także ze swojej części boskości, ze swojego kontaktu z Ojcem...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Tylko Bóg
może posunąć się aż do tego stopnia rezygnacji, może uczynić z siebie dar
tak całkowity. My zawsze zatrzymujemy coś dla siebie. On nie zachował
niczego.
Chciał powrócić do owej większości wierzących, do owego fundamentu
katolickiego, któremu pragnie pomóc w ocaleniu wiary, narażonej na
niebezpieczeństwo także przez ataki mniejszości postępowców i
konserwatystów.
- Chce pan wiedzieć, czym się różnią między sobą? "Postępowiec" jest to
ktoś, kto spełnia wolę wszystkich, oprócz woli Boga; "konserwatysta"
natomiast to ktoś, kto zawsze spełnia wolę Boga, czy Bóg chce, czy nie...
Ten człowiek złośliwy, o inteligencji bystrej i kpiarskiej, w rodzaju
Voltaire'a, ten autor artykułów żrących jak kwas, sprawia rzeczywiście
wrażenie pokonanego ateisty, nagiętego do wierzenia w to, w co bez tego
mocnego uderzenia nigdy by nie wierzył.
- Jak może pozostać żywym człowiek, na którym spoczęło spojrzenie Boga?
- pytał siebie współczesny filozof. Kieruję to pytanie do Frossarda. Śmieje
się, odprowadzając mnie do drzwi:
- Wystarczy nie brać siebie na serio. Wystarczy zdawać sobie sprawę z
tego, że jest się mało znaczącym pionkiem w tajemniczej grze, której reguł
nie znamy.
Louis Pauwels
Od konwertyty z lewicy, z marksizmu, z ateizmu, jakim jest Andre Frossard,
do innego konwertyty - także z zaskoczenia, nieoczekiwanie - ale z
radykalnej prawicy, z religijności pogańskiej. Spotkanie miało miejsce
także w Paryżu.
Wypadało mi przejść przez liczne sita - woźnych, sekretarki - aby dotrzeć
do biura innego z pisarzy najbardziej znanych, dziennikarzy
najpotężniejszych, ludzi najbardziej niepokojących we Francji: Louisa
Pauwelsa, charyzmatycznego dyrektora "Le Figaro Magazine". Z tego, co było
tylko starym dodatkiem do dziennika paryskiego mieszczaństwa, Pauwels
zrobił tygodnik najbogatszy, najbardziej poczytny, najbardziej wpływowy w
kraju. Tygodnik popularny, zarazem kulturalny i polityczny, z dokładnie
określonym kierunkiem rozwijanym w każdym numerze: zwalczanie lewicy,
socjalistycznej i komunistycznej, oraz spór o zasady nowoczesnego
liberalizmu. Wiedząc, że jestem w Paryżu i pragnąc zadać mi kilka pytań na
temat mojej książki dopiero co przetłumaczonej na francuski, Pauwels
przekazał mojemu wydawcy chęć spotkania się ze mną.
Poszedłem; nieco uprzedzony, z różnymi wątpliwościami. Jego książki są
znane w całym świecie, ale towarzyszy im - jak to powiedzieć? - pewien
zapach siarki, atmosfera tajemnicy, silna woń pogaństwa. Z okultystą i
ezoterystą Jacąues Bergierem (również z zespołu międzynarodowego pisma
"Planetę") Pauwels firmował bestsellery fascynujące a zarazem gwałtownie
dyskutowane, jak Poranek magów lub Człowiek wieczny. Dzieła, które stanowią
część ekwipunku owej Nowej Prawicy, która chciałaby skończyć z
chrześcijaństwem i powrócić do indoeuropejskich bogów i herosów, w klimacie
naznaczonym okultyzmem, jaki Pauwels uprawiał. Stąd moja sceptyczna
ostrożność, której jednak towarzyszyła ciekawość: od jakiegoś czasu mówiło
się o niespodziewanym nawróceniu pisarza na katolicyzm. Czy to możliwe?
Sprawa, którą sami księża francuscy uważają za "niemodną" - i rzeczywiście
niekiedy, to zadziwiające, do niej zniechęcają - jak nawrócenie? A poza
tym, na katolicyzm? I to tego najbardziej zażartego międzynarodowego
obrońcę pogaństwa?
Podczas rozmowy poprosiłem więc samego Pauwelsa o potwierdzenie tych
pogłosek. I zaskoczony, usłyszałem go mówiącego z prostotą: "Oui.je suis un
converti. Tak, jestem nawróconym". A więc także on, jak Frossard, ale
przychodząc z "prawicy", odkrył nagle chrześcijaństwo w jego pełni. A nawet
najbardziej ortodoksyjny katolicyzm.
Po tym nieoczekiwanym wyznaniu, spontanicznie, bez nalegania z mojej strony
(był jeszcze w tej fazie żarliwości, w której jest pragnienie podzielenia
się z tak wielu, jak tylko możliwe, wiadomością, iż odkryło się radość)
Pauwels dodał:
- Ten, kto mnie podejrzewał, iż jestem poganinem, miał rację. W tradycji
judeochrześcijańskiej, ja, Europejczyk pochodzenia celtyckiego,
instynktownie wyczuwałem coś radykalnie obcego. Jako bliskich odczuwałem
filozofów epikurejskich, stoików grecko-rzymskich, byłem zafascynowany
hinduizmem (najbardziej zhierarchizowaną i "rasistowską" spośród
religii, z systemem kastowym), ale byłem alergicznie uczulony na profetyzm
semicki. Proszę pomyśleć, kiedy stała się ta "Sprawa", pisałem powieść pod
tytułem Le malheur de familie: tym "nieszczęściem rodziny" był później syn
patrycjusza rzymskiego z II wieku, który miał nieszczęsny pomysł nawrócenia
się na chrześcijaństwo. Nie trzeba mówić, że stałem po stronie rodziców,
którzy starali się wszelkimi sposobami zniechęcić młodzieńca do tego...
"Sprawa" wydarzyła się w Południowej Ameryce, na kongresie: upadek na
cementowe obrzeże basenu, złamanie, bardzo długie oczekiwanie na pomoc.
- Byłem sam, wszyscy powrócili do hotelu na obiad. Gdy waliłem się na
ziemię, czułem, że nie upadam przypadkowo: poczułem wyraźnie, że "Ktoś"
mnie popchnął. I zrobił to, aby mi "coś" powiedzieć. Leżałem opuszczony na
cemencie, połamany, ból był rozdzierający; a jednak byłem owładnięty
ogromną, niewytłumaczalną radością. Kiedy wreszcie ktoś przybiegł i
wyniesiono mnie na noszach, ciało było zranione, ale dusza nie posiadała
się z radości. Było tak, jak gdyby narodzenie Chrystusa wydarzyło się dla
mnie, w tym samym momencie: było to moje Boże Narodzenie, Boże Narodzenie
we wrześniu. Po raz pierwszy w moim życiu doznawałem radości.
Tylko jego twarz wyrafinowanego i sławnego intelektualisty była oświetlona
abażurem na stylowym stoliku. Za drzwiami słychać było zamieszanie
sekretarek, redaktorów, gońców, których posyłano po korekty i depesze z
agencji. Nacisnął guzik, powiedział, że nie chce, aby mu przeszkadzano.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….