł wdzięczność, by obudziła się w nim chęć wplecenia do
z przyzwyczajenia odmawianych pacierzy jednego chociażby dziękczynnego westchnienia.
Czyż trzeba było aż tak ciężkich doświadczeń, by nauczyć się cenić te wielkie dary?... By
zrozumieniem ich wartości na nie zasłużyć?... By stać się dojrzałym do przyjęcia takiego
szczęścia?...
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….