Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Czy mówili mi to, co - jak sądzili - pragnę usłyszeć? Czy uważali, że lepszy fałsz, w który się wierzy, niż wątpienie? Czy może żelazną zasadą ich kultury jest wprowadzanie obcych w błąd, kiedy tylko się da? Skłaniałem się do ostatniego wytłumaczenia.
W końcu zlokalizowaliśmy go. Podniósł głośny lament nad naszym nieszczęściem. Nic jednak nie można poradzić nocą, wyjaśniał, z uwagi na niebezpieczeństwa, które niesie z sobą ciemność, ale następnego ranka sam zajmie się zorganizowaniem pomocy. - Cierpienie ludzka rzecz - powiedziałem. Zuuldibo zachichotał, Dzieliliśmy z Matthieu chatę stojącą pośrodku plantacji bananów i posilaliśmy się nimi w przenikliwym zimnie. Nasza kwatera była wyposażona w wygasające ognisko i śpiącego psa, który nie zwrócił na nas żadnej uwagi. Doszedłem do wniosku, że to musi być czyjaś kuchnia, ale dlaczego usytuowano ją w takim oddaleniu, pozostało dla mnie tajemnicą. Poza tym żaden Dowayo przy zdrowych zmysłach nie pozwoliłby psu leżeć przy ogniu wewnątrz chaty. Matthieu zresztą zareagował, jak przystało na Dowaya, i zaczął rozglądać się za jakimś polanem, by dać psu po głowie. Kiedy już je znalazł, ubiegłem go i wsadziłem je do ognia. Spędziliśmy noc leżąc na klepisku w naszych mokrych ubraniach. Ja miałem może lepiej, bo pies zrobił sobie legowisko u moich stóp, ale ta noc nie zapisała się w mej pamięci jako najweselsza. Panowało przejmujące zimno, Matthieu chrapał, pies miał kaszel. Szacowałem prawdopodobieństwo osunięcia się w przepaść samochodu, za który jeszcze nie zapłaciłem, i pocieszałem się myślą o wspaniałym materiale, który zgromadziłem tego dnia, choć dalej nie miałem pojęcia, o co w tym wszystkim chodziło. Zasnąłem tuż przed świtem, z aparatem fotograficznym pod głową i ręką na notatniku - jak średniowieczny terminator, sypiający z narzędziami swego rzemiosła. Matthieu obudził mnie o brzasku. Flegmatyczny pies spał nadal. Po stosunkowo krótkich ustaleniach ruszyliśmy z czterema 101 rosłymi mężczyznami w stronę samochodu. Peugeot 404 jest bardzo ciężkim autem i nie pojmowałem, co ci czterej mężczyźni mogą zdziałać, uważałem bowiem, że trzeba nam dwunastu. Z czasów studenckich hulanek pamiętałem, że czterech chłopa potrafiło przestawić co najwyżej mini morrisa. Zuuldibo zabawiał nas opowieścią o nocy spędzonej z mężczyzną cierpiącym na biegunkę. Dowayowie dysponują mnóstwem najosobliwszych dźwięków na określenie ruchu i zapachu. Zuuldibo zaprezentował całą ich gamę, więc gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy byli w znakomitych nastrojach. Nie czekając na instrukcje, mężczyźni wpełzli, pod samochód od strony przepaści i zapierając się bosymi stopami o krawędź skały, po prostu unieśli go - z urągającą moim przewidywaniom łatwością - i przepchnęli na twardy grunt. Absolutny brak jakiegokolwiek wysiłku z ich strony wskazywał, że wystarczyłoby dwóch do tej roboty. Zuuldibo z zachwytem klaskał w dłonie i klepał się po udach. Dla uczczenia sukcesu wydał z siebie kolejny potok kląskań, mlaśnięć, losowych pomruków. Byłem zmieszany, bo wiedziałem, że powinienem dać im trochę drobniaków w dowód wdzięczności, a nie miałem przy sobie pieniędzy. Wręczyłem im więc kilka lichych papierosów. Mężczyźni byli wyraźnie rozczarowani, ale nie wnosili pretensji. Od tamtej pory zawsze ruszałem w teren z wodą, puszką mięsa, drobnymi pieniędzmi i tygodniową dawką pigułek przeciw malarii - od dwóch dni ich nie brałem i obawiałem się najgorszego. Już prawie czułem narastającą gorączkę i chciałem jak najprędzej znaleźć się blisko swojej apteczki. Dzień odpoczynku przywrócił nam ducha. Jedynym źródłem dolegliwości były moje stopy. Wokół paznokci paluchów pojawiły się dziwne krwiste plamy, którym towarzyszyło potężne swędzenie. Miałem pchły piaskowe. Są to nieprzyjemne pasożyty, które składają jaja wewnątrz skóry, stopniowo atakując całą stopę. Starzy afrykańscy wyjadacze powiedzą wam, że trzeba wówczas oddać się pod opiekę tubylców, którzy potrafią wyciągać je przy pomocy agrafki tak, by nie pękły odwłoki pełne jaj. Dowayowie wszakże nie mają agrafek, nie mają też doświadczenia w postępowaniu z pchłami piaskowymi. Będąc zmuszony do ratowania się na własną rękę,
|
Wątki
|