Byliśmy z dala od innych, ale na tyle blisko, że paląc swojego skręta mogliśmy słyszeć noworoczne postanowienia innych par i życzenia adresowane do gwiazd nad nami...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Bobby odwrócił się ku mnie i włożył mi skręta do ust. Sztachnęłam się i pamiętam, jak myślałam „Teraz powie coś poważnego... Czuję to”. Zaciągnął się szybko, wstrzymał, spojrzał w górę, wypuścił... spojrzał z powrotem na mnie.
„Laura?”
„Tak, Bobby”. Czułam, że mi ciepło i dobrze. Kocham trawkę.
„Laura, przepraszam, że sprawy układają się czasem tak, jak się układają... między nami. To znaczy, szkoda, że nie jesteśmy obydwoje, nie wiem”.
„Bobby, dajże spokój. Słucham cię. No co?”
„Nie mogę mówić za ciebie, ale czuję czasem, że jesteśmy obydwoje tacy sobie bliscy. Nawet kiedy ze sobą nie śpimy. Po prostu jesteśmy sobie bliscy...”
Obróciłam się na swoją stronę i oparłam głowę na ręce. Nie rozmawialiśmy od wieków. W dodatku byliśmy teraz zaprawieni. „Mów dalej, zgadzam się”.
„Kiedy indziej - nie wiem, cholera, co jest co. Tak jakbym odwalał całe swoje życie... wszystkie sprawy Bobby'ego Brigg-sa... ale nie dotyka to mnie tak, jak może powinno. Rozumiesz?”
Chciałam zrozumieć, więc strzeliłam „To znaczy istnieje jakby część ciebie, która chodzi do szkoły, wykonuje obowiązki, pracuje na godzinach i tak dalej, ale druga część, część która czuje i troszczy się, pozostaje gdzieś w głębi uśpiona?”
„Taak... taak coś w tym guście. Ale ja nie umiem tego zupełnie wyrazić”.
Podał mi peta do ostatniego sztachnięcia się. Postanowiłam to zrobić, podczas gdy on trzyma peta w koniuszkach swoich palców. Uwielbiam zapach skóry Bobby'ego. Zaciągnęłam się ostatni raz, a on kontynuował.
„Myślałem sobie, że ty i ja jesteśmy razem, bo tu właśnie oczekiwaliśmy, że będziemy. Czy to trzyma się kupy?”
Kiwnęłam głową. Wiedziałam, co mówi.
„Nie chcę, żebyśmy byli razem tylko dlatego, że mamy umowę w sprawie... To znaczy Leo i cały ten 'śnieg' dokoła. Czasem wydaje mi się, że to nie ma znaczenia, kiedy indziej znów myślę, że gdybyś musiała wybierać między 'śniegiem' a mną... myślę, że przegrałbym”.
Spojrzałam na koc, na którym leżeliśmy. Usiłowałam dojrzeć jego deseń w ciemności, ale widać było tylko niewyraźne cienie na tym, co wiedziałam, że jest czerwono-czarnym pledem. Skubałam nerwowo wełnę. Wreszcie mogłam na niego spojrzeć.
Powiedziałam mu, że czasem wybrałabym kokę ponad niego, ale czasem wybrałabym kokę ponad wszystkich. Powiedziałam, że nie chcę urazić ani jego ani nikogo innego. Czuję po prostu, że czasami stanowię lepsze towarzystwo sama dla siebie niż dla kogokolwiek innego, ze względu na to co dzieje się w moim życiu.
Bobby powiedział, że chyba to rozumie, ale chciał wiedzieć, czy kokaina stanowi dla mnie problem.
Powiedziałam mu, bardzo cicho, że zaczęłam naprawdę lubić kokę właśnie dlatego, że nie musiałam myśleć o „problemie”. Trawkę lubię z tego samego powodu.
Pamiętam, że powiedziałam „Nie mogę ci nic powiedzieć, Bobby. Po prostu nie mogę. Zrozumiem, jeśli zechcesz ode mnie odejść z tego powodu, ale po prostu nie mogę powiedzieć ani tobie ani nikomu innemu”. Wiedziałam, że kokaina stanowi problem, ale to było nic w porównaniu z BOBEM.
Bardzo długo nie mówił nic. Potem pocałował mnie. Całował mnie długo, a kiedy przestał i spojrzał na mnie, powiedział, że ja też nie wiem o wszystkich jego problemach i że będzie się starał zrozumieć mnie wtedy, kiedy nie będę chciała skakać z radości. Coś w tym rodzaju. Potem powiedział, że czuje, że należymy do siebie, przynajmniej czuje to w tej chwili.
Przez resztę nocy działy się dziwne rzeczy. Nie nieprzyzwoicie dziwne, po prostu inne niż to gdy zwykle byliśmy z Bobbym razem. Pieściliśmy się godzinami, a potem, mówię to z całą uczciwością, kochaliśmy się.
Bez gry, bez kontroli, bez ego, bez nieprzyzwoitych myśli czy myśli o czymkolwiek z wyjątkiem tego, co się dzieje. To było zdumiewające, przyznaliśmy obydwoje.
Wiedziałam, że kocham Bobby'ego wtedy i wiem, że kocham go teraz. Zastanawiam się tylko, jakim sposobem mogę sobie pozwolić na tego rodzaju wspaniałe, czyste uczucia bez popadania w tarapaty z BOBEM.
Dlaczego zawsze, ale to zawsze muszę czuć i robić wszystko w życiu z myślą o przyszłości? Dlaczego nie mogę po prostu kochać Bobby'ego, kłócić się z nim, całować go itd. bez przejmowania się, że mogę od tego umrzeć?
Dlaczego innym dziewczętom udaje się żyć szczęśliwie? Dlaczego nie mogę mu po prostu powiedzieć prawdy?
NIE ZNASZ PRAWDY.
A, jesteś.
ROZGARNIĘTA Z CIEBIE DZIEWCZYNA.
Czego chcesz?
TYLKO SIĘ MELDUJĘ.
O.K., jestem tu. Zameldowałeś się, a teraz idź sobie.
WIDZIAŁEM PALĄCE SIĘ U CIEBIE ŚWIATŁO PRZEZ SZEŚĆ NOCY Z RZĘDU.
Każdy, kto przechodził ulicą, je widział.
LAURO PALMER... BĄDŹ GRZECZNA.
Nigdy mnie tego nie uczyłeś.
GRZECZNA - DEFINICJA: NIE BĄDŹ ŹLE WYCHOWANA.
Doszłam do takiego punktu, że jest mi już wszystko jedno, BOB. Rób, co masz robić.
NIE MUSZĘ NIC ROBIĆ.
O, jak to miło. To wynoś się teraz z mojej głowy! CHCĘ CZEGOŚ.
Nie słyszę.
WIEMY OBYDWOJE, ŻE SŁYSZYSZ.
Pamiętniku, jestem tu w swoim pokoju sama. Miałam bardzo przyjemny dzień, a teraz siedzę w łóżku, na kocach, i piszę do ciebie. Wiem, że mogę to kontrolować. Wiem, że WIDZĘ BOBA, BO ON JEST RZECZYWISTOŚCIĄ, RZECZYWISTYM ZAGROŻENIEM - DLA CIEBIE, LAURO PALMER I DLA KAŻDEGO W TWOIM OTOCZENIU. BĄDŹ GRZECZNA. CIESZ SIĘ, ŻE MNIE WIDZISZ.
Nigdy!
W TEN SPOSÓB TYLKO SPRAWĘ POGARSZASZ.
To niemożliwe! Wypierdalaj z mojej głowy!
PODOBA MI SIĘ TU. MOGĘ SIĘ CHWILĘ ZATRZMAĆ.
W porządku.
BĄDŹ GRZECZNA.
Grzeczna? Ojej, BOB, to ty? To wspaniale, że wpadłeś do mojej głowy. Wiesz, że drzwi stoją otworem. A może byśmy poszli razem na spacer do lasu, BOB? No, chodźmy na spacer. Możesz wybrać dzisiejszą grę. Co to będzie... seks?
\
NIE, JESTEŚ PLUGAWA.
Mylisz się.
SPRÓBUJ JESZCZE RAZ, LAURO PALMER.
Nie jesteś tego wart. MAM WIADOMOŚĆ. Wiadomość od...?
ZMARŁEGO.
Zwariowałam! Ty nie istniejesz! To proste. Muszę pójść do lekarza, bo tworzę to. Panuję nad sytuacją. Uspokoić się. Muszę się uspokoić.
WIADOMOŚĆ: TRZYMANE JEST DLA CIEBIE MIEJSCE... LAURO PALMER.
Dość!
WRÓCĘ WKRÓTCE.
Widzisz, siedzisz w mojej głowie. Nikt oprócz ciebie nie znał szczegółów mojego snu o śmierci. Nawet Bobby.
BOB nie jest rzeczywistością.
Laura
7 stycznia 1988 r.
W OCZACH GOŚCIA
Trwam niezmiennie
Drapieżne zwierzę
Nieważne ile razy
Jestem napadana
Odsyłana do gniazda rodzinnego
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.