- Nie, my po prostu nie wiemy, czy to jest nieprawda - w głosie Tani brzmiało lekkie zniecierpliwienie...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Podejrzewamy istnienie poważnego niebezpieczeństwa, w przeciwnym razie nie planowalibyśmy powrotu przed terminem.
- A więc co chcesz zrobić? - zapytała Tania z wyraźną irytacją.
- Musimy powiedzieć mu całą prawdę, wszystko, co wiemy o naszej sytuacji. Trzeba skończyć wreszcie z kłamstwami i półprawdami, co zresztą na jedno wychodzi. I pozwólmy mu podjąć własną decyzję.
- Do diabła, Chandra, to jest tylko maszyna! Hindus skierował na Maksa wzrok pełen spokoju i pewności. Rosjanin spuścił oczy.
- Podobnie jak my wszyscy, doktorze Brajlowski. To tylko kwestia punktu widzenia. Jedyna różnica polega na tym, że niektórzy z nas mają strukturę opartą na węglu, inni zaś - na krzemie. Wszyscy jednak powinniśmy być traktowani z odpowiednim szacunkiem.
„To dziwne - pomyślał Floyd -jak Chandra, z pewnością najmniej widoczny na statku, urósł nagle w ich oczach". Dyskusja trwała już zbyt długo. Za chwilę Tania zacznie wydawać rozkazy i cała sytuacja stanie się niesmaczna.
- Taniu, Wasilij, czy mógłbym zamienić z wami słowo na osobności? Sądzę, że istnieje sposób rozwiązania tego problemu.
Prośbę Floyda przyjęto z wyraźną ulgą. Dwie minuty później Hey-wood wkroczył do kwatery Orłowów. („Gniazdeczka" - jak kiedyś nazwał ją Curnow z powodu ciasnoty. Później bardzo tego żałował, bo nikt oprócz Saszy nie zrozumiał żartu i wszyscy przychodzili do Waltera po wyjaśnienia.)
- Dziękuję, Woody — powiedziała Tania wręczając mu bańkę z jego ulubioną azerbejdżańskąszema&ą. - Czekałam, aż przerwiesz tę dyskusję. Sądzę, że masz... jak wy to mówicie?... jakiegoś asa w rękawie.
223
- Tak mi się przynajmniej wydaje - odparł Floyd, racząc się słodkim winem. - Chcę także przeprosić za kłopoty, jakie sprawia Chandra.
- Mówi się trudno. Dobrze, że mamy tylko jednego szalonego naukowca na pokładzie.
- A do mnie mówisz inaczej - wtrącił z uśmiechem akademik Wasilij. - Przejdźmy jednak do sprawy, Woody.
- Moja propozycja brzmi następująco: pozwólmy, by Chandra działał zgodnie ze swoim planem, i zastanówmy się nad konsekwencjami, które według mnie mogą być dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, Hal zrobi dokładnie to, co mu każemy, to znaczy przejmie sterowanie „Discovery" podczas dwóch okresów pracy silników. Pamiętajcie, że pierwszy okres nie jest aż tak krytyczny. Jeśli zajdzie coś nieprzewidzianego podczas odlotu znad lo, będziemy mieć jeszcze mnóstwo czasu na wprowadzenie poprawek. A jednocześnie będzie to dobry sprawdzian... chęci współpracy komputera.
- A co w takim razie z przelotem koło Jowisza? Jest to najbardziej krytyczny moment misji. Spalamy wtedy całe paliwo „Discovery", ponadto nie może być żadnej pomyłki w wektorach czasu i napędu.
- Czy można sterować nimi ręcznie?
- Wolałbym nie próbować. Najmniejszy błąd i albo się spalimy, albo stajemy się kometą długookresową, która powróci tu za kilka tysięcy lat.
- Ale gdyby nie istniało inne wyjście? - nalegał Floyd.
- No cóż, zakładając, że przejęlibyśmy sterowanie w odpowiednim czasie, a także z zapasem obliczonych wcześniej orbit alternatywnych - hm, mogłoby się udać.
- Znając cię, Wasilij, jestem pewien, że twoje „mogłoby" oznacza „udałoby się", to zaś prowadzi do drugiej możliwości, o której wspomniałem. Jeśli Hal zacznie wykazywać najmniejsze odstępstwa od programu, sami przejmujemy ster.
- Masz na myśli odłączenie go?
- Dokładnie.
- Ostatnim razem nie było to takie proste.
- Od tego czasu nauczyliśmy się paru rzeczy. Zostawcie to mnie. Mogę wam zagwarantować przejęcie ręcznego sterowania w pół sekundy.
- Podejrzewam, że Hal nic o tym nie wie?
- Teraz ty popadasz w paranoję, Wasilij. Hal nie jest aż tak bardzo ludzki, czego nie da się powiedzieć o Chandrze, który ma prawo powątpiewać o naszych intencjach. Dlatego nie mówcie mu o niczym.
224
Wszyscy całkowicie zgadzamy się z jego planem, jest nam przykro, że wyrażaliśmy pewne obawy, i jesteśmy zupełnie pewni, że Hal zrozumie nasz punkt widzenia. Czyż nie tak, Taniu?
- Masz rację, Woody. Gratuluję ci daru przewidywania. To małe urządzenie to był dobry pomysł.
- Jakie urządzenie? - zapytał Wasilij.
- Kiedyś ci wyjaśnię. Przepraszam, Woody, ale chciałabym zachować tę resztkę szemaki do chwili powrotu na Ziemię.
Rozdział czterdziesty szósty
Odliczanie
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….