W tym momencie ciało Ainsona chwycił jakiś rodzaj drżączki...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Potwierdziły się wszystkie jego najgorsze podejrzenia wobec sił wymierzonych przeciwko niemu.
Bezmyślnie wziął od Pasztora zapalonego meskala i wessał jego aromat do płuc. Powoli rozjaśniło mu się w głowie.
– Przypuszczam, że coś więcej musi się kryć za tym ruchem ministra.
Dyrektor przyrządził sobie kolejnego drinka.
– Do tych samych wniosków doszedłem ostatniego wieczoru. Minister podał mi powód, który, chcemy czy nie, musimy zaakceptować.
– Jaki to był powód?
– Wojna. Siedzimy sobie bezpiecznie na Ziemi i łatwo zapominamy o tej wyniszczającej wojnie z Brazylią, która trwa już od tylu lat. Brazylia przejęła Kwadrat 503 i wygląda na to, że nasze straty w ludziach są wyższe niż donoszono. Aktualnie rząd od porozumienia z poobami bardziej interesuje się ich odpornością na ból. Jeśli w żyłach tych stworzeń krąży jakaś substancja, która sprawia, że zupełnie nie doświadczają bólu, rząd chciałby poznać jej skład. Jest to oczywiście potencjalna broń, która może przeważyć szalę wojny. Podsumowując, najważniejsze jest w tej chwili poznanie anatomii poobów. Musimy z nich zrobić jak najlepszy użytek.
Ainson potarł skronie. Wojna! Jeszcze więcej szaleństwa! Nigdy nie przyszło mu to do głowy.
– Wiedziałem, że do tego dojdzie! Wiedziałem, że tak będzie! Czyli że tamci zamierzają pociąć na kawałki oba nasze pooby – dorzucił głosem przypominającym skrzypiące drzwi.
– Zamierzają je pociąć w najdoskonalszy sposób z możliwych. Wprowadzą im elektrody w mózgi, usiłując wywołać ból. Spróbują tu przegrzać, tam zmrozić. W skrócie... postarają się odkryć, czy pozaziemscy rzeczywiście nie odczuwają żadnego bólu, a jeśli tak, czy ta wolność od bólu zrodziła się z naturalnej niewrażliwości, czy też spowodowały ją jakieś antyciała. Gwałtownie protestowałem przeciw całemu temu eksperymentowi, ale równie dobrze mogłem zachować milczenie, bo do decydentów nic nie dociera i tylko się im naraziłem. Jestem tak samo zdenerwowany jak ty.
Ainson zacisnął pięść i mocno nią potrząsnął.
– Za tym wszystkim stoi Lattimore. Wiedziałem, że jest moim wrogiem, odkąd go zobaczyłem! Nigdy nie powinieneś był pozwolić...
– Och, nie bądź głupi, Bruce! Lattimore nie ma z tym nic wspólnego. Nie możesz się wszędzie dopatrywać spisków. Zresztą, ostateczne słowo mają zwykle osoby u władzy, a nie te, które posiadają wiedzę. Czasami naprawdę dochodzę do wniosku, że większość ludzi to szaleńcy.
– Tak, może nawet wszyscy. Na przykład nie zaprosili mnie do lotu „Gansasem”! A przecież odkryłem te stworzenia, znam je! „Gansas” mnie potrzebuje! Musisz mi pomóc, Mihaly... w imię starej przyjaźni.
Pasztor ponuro potrząsnął głową.
– Nic nie mogę dla ciebie zrobić. Widzisz, że sam nie jestem obecnie w łaskach. Wszyscy musimy dbać przede wszystkim o własne tyłki. Poza tyrn, trwa wojna.
– Znowu używasz tej odwiecznej wymówki! Wszyscy ludzie zawsze byli przeciwko mnie, zawsze. Mój ojciec był przeciwko mnie, tak samo moja żona, mój syn... a teraz ty. Miałem o tobie lepsze zdanie, Mihaly. Zostanę publicznie poniżony, jeśli nie odlecę na „Gansasie” i... nie wiem, co wtedy zrobię.
Pasztor poruszył się niespokojnie, ścisnął mocniej szklaneczkę z whisky i zagapił się w podłogę.
– Na pewno niczego więcej ode mnie nie oczekiwałeś, Bruce. W głębi serca wiesz, że nigdy niczego od nikogo nie oczekiwałeś.
– I na pewno nie będę w przyszłości. Nie dziw się, że moje rozgoryczenie rośnie. Mój Boże, życie naprawdę jest ciężkie!
Wstał, zduszając niedopałek meskala w popielniczce.
– Sam wyjdę – powiedział.
Zdenerwowany, opuścił pokój i przeszedł obok ukradkowo zerkającej sekretarki. Wcale nie czuł się tak podle, jak się zaprezentował małemu Węgrowi. Ale pomyślał, że Mihaly’emu dobrze zrobi, gdy zobaczy, że niektórzy ludzie mają rzeczywiste problemy i nie są zwykłymi pozerami.
Podjął wcześniejsze rozważania. Człowiek nie szukał nowych planet (co kosztowało go sporo potu i wymagało poświęcenia) jedynie dla nadziei, że pewnego dnia znajdzie rasę istot, dla których – jeśli są wrażliwe – życie jest czymś więcej niż tylko ciężarem. Nie, istniała też druga strona tej monety! Człowiek leciał w kosmos, ponieważ życie na Ziemi jest piekłem, ponieważ... mówiąc dokładnie... współegzystencja z innymi istotami ludzkimi to doprawdy istna katorga i nieprzerwany ciąg przemocy!
Wprawdzie życie na pokładzie statku też nie było idealnie cudowne... Ten drań Bargerone, którego Ainson miał ochotę oskarżyć o wszystkie kłopoty... Nie, nie było cudowne, lecz przynajmniej wszyscy na statku mieli swoją pozycję, miejsce i stanowisko. Istniały też reguły, których trzeba się było trzymać i kary na wypadek, gdyby ktoś tych reguł nie przestrzegał. Być może w tym tkwił sekret poszukującego ducha. Tak, może zawsze pragnienie poznania tkwiło w sercach wszystkich wielkich odkrywców! Chociaż poszukiwanie nieznanego nie było łatwą pracą, najwyraźniej łączyło się z mniejszą ilością niebezpieczeństw niż te, które czaiły się w piersiach przyjaciół i rodziny. Nieznane diabły lepsze są od tych, które cię znają!
Ainson skierował się do domu rozgniewany, a jednocześnie jakoś zadowolony. Nigdy nie sądził, że sytuacja tak radykalnie się zmieni!
 
* * *
Kiedy Główny Odkrywca opuścił jego biuro, Mihaly Pasztor opróżnił szklankę, odstawił ją i ciężkim krokiem podszedł do drzwi bocznego pokoju. Otworzył je.
Młody człowiek siedział w wielkim fotelu, paląc meskala tak żarłocznie, jakby go jadł. Był szczupłej budowy i miał schludną bródkę, dzięki której wyglądał na więcej niż swoje osiemnaście lat. Jego zwykle inteligentna twarz teraz, gdy zwrócił ją z niemym pytaniem w stronę Mihaly’ego, wyrażała jedynie smutek i przygnębienie.
– Twój ojciec już wyszedł, Aylmerze – oświadczył Pasztor.
– Rozpoznałem go po głosie. Był tak podenerwowany jak zazwyczaj.
Weszli razem do biura.
Aylmer wsunął meskala do popielniczki na biurku i spytał:
– Czego chciał? Czy to miało coś wspólnego ze mną?
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.