Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Otworzyłem usta jak najszerzej, a ten chuj złapał nagle obcęgami korzeń wybitego zęba i energicznie przekręcił.
WrzasnÄ…Å‚em, krew trysnęła mi z ust. — NaprawdÄ™ wydawaÅ‚o ci siÄ™, że zaÅ‚ożymy ci plombÄ™? — zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ GÅ‚os. — MyÅ›laÅ‚eÅ›, że ci pomożemy, ty kupo Å›mierdzÄ…cego gówna? A zdychaj sobie, nie masz dla nas żadnego znaczenia. I chyba nie myÅ›lisz, że twoje wÅ‚adze ci pomogÄ…, Andy? Chyba nie jesteÅ› aż taki gÅ‚upi. Cóż Johna Majora może obchodzić takie gówno jak ty? Tylko ty sam możesz sobie pomóc. Dlaczego siÄ™ upierasz? Czemu znosisz to wszystko? GÅ‚upi jesteÅ›, gÅ‚upi kretyn. A zÄ™by wyrwiemy ci wszystkie, po kolei. Nie mogÅ‚em mu na to odpowiedzieć, bo wrzeszczaÅ‚em z bólu. WiedziaÅ‚em, że czeka mnie Å›mierć. WiedziaÅ‚em też, że nie nastÄ…pi ani szybko, ani bezboleÅ›nie. Już od kilku dni byliÅ›my bez ubraÅ„, wystawieni na przejmujÄ…cy chłód i zimno. Systematycznie bito nas w celach i katowano do nieprzytomnoÅ›ci w czasie przesÅ‚uchaÅ„. W celach kazano siedzieć w pozycji, w której omdlewaliÅ›my z wysiÅ‚ku. ZawiÄ…zywano nam opaski na oczy, zakuwano. Gdy opadaliÅ›my z siÅ‚ i przewracaliÅ›my siÄ™, wpadali do celi i znów bili. Skutki nieustannego bicia zaczęły siÄ™ kumulować. Co noc trwaÅ‚y naloty bombowe. Czasami bomby spadaÅ‚y caÅ‚kiem blisko. Pewnego razu caÅ‚y barak zatrzÄ…sÅ‚ siÄ™ w posadach. Strażnicy wpadli w panikÄ™. LeżaÅ‚em na podÅ‚odze i wsÅ‚uchiwaÅ‚em siÄ™ w to wszystko i nagle usÅ‚yszaÅ‚em wÅ‚asny gÅ‚os: — Dalej, zróbcie to. Rzućcie te pierdolone bomby prosto na mnie. Jestem tu! — krzyczaÅ‚em na caÅ‚e gardÅ‚o. NaprawdÄ™ myÅ›laÅ‚em wtedy, że zamÄ™czÄ… mnie na Å›mierć, wiÄ™c chciaÅ‚em po prostu ze sobÄ… skoÅ„czyć, żeby nie cierpieć dÅ‚użej. Gdy leci ciężka bomba, to rozlega siÄ™ charakterystyczny dźwiÄ™k, podobny do buczenia. NadsÅ‚uchiwaÅ‚em pragnÄ…c, aby kolejna uderzyÅ‚a prosto w mojÄ… celÄ™. CaÅ‚y barak trzÄ…sÅ‚ siÄ™ i koÅ‚ysaÅ‚. CzuÅ‚em, jak od podmuchów gÄ™stnieje powietrze. Pierwszy raz w życiu chciaÅ‚em umrzeć, chciaÅ‚em, żeby nastÄ…piÅ‚ wreszcie ze mnÄ… koniec i marzyÅ‚em, aby nasi rzucili na mnie bombÄ™. SiÄ™gnÄ…Å‚em dna. Pewnej nocy przez kwadrans obcowaÅ‚em z Bogiem. SiedziaÅ‚ w prawym rogu pod sufitem, uciÄ…Å‚em sobie z nim pogawÄ™dkÄ™. — Boże, zejdź i zrób coÅ› ze mnÄ… — bÅ‚agaÅ‚em. — JeÅ›li mi pomożesz, to na zawsze zostanÄ™ twoim najlepszym kumplem. JeÅ›li istniejesz, to, do kurwy nÄ™dzy, zrób coÅ›. Potrzebujemy twojej pomocy, teraz, wszyscy. JeÅ›li jesteÅ›, to zrób coÅ›, a bÄ™dÄ™ codziennie dawaÅ‚ na ofiarÄ™. ZmówiÅ‚em kawaÅ‚ek Ojcze Nasz — tyle, ile pamiÄ™taÅ‚em ze szkoÅ‚y, ale nic siÄ™ nie zmieniÅ‚o. Boga nie ma. Z wolna umieraÅ‚em. CiaÅ‚o daje znać, że umiera. Cela spÅ‚ywaÅ‚a gównem i moczem, a ja w tym stawie spaÅ‚em. Czasami przynosili mi coÅ› do picia. Pewnej nocy przyszÅ‚a ich caÅ‚a gromada. — Tel Awiw, Tel Awiw — zaczÄ…Å‚ jeden ze strażników. — Nie, Anglik — wymamrotaÅ‚em. — Jestem Brytyjczykiem. — Napletek — rozkazaÅ‚. Najwidoczniej sÅ‚yszaÅ‚ o tej historii i chciaÅ‚ zobaczyć na wÅ‚asne oczy. DaÅ‚em znak, że nic nie mogÄ™ zrobić, bo mam kajdanki na rÄ™kach. Rozkuli mnie. MajÄ…c zawiÄ…zane oczy, po omacku, odrÄ™twiaÅ‚ymi palcami wyciÄ…gnÄ…Å‚em kutasa. OdciÄ…gnÄ…Å‚em skórkÄ™. Zarykiwali siÄ™ ze Å›miechu. Dwóch zÅ‚apaÅ‚o mnie za ramiona z tyÅ‚u. Ten, który staÅ‚ przede mnÄ…, obracaÅ‚ coÅ› w dÅ‚oni. UsÅ‚yszaÅ‚em tylko Å›wist, po którym caÅ‚y Å›wiat staÅ‚ siÄ™ jednym wielkim bólem. Kolana mi zmiÄ™kÅ‚y, gdy czymÅ›, chyba szpicrutÄ…, dostaÅ‚em z caÅ‚ej siÅ‚y w sam czubek palanta. Rżeli z radoÅ›ci, kiedy wrzeszczÄ…c zwijaÅ‚em siÄ™ z bólu na podÅ‚odze. Pochylili siÄ™ nade mnÄ… i zajÄ™li siÄ™ jajami. PrzyszÅ‚o mi na myÅ›l, że zaraz mnie wyjebiÄ…, ale tym razem byÅ‚o mi już wszystko jedno. Lecz nie o to im chodziÅ‚o. KopnÄ™li mnie tylko w jaja i dali spokój, a ja rzygaÅ‚em z bólu. Skuli mi rÄ™ce i wyszli, ciÄ…gle jeszcze rżąc ze Å›miechu. Pewnego razu wpadli do celi krzyczÄ…c i wrzeszczÄ…c. Jeden z nich wywijaÅ‚ gazetÄ…. OkazaÅ‚o siÄ™, że poprzedniego dnia alianci przeprowadzili ciężkie bombardowania. Irakijczycy zebrali zwÅ‚oki wszystkich dzieci, które zginęły podczas nalotu, i na pierwszej stronie gazety zamieÅ›cili fotografiÄ™ matek rozpaczajÄ…cych nad maÅ‚ymi ciaÅ‚kami. TÄ™ wÅ‚aÅ›nie stronÄ™ podsunÄ™li mi pod nos. ZaczÄ™li mnie bić tak wÅ›ciekle, jakbym to ja ponosiÅ‚ osobistÄ… odpowiedzialność za to, co siÄ™ staÅ‚o. RychÅ‚o zamieniÅ‚o siÄ™ to w normalne katowanie. Potem nastÄ…piÅ‚o dziesięć minut przerwy, a później powtórka. Dali wreszcie spokój dopiero gdy zemdlaÅ‚em. Kiedy przyszedÅ‚em do siebie, zobaczyÅ‚em, że zostawili gazetÄ™. PoczoÅ‚gaÅ‚em siÄ™ do niej i zaczÄ…Å‚em szukać czegoÅ›, o czym wiedziaÅ‚em z wczeÅ›niejszych pobytów na Bliskim Wschodzie. Wreszcie znalazÅ‚em, na górze, na pierwszej stronie. Jeden, jedyny czytelny dla Anglika znak — cyfrÄ™ cztery. ByÅ‚ wiÄ™c czwarty dzieÅ„ lutego. OznaczaÅ‚o to, że torturujÄ… nas już od piÄ™ciu dni.
|
WÄ…tki
|