Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ani ziarnu nie będę robił wyrzutów za żarłoczność, z jaką rabuje ziemię. Ono jest tylko zaczynem i nie pamięta o sobie, a drzewo, które z niego wyrasta, z kolei na nim dokonuje grabieży. Tyś rabował; dobrze, ale kto rabuje ciebie i do kogo ty należysz? * * * Piękna była królowa pewnego dalekiego kraju. Diamenty zbierane w pocie czoła przez jej lud stawały się diamentami królowej. A wędrowcy i włóczędzy z owej ziemi docierając do obcych krajów drwili z tamtejszych wędrowców i włó- częgów: „Wasza królowa, powiadali, nie jest obsypana diamentami! A nasza ma blask księżyca i barwę gwiazd. . . ” Ale u ciebie perły, diamenty i uprawne ziemie 456 budują tylko chwałę zamożności i ciężkiego brzucha. Z tego luźnego budulca stawiasz świątynię pospolitą, która budulca nie uszlachetni. Wiążesz jego różnorod-ność w jedno i tę więź im ofiarowujesz. Perła na twoim palcu nie jest tak piękna jak obietnica morza. Dlatego zerwę tę gorszącą mnie więź i ze wzniesionej przez ciebie budowli uczynię nawóz pod inne drzewo. A co mam zrobić z tobą? Co zrobić z takim nasieniem, przez które ziemia szpetnieje, jak ciało okryte wrzodami? * * * Nie chciałbym jednak, aby ze wzniosłą sprawiedliwością, której służę, mylo- no inną bladą sprawiedliwość. Bywa, że los — jakieś niskie czyny na przykład — zgromadziły w jednym ręku skarb, który podzielony byłby niczym. Nie tylko pod- nosi on wartość posiadającego, ale, co ważniejsze, posiadający pomnaża wartość skarbu. Mógłbym go podzielić, zamienić na chleb i rozdać ludziom, ale ponieważ liczny jest mój lud, więc niewiele mu da ów dodatkowy jednodniowy zasiłek. Kiedy drzewo już rośnie, a jest piękne, przemienię je raczej w maszt żaglowca, a nie dam porąbać na szczapy, ażeby wszyscy cieszyli się godzinę płonącym ogniem. Bo niewiele im da przez godzinę grzać się przy ogniu. Ale wszyscy będą zadowo- leni, kiedy ruszy w morze żaglowy statek. Chciałbym taki skarb przemienić w obraz, który ucieszy wszystkie serca. Chciałbym zwrócić ludziom smak cudowności, bo dobrze, jeśli poławiacze pereł żyjący w biedzie (wiadomo jak trudno wydobywać perły z morskiego dna) wierzą w jakąś cudowną perłę. Będą bogatsi, jeżeli każdy z nich raz w roku znajdzie jedną perłę, która odmieni jego los, niż gdyby równo podzielić wartość wszystkich wydobytych pereł i każdemu dać trochę strawy; gdyż ta perła jedyna dla wszystkich rozświetla głąb morza. CXCVIII Szukałem więc użytku dla skonfiskowanych bogactw, który byłby godny prawdziwej sprawiedliwości — nie chcę się bowiem opowiadać za poszczegól- nymi kamieniami, a przeciw świątyni. Nie pragnę rozpuszczać lodowca w błoto, rozkładać świątyni w luźne elementy i skarbiec oddawać na rabunek. Jedyny rabunek, który poważam, to kiedy ziarno rabuje ziemię, ale zarazem i siebie w imieniu drzewa, gdyż samo obumiera. Nie zależy mi, aby każdemu dodać niewiele i zgodnie ze stanem: kurtyzanie — perłę, rolnikowi — korzec zboża, pasterzowi — kozę, skąpcowi — złoty pieniądz. Nędzne to wzbogacenie. Ja chciałbym ocalić jedność skarbca, tak aby na wszystkich promieniował jego blask niby blask niepodzielnej perły. Bo może być i tak, że dasz każdemu nowe bóstwo, a nie umniejszysz cało- ści. Ale wtedy oburzają się ci, co pragną sprawiedliwości: — Nędzarzami, mówią, są rolnik i pasterz. Jakim prawem pozbawisz ich tego, co im się należy, w imię jakiegoś zysku, którego wcale nie pragną, albo w imię jednego bóstwa, którego nie znają. Uważamy, że każdy ma prawo dysponować owocem swojej pracy. Jeśli mi się spodoba, będę utrzymywał śpiewaków. Jeśli zechcę, będę oszczędzał z myślą o święcie. Ale jakim prawem chcesz budować z mojego potu bazylikę, jeżeli ja się na to nie zgadzam? A ja odpowiem im tak: — Niedostateczna to sprawiedliwość i tymczasowa, bo obejmuje tylko jedną płaszczyznę. A tymczasem trzeba wybierać. Budulec zmienia swój sens przecho-
|
Wątki
|