- Robiłem w życiu różne głupie rzeczy - skarżył się Billy - ale po raz pierwszy wynajęto mnie jako szatniarza...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Billy siedział na ławce na wprost szafek, kiedy Wesley się rozbierał, mięśnie jego pleców rysowały się wyraźnie, długie nogi miały wspaniałe proporcje. - Gdybym był tak zbudowany, znalazłbym się w finałach Wimbledonu.
- Wszystkiego mieć nie można. Ty masz rozum.
- A ty?
- Nie ma się czym chwalić.
- Daleko zajdziesz w wybranym zawodzie.
- Jeśli go wybiorę - powiedział Wesley idąc do kabiny z prysznicem.
Po chwili Billy usłyszał ponad pluskaniem wody głos Wesleya podśpiewującego: "Krople deszczu padają na moją głowę". Wesley miał mocny, dobry głos i prawdziwy talent do frazowania tekstu. Jeszcze i to, pomyślał Billy, poza wszystkimi innymi talentami. Jedno jest pewne: gdyby ktokolwiek wszedł do szatni, zobaczył i usłyszał Wesleya, zachowującego się tak beztrosko, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałby, że ten chłopak w dzień i w nocy nosi przy sobie rewolwer.
Kiedy szli do samochodu zaparkowanego w cieniu drzew za klubem, Billy powiedział:
- Jeśli przepieprzysz to wszystko, moja matka nigdy ci nie przebaczy. Zresztą ja także.
Wesley nic nie odpowiedział, wślizgnął się na siedzenie pogwizdując melodię ze swojego filmu.
Wesley dotrzymał obietnicy i następnego dnia grał spokojniej. Wydawało się, że nagle odnalazł sens taktyki gry, zmieniał odbicia, grał na punkty, nie próbując zabić każdej piłki. Po dwóch godzinach Billy był kompletnie wyczerpany, chociaż wygrał wszystkie cztery sety. Wesley nie miał nawet przyspieszonego oddechu, mimo że biegał znacznie więcej od Billy'ego. I jeszcze raz Billy musiał pilnować marynarki, kiedy Wesley brał prysznic.
Trzeciego dnia mogli grać tylko przez godzinę, bo Billy obiecał wrócić wcześniej, żeby Gretchen z Donnellym mogli pojechać samochodem na obiad do Mougins. Od czasu projekcji filmu Gretchen nie mogła spędzić w Cannes nawet piętnastu spokojnych minut, i zaczynała już odczuwać zmęczenie.
Całą godzinę zajęło im rozegranie jednego seta, Billy musiał walczyć o każdy punkt, chociaż wygrał sześć do trzech.
- No - powiedział w drodze do szatni - zaczynam żałować, że posłuchałeś mojej rady i zmieniłeś styl gry. Wykończysz mnie, jeżeli dalej tak pójdzie.
- Dziecinna igraszka. - Wesley był zadowolony z siebie.
Ubierali się właśnie po wzięciu prysznica, kiedy usłyszeli na zewnątrz eksplozję.
- Co to, u diabła? - zapytał Billy.
Wesley wzruszył ramionami.
- Może gaz.
- To nie był gaz - powiedział Billy. Czuł się niepewnie i musiał na chwilę usiąść. Siedział tak bez koszuli, kiedy do szatni wbiegł szef klubu. - Monsieur Abbott - zawołał głosem wysokim i przerażonym, jąkał się - lepiej niech pan szybko przyjdzie. To pana samochód... To straszne...
- Zaraz tam będę - powiedział Billy, ale jeszcze przez chwilę nie ruszał się z miejsca. W oddali słychać było nadjeżdżający samochód z syreną policyjną. Billy włożył koszulę i powoli, starannie zapinał guziki. Wesley tymczasem szybko naciągał dżinsy.
- Wesley - powiedział Billy - nie chodź tam.
- Co to znaczy: nie chodź tam?
- Słyszałeś, co powiedziałem. Policja będzie tu za kilka sekund. - Billy mówił szybko, wypluwając słowa. - Będziesz we wszystkich gazetach. Zostań tutaj. I schowaj ten swój pieprzony rewolwer. W jakimś niewinnym miejscu. A gdyby ktoś cię o coś pytał, nic nie wiesz.
- Przecież nie wiem nic... - zaczął Wesley.
- W porządku. I niech tak zostanie. Teraz muszę iść i zobaczyć, co się stało. - Billy dokończył zapinanie koszuli i bez pośpiechu wyszedł z szatni.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….