Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Na pamiątkę, małpo.
Chciała papierosa, a nie karabin!!! Ale nie mogła tego powiedzieć. Dante zaciągnął się znowu. Patrzył na gwiazdy migoczące na ekranach. - Ale pięknie - westchnął. - Brakuje tylko muzyki. Papierosa, papierosa, papierosa... Jak to powiedzieć przez zaciśnięte zęby? - Zaśpiewaj mi coś, Toy. Toy?... Robert J. SzmidtUmrzeć w Lea Monde Zaledwie ustały ostatnie dźwięki tęsknej ballady, drzwi karczmy otworzyły się z hukiem i razem z mroźnym powietrzem wszedł do izby postawny mężczyzna odziany w futra. W samym progu otrzepał śnieg z włosia na czapie i ramionach, po czym ignorując dziewkę; która zająć się osuszeniem rzeczy chciała, wystąpił na sam środek sali. Mrok już panował, jak to zwykle późną nocą bywa, gdy ogień na palenisku się dopala,, a zmęczeni podróżni spać idą. Wszyscy obecni jednako oczy na niego skierowali, gdyż energia bijąca z mężczyzny oblicza wydawała się niemal materialna. - Pomocy waszej, znamienici podróżnicy, potrzebuję - powiedział nowo przybyły głosem mocnym, acz niezbyt dobitnym, zdejmując czapę z wilczego futra i odsłaniając głowę. - Kobieta w potrzebie, dama serca mego, jedyna. Ona tam porwana... Urwał na chwilę, a cisza, jaka zapadła po tych słowach, martwa była jako czaszki przybitych na krokwiach trofeów. Nikt się nie poruszył, nikt nie odpowiedział. Przybysz po twarzach siedzących się rozejrzał i przestąpił kroków parę. - Azaliż nie ma między wami męża, który wspomógłby damę? - Krzyknął tym razem głośniej, budząc nawet gawiedź, co w końcu izby do snu się ułożyła. Odpowiedzi nadal jednak nie było. Tu, na krańcu świata znanego, w Górach Ognistych, wiele złego działo się za dnia. Nocą nikt przy zdrowych zmysłach nie wystawiłby nosa, gdy pośród kniei grasowały wyrgule i wszelkie inne czarcie stworzenie. Karczmarz, zażywny jegomość ó sinym licu - bowiem nigdy sobie z klientami nie folgował - wyszedł zza kontuaru i z rozłożonymi rękami ku przybyszowi podszedł, gdy ten stał w pozie pełnej wyczekiwania. - Szanowny panie i dobrodzieju - powiedział nisko się kłaniając. - Toć nie widzisz, że to kupców gromada jeno, srodze drogą umęczona. Nie znajdziesz tu bohaterów, a i sam nie idź w noc, bo żyw nie doczekasz kogutów piania. Tu pogranicze, tu inaczej rzeczy się mają. Rankiem wyślę umyślnego do grododzierżcy, on drużynę zbierze i za waści panią rychle wyruszy. Póki co, przyjmij ten garniec wina i ogrzej się przy ogniu. - Nie mogę - jęknął nieznajomy, odsuwając karczmarza. - Zanim noc się skończy, ona z zimna może skonać albo rozszarpana leżeć. Leśni ją zabrali, gdym konia z lodu uwolnić próbował. Na zachód przez las ją powiedli nie dalej niż pacierz temu. Jeśli ruszymy za nimi już teraz, szansa jest ich dopaść. Proszę, zaklinam, jeśli nie ma między wami takiego, co dla chwały czynu tego dokona, to dam tyle złota, ile owa panna waży... - Daj pokój, panie - rzekł znowuż karczmarz, wciskając przybyszowi garniec z winem i powtarzając: - Nie masz tu bohaterów, jeno kupców samych. - Zamilcz brusi pomiocie - dobiegło nagle z kąta sali głośne napomnienie. Spojrzał tam karczmarz, spojrzeli pozostali. Z kupy skór gramoliła się postać, zrazu nie bardzo widoczna, ale po chwili ktoś pochodnię podstawił i zgromadzeni ujrzeli przeciągającego się o1brzyma. Takim zdał się bowiem barbarzyńca, któren dopiero co się obudził, a teraz ziewał. - Daj no ten garniec i zawrzyj paszczę, bo chcę posłuchać, co szlachcic ma nam do powiedzenia - rzekł, prężąc mięśnie godne posągu, a nie śmiertelnika. - Niewiele więcej mogę rzec, niźli powiedziałem - rzekł przybysz. - Tyle złota oferuję, ile ona panna waży. - Azaliż nie jest mała? - zapytał barbarzyńca, ku środkowi sali idąc i szczerząc zęby w uśmiechu. - Bo ja za byle grosz nie będę życiem ryzykował. - Osiemdziesiąt pięć funtów, ani grama mniej - rzekł mężczyzna. - Czy zadowoli cię, mości wojowniku, taka waga? Stoi nasza umowa? - Stać może będzie - odrzekł południowiec. - Sami jednako nie pójdziemy, a gdy dojdzie do podziału... - Dla każdego tyle przeznaczę - powiedział przybyły. - Macie moje słowo.
|
Wątki
|