Jadaliśmy wszystkie posiłki razem z panem Heathcliffem...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ja nalewaÅ‚am herbatÄ™ i krajaÅ‚am miÄ™so w zastÄ™pstwie pani domu. ByÅ‚am wiÄ™c przy stole niezbÄ™dna. Katy siedziaÅ‚a zazwyczaj przy mnie. DziÅ› jednak przysunęła siÄ™ do Haretona i spostrzegÅ‚am niebawem, że jak nie znaÅ‚a miary w nienawiÅ›ci, tak teraz nie myÅ›li siÄ™ krÄ™pować w okazywaniu przyjaźni.
GdyÅ›my wchodzili do wielkiej jadalni, ostrzegaÅ‚am jÄ… szeptem, żeby nie rozmawiaÅ‚a i nie zajmowaÅ‚a siÄ™ zanadto kuzynem, bo to z pewnoÅ›ciÄ… rozdrażni pana Heathcliffa i oboje na tym ucierpiÄ….
- Nie będę - przyrzekła.
Zaledwie usiadła, zaraz się do niego przysunęła i zaczęła mu wtykać pierwiosnki do talerza z owsianką.
Chłopak bał się odzywać do niej w obecności pana, bał się niemal patrzeć. A ona wciąż się z nim przekomarzała: dwa razy z trudem powstrzymał się od śmiechu. Ja zmarszczyłam brwi, a Katy zerknęła na pana Heathcliffa, który, jak widać było po jego twarzy, zbyt był pochłonięty myślami, żeby na nas zwracać uwagę. Katy uspokoiła się i przez chwilę obserwowała go z wielką powagą. Ale potem znów zaczęła swoje figle, aż Hareton wybuchnął zduszonym śmiechem. Pan Heathcliff drgnął i oczy jego przesunęły się szybko po naszych twarzach. Katy odpowiedziała na ten wzrok zwykłym trwożliwym, a zarazem wyzywającym spojrzeniem, którego nie znosił.
- Dobrze, że siedzisz daleko ode mnie! - zawoÅ‚aÅ‚. – Po jakiego licha gapisz siÄ™ na mnie bezustannie tymi piekielnymi Å›lepiami? Spuść powieki i nie przypominaj mi o swoim istnieniu. MyÅ›laÅ‚em, żem ciÄ™ już oduczyÅ‚ Å›miechu.
- To ja się śmiałem - mruknął Hareton.
- Co ty tam gadasz? - zapytał dziedzic.
Hareton spuÅ›ciÅ‚ oczy na talerz i nie odpowiedziaÅ‚. Pan Heathcliff przyglÄ…daÅ‚ mu siÄ™ przez chwilÄ™ i znów gÅ‚Ä™boko zamyÅ›lony zabraÅ‚ siÄ™ do Å›niadania. KoÅ„czyliÅ›my już jeść, a mÅ‚odzi odsunÄ™li siÄ™ od siebie rozważnie. ZdawaÅ‚o siÄ™, że obejdzie siÄ™ bez dalszej awantury, gdy w drzwiach ukazaÅ‚ siÄ™ Józef. Po wÅ›ciekÅ‚ych oczach i drgajÄ…cych ustach poznaÅ‚am, że wykryÅ‚ krzywdÄ™ wyrzÄ…dzonÄ… jego ukochanym krzewom. MusiaÅ‚ przedtem widzieć Katy i Haretona w tej części ogrodu, gdyż mówiÅ‚ szybko, poruszajÄ…c szczÄ™kami jak przeżuwajÄ…ca krowa przez co byÅ‚o go jeszcze trudniej zrozumieć niż zwykle:
- Proszę mi wypłacić należność, bo odchodzę. Chciał człowiek umrzeć tu, gdzie służył sześćdziesiąt lat. Zamiarowałem przenieść książki i graty na strych, a kuchnię im zostawić dla świętego spokoju. Ciężko odejść od własnego komina, alem był gotów i na taką ofiarę. Ale skoro mi jeszcze zabrała ogród... mój ogród... nie, tego, panie, nie zniosę! Pan może się ugiąć pod jarzmem, jeżeli pan chce... ja tego niezwyczajny... staremu ciężko się przyzwyczaić... wolę kamienie tłuc przy drodze za ten kawałek chleba!
- Do rzeczy, stary głupcze! - przerwał mu Heathclitl. - Streszczaj się! O co ci chodzi? Nie będę się wtrącał w żadne kłótnie między tobą i Nelly - nie ruszę palcem, choćby cię wrzuciła do piwnicy z węglem.
- To nie Nelly! - zawołał Józef. - Z nią dałbym sobie radę, dzięki Bogu! Ona nikogo nie skusi! Nigdy nie była urodna, nie było na co wytrzeszczać oczu. To tamta królewna od siedmiu boleści, co to oczarowała naszego chłopca swymi zuchwałymi ślepiami i zaczepkami, aż... Nie, serce mi się kraje! Zapomniał o wszystkim, co człowiek dla niego zrobił, powyrywał mi najpiękniejsze krzaki w ogrodzie... cały rządek - lamentował stary, przejęty ogromem wyrządzonej mu krzywdy i niewdzięczności zakochanego Haretona.
- Czy ten dureń upił się dzisiaj? - zapytał pan Heathcliff. - Czy to o ciebie mu chodzi, Haretonie?
- WyrwaÅ‚em mu kilka krzaków - przyznaÅ‚ siÄ™ mÅ‚ody czÅ‚owiek - ale zasadzÄ™ je z owrotem.
- A po co wyrwałeś?
Tu Katy wtrąciła się nieostrożnie:
- Chcieliśmy tam zasadzić trochę kwiatów - zawołała. - To moja wina, to ja go namówiłam.
- A tobie kto, u diabła, pozwolił rozporządzać choćby jednym patykiem? - zapytał teść zaskoczony. - I tobie kto kazał jej słuchać? - zwrócił się do Haretona.
Chłopak oniemiał. Katy odpowiedziała za niego:
- Nie powinien mi pan skąpić kawałka ziemi pod kwiatki, przecież zabrał mi pan cały majątek!
- Twój majątek, bezczelna flądro! Nigdy nie miałaś żadnego majątku!
- I moje pieniądze! - dorzuciła gryząc spokojnie skórkę chleba i patrząc mu w oczy.
- Milczeć! - wrzasnął. - Precz stąd!
- I Haretona ziemiÄ™, i jego pieniÄ…dze! - ciÄ…gnęła niebacznie. - Jestem teraz z Haretonem w przyjaźni i wszystko mu o panu opowiem!
Heathcliff na chwilę oniemiał. Podniósł się bardzo blady. W oczach jego, gdy na nią patrzył, gorzała śmiertelna nienawiść.
- Jeżeli pan mnie uderzy, Hareton stanie w mojej obronie, więc niech pan lepiej siada.
- Jeżeli Hareton nie wyrzuci ciebie z pokoju, to drogo za to zapłaci! - zagrzmiał Heathcliff. - Więc próbujesz go buntować przeciwko mnie, przeklęta czarownico? Wynoś się stąd! Czy słyszysz? Wypędź ją do kuchni! Słuchaj, Ellen, pilnuj jej, bo jeśli mi się jeszcze raz nawinie na oczy, zabiję ją!
Hareton usiłował szeptem namówić Katy, aby wyszła.
- Wyrzuć ją! - ryczał Heathcliff. - Jeszcze gadacie? I podszedł ku nim groźnie, aby sam wypełnić swój rozkaz.
- On ciebie więcej nie posłucha, podły człowieku! - zawołała Katy. - Znienawidzi pana wkrótce tak samo jak ja!
- Cicho, cicho! - mruczał z wyrzutem młodzieniec. - Nie wolno ci tak do niego mówić! Daj spokój!
- Przecież nie pozwolisz mnie bić? - krzyknęła Katy.
- Więc chodź ze mną! - nalegał.
Ale już było za późno: Heathcliff bowiem .pochwycił ją.
- Teraz ty się wynoś! - rozkazał Haretonowi. - Przeklęta wiedźmo! Tym razem wyprowadziłaś mnie z cierpliwości. Pożałujesz tego!
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….