Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Przybyszów zadziwiał ten stan posłuszeństwa wobec nieformalnej władzy.
Można było walczyć z wrogiem, nie sposób jednak zmagać się z opinią publiczną, dopuszczoną do głosu po latach milczenia, ulegającą pozorom bądź wybierającą z całego otwartego repertuaru zachowań mało trafnie, lecz i spragnioną najlżejszego choćby odwetu na zaborcy. Kraszewski świetnie rozumiał tę sytuację. Rozumiał, że "w piwnicach" nie mogła pojawić się żadna dojrzała forma publicznej aktywności, żadna forma dojrzałego oporu. Że musiały ją zastąpić pozory, działania zastępcze, płytkie i naskórkowe, lecz najzupełniej prawdziwe w swej niechęci do Rosjan i potrzebie spontanicznej autoprezentacji. Że i ten nawrót do romantyzmu nosił wszystkie cechy zwrotu pozornego, odwołującego się do romantycznych rekwizytów, a nie romantycznego ducha (w powieści My i oni Jeremi będzie przekonywał, że tym, którzy nie akceptują dalekosiężnych celów osiągniętych pracą, pozostaje droga doskonalenia czysto duchowego, jak w towianizmie). 20 21 Nie na próżno pisano o Kraszewskim i mówiono, że jest sejsmografem nastrojów społecznych, znakomitym rejestratorem powszechnie panujących uczuć. Że ma doskonały "słuch" i rozeznanie. Miał w istocie jedno i drugie. Dlatego właśnie, że rozumiał nastroje rządzące warszawską ulicą, że znał ich genezę i nastawienie, próbował im nie ulegać. Próbował je rozłożyć na czynniki pierwsze, poddać analitycznemu rozbiorowi, wskazać na konsekwencje pewnych postaw i zachowań. Skapitulował jednak. Romantyczna gorączka nie ustępowała przed prostymi diagnozami. DJa" pisarza wyczulonego na nastroje-^biorowa,,jlolidarność ze społeeznością była ważniejsza niż logika i dalekowzroczność sformułowanych ocen. Przypadek Kraszewskiego jest bardzo pouczający. Oznacza bowiem, że silniejszy protest wobec mitu powstania, romantycznego teatru zachowań groził naruszeniem więzi społecznych i wyobcowaniem ze zbiorowości. My i oni, czyli Polska i Rosja. Syndrom popowstaniowy Kraszejv8kiernu"bxto stosunkowo łatwo ugiąć się przed opinią publiczną i mimo wahań zaakceptować obowiazujae&.jceguły gry, ponieważ w jednym obie strony były zgodne - w ocenie Rosji. -I choć znów była to ocena niejednobrzmiąca, zmienna w czasie, to jednak te wątpliwości niczym nie przypominały wahań w ocenie powstania. ,§ajJU na ^eniat_Rosji_pjozostawał w ujgdu_Kraszewskiego jednoznacznie negatywny^ W przeciwieństwie do innych elementów ten fragment mitu powstańczego nie uległ zakwestionowaniu. Przeciwnie, w tym przypadku można nawet mówić o zaostrzeniu sądów. Wy dana anonimowo w Paryżu w roku 1861 broszura polityczna Krasze\v$kiLga^.SpLawa polska) rozróżniała dwa pojęcia: caratu jako wroga PoiskiinaDQdttXQSyjskigga.jnarzącego o obaleniu despotyzmu ifljWłlBości W późniejszych powieściach rozróżnienie to się zatarło. Kraszewski pisał o zwykłych Rosjanach, z którymi mógł dotąd sympatyzować, że: [...] z baranków stali się krwiożercami. W początkach jeszcze rewolucji panowała jakaś niepewność w sposobach zapatrywania się na nią, teraz z jednomyślnością niewolniczą wszyscy oświadczali się z mocnym postanowieniem zjedzenia Polski i Polaków do ostatniego. - Wzdychając wymawiali się z tego ludożerczego apetytu koniecznością polityczną, pochlebiało im to widocznie, że choć w ten sposób zębami do polityki wmieszać się mogli. Prąd tego co nazywano opinią, nie dopuszczał teraz ani się odezwać w obronie Polski. Tacy ludzie jak Żywców i jemu podobni zmuszeni byli milczeć; o środkach łagodniejszych nie było ani mowy; wieszanie witano z uśmiechem, mordy jako sprawiedliwości wymiary, palenie jako dobry środek przerażenia, a łupież doradzaną przez konsula pr... jako nieoceniony sposób zgniecenia samowoli. Pierwsze wystąpienie Murawiewa wywołało szaloną apoteozę człowieka, któremu mało wprzódy, kto rękę chciał podać. (My i oni) graszewskijformułował Jęzg, którą z mniejszymi lub większymi zastrzeżeniami mogliby przyjąć współcześni badacze ubiegłowiecznych dziejów (Jan Prokop, Adam Michnik): że ppwstanie,slyczak>we wyko* rz^starjajjb-sk^łsolidowania rosyjskiej opinii publicznej przeciwko J&kce, że ro,k 1863 pozbawił nas liczących się w Petersburgu przyjaciół--Mpskali. Oczywiście w kręgu spraw powiązanych przez Kraszewskiego z kwestią rosyjską pojawiały się także innej^]2lfimyŁ0sa vnjgsjąnisjty,C2nej lub soteriologicznej (doktryna o odkupieniu świata a, tu: odkupienie barbarzyńskiej Rosji poprzez ofiarę PftlakńffiJL Nie będą one tutaj szczegółowo roztrząsane. Dla sytuacji pozytywistów ważniejsze jest to, co już zostało w różnych miejscach tego tekstu zasygnalizowane: Różnie o nim piszą badacze epoki, bo w gruncie rzeczy istniały dwa syndromy, a nie jeden. Pierwszy - syndrom anomii (czyli zaniku _wjLiLlESłfiCzaych) - ijesijszultołemj-ozbkia przez zaborcę istniejącej zagttb,tonej"zdesperowanej jedno- siki sarri na sam 7 nhrą i wrogą władzą. Każde zarządzenie ograniczające dostęp do urzędów, szkół, miejsc kultu, bogactw kultury (a wydawano je w formie ustaw i ukazów co chwila) sprzyjało uczuciu osamotnienia i bezsilności. _ O Ale był także inaczej_jozumiany syndrom popowstaniowy! ' -s^xkoffljobiejoiiejjffiigLdzy. .Wiązał się on ze strategią oporu wobec .zaborcy, strategią konserwatywną, nastawioną na zachowanie kultura-w_egojslatus quo. Syndromem oblężonej twierdzy jzjdziła patriotycznie jjsggsobiona opinia publiczna, która swe zadanie ograniczała do "pod* trzymy wania rytualnych znamion polskości. To ona także kultywowała wybiórczo niektóre elementy legendy powstańczej (cierpiętnictwo, 22 23 antyrosyjskość, "klęskowość"), zapominając wszakże o ujawniającym się w czasie powstania konflikcie interesów społecznych.
|
WÄ…tki
|