X


- Miło ci było patrzeć, jak ją bił? - dopytywałam się, mając swój cel w zachęcaniu go do zwierzeń...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

- Nie patrzyłem - odpowiedział. - Zawsze odwracam głowę, gdy papa chce uderzyć psa albo konia, tak mocno wali. Ale w pierwszej chwili nawet byłem rad... zasłużyła na karę za to, że mnie pchnęła. Po odejściu papy zawołała mnie do okna i pokazała mi policzek skaleczony od środka o zęby. Miała w ustach pełno krwi. Potem zgarnęła szczątki portreciku wuja, usiadła twarzą do ściany i od tego czasu wcale się do mnie nie odzywa. Możliwe, że nie może mówić z bólu. Przykro mi o tym myśleć, ale jaka ona jest nieznośna z tym ciągłym płaczem! A taka blada i takie ma dziwne oczy, że aż się jej boję!
- Mógłbyś zdobyć klucz, gdybyś chciał?
- Tak, ale musiałbym iść na górę, a teraz nie mogę.
- W którym to pokoju?
- O, tego ci nie powiem! To nasza tajemnica! Nikt nie może tego wiedzieć, ani Hareton, ani Zilla. No! Zmęczyłaś mnie! Idź już sobie, idź! - Tu Linton zwiesił głowę na ramię i przymknął oczy.
Uznałam, że najlepiej będzie odejść bez widzenia się z Heatncliffem i sprowadzić z Drozdowego Gniazda odsiecz dla panienki. Zdumienie i radość służby na mój widok nie miały granic. Na wiadomość, że naszej panience nic się nie stało, chcieli biec z nowiną pod drzwi pana Edgara, ale ja zastrzegłam to dla siebie. Przez te kilka dni zaszła w nim wielka zmiana na gorsze: leżał smutny i zrezygnowany, oczekując już tylko śmierci. Wyglądał bardzo młodo: chociaż ukończył trzydziesty dziewiąty rok życia, sprawiał wrażenie młodszego przynajmniej o lat dziesięć. Myślał o Katy, bo szeptał jej imię. Dotknęłam jego ręki.
- Katy wraca, drogi panie! - powiedziałam cicho. – Żyje i jest zdrowa. Mam nadzieję, że dziś wieczorem tu będzie.
Ta wiadomość zrobiła na nim takie wrażenie, że aż się przeraziłam. Uniósł się na posłaniu, rozejrzał żywo po pokoju i opadł zemdlony. Gdy oprzytomniał, opisałam naszą przymusową wizytę i uwięzienie we Wzgórzach. Powiedziałam, że Heathcliff zmusił mnie do wejścia, co nie było całkiem zgodne z prawdą. Lintona starałam się jak najmniej oskarżać, a o okrutnym zachowaniu się jego ojca mówiłam oględnie. Czara smutku mego biednego pana była tak przepełniona, że nie chciałam dolewać ani kropli goryczy ponad miarę, o ile to było w mojej mocy.
Domyślił się, że jednym z celów jego wroga było zagarniecie na rzecz syna, a raczej dla siebie, całego majątku wraz z osobistym mieniem. Zdumiewało go jednak, dlaczego nie i chciano zaczekać na jego śmierć, nie wiedział bowiem, że siostrzeniec opuści ten świat nieomal jednocześnie z nim. Uważał wszelako, że powinien zmienić testament i zamiast zostawić córce majątek do własnego rozporządzenia, postanowił powierzyć go opiekunom, na dożywotni użytek jej, a potem jej dzieci, gdyby je miała. W ten sposób majątek nie mógłby wpaść w ręce Heathcliffa w razie śmierci Lintona.
Stosownie do otrzymanych rozporządzeń wyprawiłam posłańca po notariusza i czterech uzbrojonych ludzi po panienkę. Wszyscy wrócili z wielkim opóźnieniem. Posłaniec zjawił się pierwszy. Notariusza, pana Greena, nie zastał, czekał dwie godziny na jego powrót. Pan Green powiedział, że musi koniecznie załatwić pewną sprawę w miasteczku, ale że przed wschodem słońca będzie w Drozdowym Gnieździe. Czterej zbrojni wrócili bez panienki, z wiadomością, że jest chora, tak chora, że nie może opuścić swego pokoju, i Heathcliff nie chciał ich do niej dopuścić. Wyłajałam głupców za to, że uwierzyli w tę bajkę, której panu oczywiście nie powtórzyłam. Postanowiłam wyprawić się z nimi sama o świcie do Wzgórz i o ile nie wydano by nam branki dobrowolnie, uwolnić ją szturmem. Ślubowałam sobie po wiele razy, że mój pan zobaczy córkę, choćby ten piekielnik miał zginąć zabity na własnym progu.
Na szczęście, los oszczędził mi tej wyprawy i związanych z nią kłopotów. O trzeciej nad ranem zeszłam na dół po wodę. Przechodziłam właśnie przez hali z pełnym dzbankiem, gdy wzdrygnęłam się gwałtownie, słysząc mocne dobijanie się do drzwi frontowych.
- O, to Green! - powiedziałam opamiętawszy się. – Nikt inny! - i szłam dalej z zamiarem zawołania kogoś ze służby, żeby otworzył. Ale gdy rozległo się ponowne pukanie, nie głośne, lecz natarczywe, odstawiłam dzban i pobiegłam do drzwi sama. Świecił jasny księżyc. Nie, to nie był pan Green, lecz moja droga panienka. Rzuciła mi się na szyję i szlochając zawołała:
- Ellen, Ellen, czy tatuś żyje?
- Żyje, mój aniele, żyje! Bogu niech będą dzięki, że znów jesteś z nami, zdrowa i bezpieczna!
Zadyszana, tak jak stała, chciała biec na górę do pokoju ojca. Ale zmusiłam ją, aby usiadła, dałam jej napić się wody, umyłam bladą twarz i natarłam fartuchem dla wywołania słabych rumieńców. Powiedziałam jej, że pierwsza pójdę do pana uprzedzić go o jej powrocie; błagałam, aby zapewniła ojca, że będzie szczęśliwa z młodym Heathcliffem. Zrobiła wielkie oczy, ale wkrótce zrozumiała cel tego kłamstwa i obiecała, że nie będzie się skarżyć.
Nie mogłam się zdobyć na to, aby być obecną przy powitaniu ojca i córki. Stałam za drzwiami dobry kwadrans i dopiero potem ośmieliłam się podejść do łóżka. Ale oboje byli spokojni: rozpacz Katy była równie cicha, jak radość jej ojca. Podtrzymywała go, pozornie panując nad sobą, a on patrzył na nią jakby w ekstazie.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.