Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- Yerba, stary. Nie rób mi tego, Manu. Pomyśleć, że moglibyśmy sobie pogadać z okna do okna z tobą i Talitą, a może nadeszłaby seńora Gutusso, albo ta mała od posyłek i zagralibyśmy w cmentarz albo w jaką inną grę...
„Właściwie - pomyślał - sam mogę pograć w cmentarz”. Poszedł po słownik Królewskiej Akademii Hiszpańskiej, na którego okładce słowo „Królewska” było starannie pocięte żyletką, otworzył ją na los szczęścia i przygotował dla Manu następujący zestaw: „Korne kukle i kuczmy kleryków o klimakterycznych kontemplacjach kleszczą się klinem w klimacie klechd, klasycznie klinując ku kloakom klęskowe klempy”. - Kurwa - zachwycił się swoim dziełem. Pomyślał, że „kurwa” także mogłaby mu posłużyć za punkt wyjścia, ale z przykrością stwierdził, że nie figuruje w „cmentarzu”. Z drugiej jednak strony kurwatura, kunopies i kuropłoch kolidowały z kurem krzewiącym kukurydzę, a kulbaczona w karcerze kurtyzana kusząc kuszerowaniem krotochwilnie kołatała koromysłem do komnaty kunktatora. „Faktycznie cmentarz - pomyślał. - Nie rozumiem, jakim cudem to świństwo jeszcze się nie rozleciało”. Zabrał się do następnej gry, ale mu nie wychodziła. Zdecydował się na klasyczne dialogi i zaczął szukać kajetu, w którym zapisywał wypowiedzi podsłuchane w kolejce podziemnej, w kawiarniach, w barach. Miał prawie gotów 'Typowy dialog hiszpański, więc tylko go podretuszował, wylawszy przedtem na siebie dzbanek zimnej wody. TYPOWY DIALOG HISZPAŃSKI Lopez. Przez rok okrągły mieszkałem w Madrycie. Było to w okolicach roku pańskiego 1925. Perez. W Madrycie? Ależ właśnie wzmiankowałem wczoraj doktorowi Garcia... Lopez. Od 1925 do 1926 byłem profesorem literatury przy uniwersytecie. Perez. Mówiłem mu: „Człowieku, każdy, kto kiedykolwiek mieszkał w Madrycie, będzie to pamiętał do śmierci”. Lopez. Na katedrze specjalnie dla mnie stworzonej, ażebym mógł wykładać literaturę. Perez. Właśnie, właśnie. Wczoraj, dokładnie wczoraj, mówiłem do doktora Garcia, z którym od dawien dawna się przyjaźnię... Lopez. Oczywiście, jeżeli się tam żyło dłużej niż rok, łatwo jest zdać sobie sprawę z faktu, że poziom studiów pozostawia wiele do życzenia. Perez. To syn Paco Garcia, tego, który był ministrem handlu i hodował byki. Lopez. Dosłownie hańba, niech mi pan wierzy, jedna wielka hańba. Perez. Jasne, człowieku, szkoda słów. A więc doktor Garcia... Oliveirę trochę już znużył Dialog, zamknął więc zeszyt. „Siwa - pomyślał nagle. - O kosmiczny tancerzu, jakże błyszczysz, o brązie, wieczny pod tym słońcem”. Dlaczego wspomniał Siwę? Buenos Aires. Żyje się. Dziwaczne. W końcu ma się encyklopedię. De qué te sirvió el verano, oh ruiseńor. Pewno, że gorzej by było specjalizować się w czymś i na przykład przez pięć lat obserwować zachowanie szarańczy. Ale co za niebywała lista, popatrzmyż przez chwilę... Był to żółty papierek wycięty z jakiegoś urzędowego dokumentu. Publikacja UNESCO czy coś w tym rodzaju, z nazwiskami członków jakiejś birmańskiej komisji, co wciągnęło Oliveirę tak, że nie mógł opanować się, żeby nie napisać ołówkiem następującego bezsensownego poematu: U Nu, U Tin, Mya Bu, Thado Thiri Thudama U E Maung, Sithu U Cho, Wunna Kyaw Htin U Khin Zaw, Wunna Kyaw Htin U Thein Han, Wunna Kyaw Htin U Myo Min, Thiri Pyanchi U Tbant, Thado Maha Thray Sithu U Chan Htoon. - Trzy „Wunna Kyaw Htin” są może trochę monotonne - stwierdził przyglądając się poematowi. - Pewnie to znaczy coś ŕ la „Jego Najjaśniejsza Ekscelencja”. Niezgorsze też jest „Thiri Pyanchi U Thant”; tak, to brzmi najlepiej. A jak się wymawia „Htoon”? - Halo - zgłosił się Traveler. - Halo - odparł Oliveira. - Ale zimno, niech to szlag. - Przepraszam za zwłokę. Wiesz, gwoździe... - Jasne - zgodził się Oliveira. - Co gwóźdź, to gwóźdź, a w dodatku prosty... Zrobiłeś paczuszkę? - Nie - Treveler drapał się w brodawkę na piersiach. - Rany, co za dzień. Ogień z nieba leci. - Wolnego! - Oliveira dotknął zupełnie suchego podkoszulka. - Ty jesteś po prostu salamandrą, żyjesz w świecie nie kończącej się piromanii. A mate przyniosłeś? - Nie - powiedział Traveler. - Kompletnie zapomniałem o mate. Mam tylko gwoździe.
|
Wątki
|