ponieważ posłowie tego rzędu sami nie chcieliby, aby ich powtórnie obrano...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ani Posturzyń-
ski bowiem, ani Świniarski, ani Jezierscy z Falcem, Kruszewskimi, Klementowiczem i Wit-
kowskim nie ubiegaliby się o poselstwa w insurekcji przeciwko carowi. Tym sposobem sami
wyłącznie tylko patrioci zyskaliby plac dla siebie. Pytam się więc, gdy nowe wybory nie
przyszły, i nie mogły przyjść do skutku w rewolucji, cóż innego zostawało do uczynienia po
upadku dyktatury, jeżeli nie starać się o to przynajmniej, ażeby pierwsza kategoria znalazła
punkt niezachwianej, nieustającej, czynnej podpory dla siebie za sejmem, w ścisłym bezpo-
średnim związku z ludem stolicy, jednym słowem w klubie, w gminie miejskiej? Ci posłowie,
którzy chcieli szczerze Polski całej i niepodległej i wierzyli w sprawę, tych, mówię, kilkuna-
stu posłów, gdyby mieli wpływ w klubie i za każdym doznanym oporem w izbie udawali się
na skargę do klubu, czyliż nie wzięłaby ta mniejszość stanowczej przewagi w sejmie? Czyliż-
by jej rząd nie słuchał? Czyliżby się ich nie obawiali generałowie? Związek gminy miejskiej z
tą częścią izby byłby to t e r r o r y z m u s y s t e m a t y z o w a n y, nie przeczę; ale kto
myślał, że się u nas, w naszym położeniu, wśród naszych domowych i zewnętrznych nie-
przyjaciół bez terroryzmu obejść mogło, ten srodze się mylił. Większość sejmowa kontrre-
wolucyjna, niektóre części miasta albo obojętne, albo obumarłe, albo niechętne, a zatem sta-
tystyka moralna i sejmu, i stolicy zarówno, takiego terroryzmu jako lekarstwa wymagały. Że
tej myśli rewolucjoniści nie zrozumieli i nie wykonali (aczkolwiek tak łatwa była do wykona-
nia), pozostanie i dla nich, i dla pierwszej kategorii sejmowej ciężkim, niepodobnym do od-
parcia zarzutem, będzie to zawsze winą partii rewolucyjnej!! To, co starożytni zalecali: eadem
179
cupere, eadem odisse, eadem metuere129, te organiczne pojęcia, te cnoty i zasady każdego
stronnictwa chcącego ratować ojczyznę w niebezpieczeństwie były całkiem obce naszym re-
wolucjonistom.
Piszę te gorszkie prawdy nie dla poprawienia tych ludzi, tych dawnych kolegów moich, bo
to byłoby rzeczą daremną, ale przynajmniej, żeby ich tu za granicą zreflektować. Niechaj się
dzisiaj nie wywyższają nad inne partie i nie wykrzykują: m y j e d n i m i e l i ś m y r a c j ą!
Niechaj teraz nikogo nie oskarżają za przeszłość, bo łatwo by przekonać ich można, że w
okolicznościach przeważnych, że w chwilach stanowczych n i e z g o d ą, m a ł o ś c i ą i
d r o b i a z g a m i swymi najwięcej się przyczynili do upadku ogólnej sprawy. Niechaj nie
mówią: w s z y s t k o ś m y p r z e w i d z i e l i, c h c i e l i ś m y w s z y s t k i e g o d o b r
e g o d l a k r a j u. Bo ja, który byłem pośród nich, mógłbym im powiedzieć, że nic nie
przewidywali i do niczego szczerze się nie brali, że byli zawsze szczebiotliwymi jak dzisiaj,
napuszonymi jak dzisiaj, nieukami jak dzisiaj i na koniec śmiesznymi jak dzisiaj. Nie wie-
dzieli tego, że kto może, a nie umie zostać silnym w rewolucji, ten staje się równie występny
jak ten, kto wprost zdradza rewolucją. Nie umieli zaś zostać silnymi rewolucjoniści, bo się
zawsze kłócili ze sobą, bo jedni drugim zawsze starali się szkodzić i jedni drugich zawsze
obmawiali.
VII
LIST GENERAŁA HENRYKA DEMBIŃSKIEGO DO AUTORA
Zamiłowanie prawdy nakazuje mi odezwać się do Pana, abyś raczył bądź przez umiesz-
czenie tego listu, bądź inaczej w dziele swoim sprostować czynność p. Spaziera, który wy-
stawiwszy w nader fałszywym świetle wiele wypadków zaszłych, jako i osoby w nich figu-
rujące, znalazł korzystnym ledwie nie przy każdym rozdziale mnie lub moje pamiętniki jako
dowody na poparcie przytaczać. Nie weźmiesz mi pan za złe, że nieco dłużej nad tym się
rozwiodę, aby całą rzecz w najskrupulatniejszym wystawić świetle.
Po wyjeździe moim z Prus zatrzymałem się w Dreźnie. P. doktor Spazier starał się ze mną
zrobić znajomość, po której oświadczył mnie, że jest w chęci wydania dzieła o powstaniu
naszym, i prosił, abym mu udzielił szczegółów. Dałem mu odpowiedź, że nie chcę dawać
żadnych szczegółów w rzeczach, gdzie sam przez różne wypadki grałem niejaką rolę, dopóki
pamiętników, które przez czas bawienia w Krakowie za świeżej pamięci napisałem, nie ogło-
szę; lecz że pragnąc mu dać dowód, ile umiem jako Polak cenić jego dobre chęci dla sprawy
naszej, której zdawało się, że poświęcił swe pióro, chcę mu dać szczegóły wyprawy mojej do
Litwy, czego by próżno gdzie indziej szukał. Jakoż z dyktowania mojego napisał on dziełko
pod tytułem Mein Feldzug nach und in Lithauen und mein Rückzug von Kurszany. Lecz jak
to zakończyłem, gdy mnie prosił, aby go objaśnić w dalszych wypadkach, tego mu powtórnie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.