W psycholingwistyce sporo badań poświęcono przetwarzaniu słów dwuznacznych, czyli homonimów...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Wiele danych wskazuje, że początkowo uruchamiane są wszystkie znaczenia danego wyrazu, dopiero kontekst redukuje je zwykle do jednego. Często cytowany jest eksperyment Swinneya (1979). Osoby badane z dwóch grup eksperymentalnych i jednej kontrolnej dokonywały decyzji leksykalnych na ciągach liter prezentowanych im wzrokowo, a jednocześnie słuchały zdań, w których występował homonim (jedno ze znaczeń takiego homo-nimu było powiązane z pokazywanym wyrazem), zaś grupie kontrolnej prezentowano zdanie neutralne. Tak np. eksponowanym ciągiem liter było słowo ant (mrówka), natomiast w słuchanym zdaniu słowem bezpośrednio poprzedzającym ekspozycję ant był homonim bug (pluskwa jako insekt i pluskwa jako ukryta wtyczka mikrofonowa). W jednej grupie eksperymentalnej kontekst zdaniowy wskazywał jednoznacznie na pierwsze (czyli powiązane z ant) znaczenie, w drugiej na 116 drugie (nie powiązane). Jeśliby kontekst zdaniowy uruchamiał od razu wyłącznie
SŁOWNIK UMYSŁOWY
właściwe znaczenie, to druga grupa eksperymentalna, mająca do czynienia tylko z nieodpowiednim znaczeniem słowa bug, powinna czasem swych decyzji leksykalnych nie różnić się od grupy kontrolnej, tymczasem czasy obu grup eksperymentalnych różniły się od kontrolnej, nie różniąc się zarazem w sposób statystycznie istotny między sobą.
Don Foss jest autorem innej psycholingwistycznej metody badawczej, zwanej monitorowaniem fonemu. Osoba badana czyta prezentowany jej materiał (cały tekst lub luźne zdania) i ma naciskać klucz, kiedy tylko napotka podany jej w instrukcji fonem, np. /b/, gdyby prezentowanym w eksperymencie materiałem były owe zdania z pluskwą jako insektem czy jako ukrytą wtyczką mikrofonową. W powtarzanych wielokrotnie badaniach Fossaijego współpracowników (por. Foss i Ha-kes, 1978) okazywało się, że czas reakcji osoby badanej (czas, jaki upływał od pojawienia się danego słowa do naciśnięcia klucza) był dłuższy przy słowach dwuznacznych niż przy mających tylko jedno znaczenie (a zaczynających się na tę samą, określoną w instrukcji, literę). Oznacza to, że osoba badana dłużej zatrzymuje się przy słowie dwuznacznym niż przy jednoznacznym. Czyni to jakby mimo woli, gdyż zadaniem jej jest jak najszybsze reagowanie na określoną literę, nie wyraz.
Potrzebne jest tu odróżnienie homonimii od polisemii (Lyons, 1977a/1983a), które niełatwo jest czasem precyzyjnie przeprowadzić. Otóż homonimy przy różnym znaczeniu mają podobną etymologię, jak cytowany tu przykład z języka angielskiego bug i odpowiadająca mu w języku polskim pluskwa, kiedy to drugie znaczenie jest metaforycznym użyciem pierwszego. Natomiast polisemia jest tam, gdzie takiej wspólnej etymologii nie da się pokazać, a przynajmniej trudno jest to uczynić. Np. pierze - rzeczownik i pierze - czasownik, czas teraźniejszy, trzecia osoba liczby pojedynczej. W tym przykładzie mamy do czynienia z homografa-mi, tj. z jednakową pisownią słów o różnym znaczeniu i etymologii. Polisemia może też obejmować homofony, tj. słowa jednakowo brzmiące; tu przykładem może być: morze i może. Dane z eksperymentów psycholingwistycznych dotyczą homonimii, owe polisemiczne przykłady wyrazów zachowują się jak słowa obojętne, niepowiązane.
Przyjrzyjmy się z kolei psycholingwistycznym badaniom nad antonimią. Ma ona swój odpowiednik w systemie poznawczym, co możemy nazwać tendencją do polaryzacji, do przechodzenia od symetrii do asymetńi. Do antonimów zaliczamy różnego rodzaju pary wyrazów pozostające w opozycji do siebie, takie jak przeciwieństwo : dobry - zły; długi - krótki; sprzeczność: prawda - fałsz; żywy - martwy; oraz komplementamość: mąż - żona; pytanie - odpowiedz. Przy komple-mentamości występuje relacja: jeśli a - to b i jeśli b - to a (jeśli ktoś jest mężem, to znaczy, że ma żonę i odwrotnie), przy sprzeczności zaś relacja: jeśli a - to nie-b, jeśli b - to nie-a (jeśli ktoś jest martwy, to nie może być jednocześnie żywy). Natomiast przeciwieństwa kontrastują ze sobą w sposób znacznie bardziej złożony. Występuje tu jedynie, choć nie bezwyjątkowo, zasada: jeśli b - to nie-a, ale nie 117
ROZDZIAŁ 9
odwrotnie. Długi może się okazać krótkim, ale krótki nie zostanie długim. Idzie tu o to, że dwubiegunowy wymiar przeciwieństwa, na którego biegunach lokują się oba antonimy, jest stopniowalny i do tego asymetryczny. Zobaczmy, o co chodzi.
Psycholingwistyczne badania nad antonimią zostały zainicjowane z jednej strony przez Charlesa Osgooda (Boucher i Osgood, 1969; Osgood, 1980), a z drugiej przez Manfreda Bierwischa (1967) i Herberta Ciarka (Ciark i Ciark, 1977). Należą tu też polskie badania Hanny Marczewskiej (1986), Michała Zagrodzkiego (1986) i Tomasza Skowrońskiego (Skowroński i Yan Gong-gu, 1992). Osgood wyszedł od znanego powszechnie zjawiska Pollyanny, czyli gry w zadowolenie, którą z powodzeniem uprawiała bohaterka książki Beatrix Potter. W psychologii zjawisko to nosi nazwę asymetńi pozytywno-negatywnej, gdyż w większości psychologicznych badań nad postawami wobec innych ludzi ustosunkowania pozytywne przeważają nad negatywnymi. Interpretuje się to na ogół tak, że te pozytywne traktuje się jako stan normalny, wyjściowy, wszelkie informacje negatywne go zakłócają, ale tym samym są lepiej zauważalne, skupiają uwagę itp. Zdaniem Osgooda znajduje to wyraz w języku. Słowa o Walencji pozytywnej są częściej używane, jest ich więcej w porównaniu z wyrazami o zabarwieniu negatywnym. Ludzie w opisie innych osób korzystają częściej z pozytywnego bieguna, np. w jego skalach dyferencjału semantycznego.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zĹ‚apiÄ…, to znaczy, ĹĽe oszukiwaĹ‚eĹ›. Jak nie, to znaczy, ĹĽe posĹ‚uĹĽyĹ‚eĹ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….