Pierwszy sposób stosowany był otwarcie przez Heliogabala, rzymskiego cesarza z III wieku...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Był on uosobieniem dogadzania sobie ponad miarę, ale nie popychało go w tym kierunku ani łakomstwo, choć często jest o nie oskarżany, ani niezaprzeczalne zamiłowanie do luksusu. Jego prawdziwą obsesją było poszukiwanie nowinek. Gonił za nieznanymi dotąd wrażeniami. Pragnął żyć w świecie, w którym to, co dziwne, uznawane byłoby za normalne. Jego kulinarne zamiłowania miały surrealistyczny charakter. Sprawił, że jedzenie na pokaz stało się sztuką. Karmił swoje psy gęsimi wątróbkami. Podawał zaproszonym gościom groszek zdobiony złotem, a soczewicę - onyksem, fasolę przybraną bursztynem i rybę usianą perłami. (35) Przypisuje mu się wymyślenie dania z sześciuset głów ostryg. Przy stole większe znaczenie przydawał teatralnej inscenizacji niż wartościom smakowym, komedii niż kuchni, podając rybę w niebieskim sosie, który przypominał morze. Pod tym względem jego jedynym rywalem pośród rzymskich cesarzy był Witeliusz, który wymyślił „tarczę Minerwy" w postaci półmiska, na którym, obok wątróbek morskiego okonia i morskiego minoga oraz rybiej śledziony, ułożone były bażancie i pawie móżdżki, przetykane językami flemingów. (36) Oczywiście, opisy tych potraw należy traktować z przymrużeniem oka. Tego
207
WOKÓŁ TYSIĄCA STOŁÓW
rodzaju ekstrawaganckie uczty mogły wywoływać u Rzymian wymioty: dostępne nam relacje pochodzą zwykle od stoicko nastawionych krytyków, którzy z pewnością chcieli przyprawić o mdłości swoich czytelników. (37)
Teatralny efekt można osiągnąć, podając rzeczy, których nie ma w danej porze roku. To inna cecha kuchni wyższych sfer, sugerująca śmiałość wyzwania rzuconego naturze. „Nie zdumiewajcie się - pisał chełpliwie wielki siedemnastowieczny kucharz -jeśli na przykład podam czasami szparagi, karczochy albo groszek... w styczniu lub w lutym, a kiedy indziej inne rzeczy, które w pierwszej chwili wydadzą się wam nie z tego świata". Bartolomeo Stefa-ni, domowy kucharz Gonzagi z Ferrary, pisał wyłącznie po to, by epater les bourgeois, którzy byli nabywcami jego książki kucharskiej: był dumny z dań, które wymagały „dobrej sakiewki i dobrych koni". Na uczcie, którą przygotował w listopadzie dla królowej Szwecji Krystyny, pierwszym daniem były truskawki z białym winem. (38) W tej niespodziance kryła się też pewna doza lekceważenia. Zanim renesansowy kult powściągliwości dosięgnął kuchni, można było bez wstydu zaskakiwać gości takimi wspaniałościami. Na weselnej uczcie księcia Mantui w roku 1581 podano pasztety z dziczyzny w kształcie pozłacanych lwów, ciasta uformowane na stojące czarne orły, a paszteciki na bażanty, „które wyglądały jak żywe". Wyroby w kształcie pawi zdobione były pawimi ogonami i wstążkami, „rozłożonymi jak u żywego pawia, z płonących watek w ich dziobach rozchodziły się miłe aromaty, a między nogami ułożono miłosne epigramaty". (39) Posążki z marcepanu przedstawiały Herkulesa i jednorożca.
Ale było to tylko słabe echo jednej z najśmielszych uczt w historii zachodniej Europy wydanej przeszło sto lat wcześniej w Lilie, 17 lutego 1454 roku, kiedy to burgundzki książę Filip Dobry odbierał „przysięgę bażanta", przyjmując od uczestników
208
JEDZENIE I POZYCJA SPOŁECZNA
i wy-
fita-
pdło-
i nie Isuge-Ljcie jslina
zek... ierw-foefa-•;|. by
fCjl
58) h-m ie-izi-
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….