X


starzała wiedza o niej i jej o nim...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Musi zignorować swą pamięć o jego podziwie dla sa-
mego siebie, jego próżności, ale też i o jego lękach. Wtedy to jej czytanie będzie w po-
rządku. Bo ona chce być w porządku. Ale jeśli ma się tak stać, musi zaprzeczyć swym
wspomnieniom — sprawić, by stała się kimś obcym.
Zaledwie mogła uwierzyć, że chciał, aby przeczytała jego powieść. Musi to być coś
osobistego, nowy obrót w ich martwym romansie. Była ciekawa, co Edward miał na
myśli pisząc, że chyba czegoś tu brakuje. Jego list sugerował, że nie wiedział czego, ale
zastanawiało ją, czy nie ma tam jakiegoś tajemnego przesłania typu: Susan i Edward
— subtelna miłosna pieśń. Przeczytaj, a kiedy odszukasz, czego brakuje, znajdziesz
Susan.
4
5
Albo nienawiść, co bardziej prawdopodobne, chociaż wyzbyli się jej wieki temu.
I gdyby to ona, Susan, była czarnym charakterem — tą gorszą trującą częścią, jak w ru-
mianym jabłku danym do polizania Królewnie Śnieżce — byłoby miło dowiedzieć się,
ile naprawdę ironii zawierał w sobie list Edwarda.
Lecz choć się tak przygotowała, nadal zapominała, nie czytała, a z czasem uwierzyła,
że jej zaniedbanie to coś stałego. Wzbudziło to w niej opór i wstyd, ale kilka dni przed
Bożym Narodzeniem otrzymała kartkę od Stephanie z dodatkową notką Edwarda.
Przyjeżdża do Chicago, pisał, 30 grudnia, tylko na jeden dzień, zatrzyma się w hotelu
Mariott, a więc do zobaczenia. Zaniepokoiła się, bo on będzie chciał pogadać o tym nie
przeczytanym maszynopisie, ale ulżyło jej, gdy zdała sobie sprawę, że ma jeszcze czas.
Po Bożym Narodzeniu Arnold jedzie na trzy dni na zjazd kardiochirurgów. Wtedy bę-
dzie mogła to przeczytać. To zajmie jej myśli, dobra odskocznia od podróży Arnolda,
i wreszcie: nie musi się czuć winna.
Susan wyobraża sobie, jak Edward wygląda teraz. Pamięta go jako blondyna ptasiej
urody, z oczami rzucającymi spojrzenia znad dziobowatego nosa, niewiarygodnie chu-
dego, z długimi ramionami i wypukłymi łokciami, genitaliami nieproporcjonalnie wiel-
kimi w stosunku do kośćca. Jego przyciszony głos, cięte niecierpliwe słowa — jakby są-
dził, że większość z tego, co musi powiedzieć, jest zbyt głupia i nie powinna być wymó-
wiona.
Czy okaże się bardziej godnym, czy bardziej pompatycznym? Pewnie utył, a jego
włosy będą siwe, o ile całkiem nie wyłysiał. I ciekawe, co on o niej pomyśli? Życzyłaby
sobie, aby zauważył o ile bardziej tolerancyjna, przystępna i hojna jest teraz i o ile wię-
cej wie. Czy nie odepchnie go czasem ta różnica między dwudziestoczterolatką a czter-
dziestodziewięciolatką. Ma teraz nowe okulary, ale za czasów Edwarda w ogóle ich nie
nosiła. Jest bardziej pyzata, ma większe piersi, policzki różowe tam gdzie były szare, wy-
pukłe tam gdzie były wklęsłe. Jej włosy, które za Edwarda były długie, proste i jedwabi-
ste, są schludnie obcięte na krótko i siwiejące. Stała się zdrowsza i pełniejsza, a Arnold
mówi, że wygląda jak skandynawski narciarz.
Teraz, skoro już naprawdę zamierza to przeczytać, zastanawia się, jaka to powieść.
Czy jest może podobna tym wyprawom robionym bez planów, gdzie nogi poniosą?
Najgorsze wtedy jeśli okaże się na tyle niedorzeczna, by bronić jej przeszłości, szkodząc
tym samym obecnym dniom. Nawet jeśli nie jest niedorzeczna, istnieje ryzyko, że to in-
tymna podróż przez nieznany umysł: zmuszona będzie do kontemplacji zdarzeń więcej
mówiących innym niż jej samej, do stykania się z obcymi, których nie wybierała, będzie
zaproszona do udziału w obcych zwyczajach. Z Edwardem za przewodnika, od którego
dominacji już raz uciekła.
Zasób negatywnych możliwości jest niemały: znudzenie, obrażanie się, pławienie
w sentymentalnych obrazach, pogrążanie się w depresji i smutku. Co naprawdę zajmuje
4
5
Edwarda w wieku lat czterdziestu dziewięciu? Pewna jest tylko to, czym powieść nie bę-
dzie — chyba że Edward zmienił się radykalnie i wtedy nie będzie to ani kryminał, ani
baseballowa historyjka ani też western — na pewno nie będzie to historia pełna krwi
i zemsty.
Co zostało? To się okaże. Zacznie w poniedziałek wieczorem, dzień po Bożym
Narodzeniu, gdy wyjedzie Arnold. I te trzy wieczory jej wystarczą.
7
WIECZÓR PIERWSZY
JEDEN
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.