Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Grundy i Smash nie zwracali na to uwagi, lecz Dor czuł się nieswojo, a bluzka i spódnica Iren oklejały jej ciało.
Nie pójdę tak dalej i nie mam zamiaru zrzucać ubrania - ogłosiła dziewczyna. Sięgnęła do torby z nasionami, której zawartość uzupełniła na Wyspie Centaura, i wyjęła purpurowe ziarenko. Torba musiała być wodoszczelna, bo było ono suche. .Rośnij! - rozkazała, rzucając je na piasek.Wyrósł heliotrop. Otworzyły się i zapachniały grona drobnych, purpurowych ;kwiatów. Popłynęły fale gorącego, suchego powietrza. Roślina ta nie dążyła w stronę słońca - ona rywalizowała z jego żarem, wysuszając wszystko w swym pobliżu. Ich stroje szybko wyschły. Docenili to nawet Smash i Grundy, odziani w kurtki podarowane im przez centaury. Ogr zdjął też i wysuszył swe rękawice, a Iren rozpostarła w pobliżu rośliny swoje futro ze srebrzystą wyściółką.Czy wiemy, gdzie teraz pójść? - spytała dziewczyna natychmiast, gdy wyschła,Czy przechodził tędy Król Trent? - zapytał Dor pejzażu.Kiedy? - odpowiedział pytaniem piasek plaży.W ostatnim miesiącu.Nie sądzę.Przesunęli się nieco ku pomocy i Dor znów spróbował. I znów odpowiedź była negatywna. Nadeszło popołudnie, potem wieczór - przecięli Międzymorze i nic nie odkryli. Ta kraina nie widziała Króla. Może Królowa wciąż dysponuje iluzją niewidzialności - zasugerował Grundy. - I dlatego nic ich tu nie widziało.Ośle, jej iluzja nie działałaby tu, w Mundanii - burknęła Iren. Wciąż jeszcze była zła na golema za to, że musiała przez niego oddać połowę swych nasion eklektycznemu węgorzowi. Bardzo długo czuła urazę.Nie mam dokładnych wiadomości o wyprawie Króla Trenta - wtrącił Arnold. - Może opuścił Xanth inną drogą?Wiem, że poszedł tędy! - odparła Iren.Nawet nie wiedziałaś, że opuszcza Xanth - przypomniał jej Grundy. - Myślałaś, że spędza wakacje gdzieś w swym królestwie.Nie przyjęła tego do wiadomości.Przecież to jedyna droga prowadząca poza Xanth! - w jej głosie zabrzmiały histeryczne nutki.Chyba, że popłynął morzem - odezwał się Dor.Tak, mógł to uczynić - prędko przyznała mu rację. – Ale musiał gdzieś przybić do brzegu. Moja matka zapada na morską chorobę, gdy za długo podróżuje łodzią. Musimy wiec pójść plażą, pytając kamienie i rośliny.I uważając na mundańskie potwory - drażnił się z nią Grundy. - By nie mogły zajrzeć pod twoją spódnicę...Nie sądzę, by owe antymagiczne gatunki sprawiały zbyt wiele problemów - powiedział uczenie Arnold.Mimo że kopytny, trochę wie ten chytry! - wtrącił się Smash.Bez wątpienia więcej niż ty, niedorozwinięty ośle - odciął się Arnold. - Ostatnio zajmowałem się Mundania, zbierając informacje od imigrantów, i zgodnie z większością tych opowieści niemal wszystkie mundańskie rośliny i zwierzęta są stosunkowo bojaźliwe. Istnieje oczywiście pewien margines błędu, jak we wszystkich zjawiskach.Co rzekł ten wózek? - znów odezwał się Smash, oszołomiony sposobem wysławiania się Arnolda.Wózek! - powtórzył z oburzeniem Arnold. - Wózek to mały wóz. Jest to niski, ręczny pojazd, a nie istota, ty potworny ignorancie. I byłbym wdzięczny, gdybyś, zwracając się do mnie, używał mego należytego* imienia.Ten cieć sam chcieć głupek słówek jak półgłówek* - ucieszył się Smash.Dor rozkaszlał się, tłumiąc śmiech. Teraz, gdy ich nadzieje rozwiały się i łatwo było o wybuch, nie mógł dopuścić do dalszego zaostrzenia sytuacji. Grandy otworzył swe wielkie usta, ale chłopak zdążył go w porę powstrzymać. Golem, lubiący wyzwiska, tylko by dolał oliwy do ognia.. To Iren zdołała zażegnać kryzys.
|
Wątki
|