Pociągnął duży łyk whisky z wodą sodową i przypomiał sobie, że po raz ostatni pił mocny trunek wieczorem w "Porte Rose" w Cannes...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Whisky smakowała mu, więc pociągnął następny łyk.
Gretchen chodziła dokoła, ściskając zebranym ręce, obcałowując ich policzki, a kilka innych kobiet także miało załzawione oczy. Wydawało się, że nikt nie ma ochoty wyjść, jakby wszyscy chcieli możliwie najdłużej utrzymać więź zadzierzgniętą w ciągu kilku miesięcy wspólnej pracy. Wesley usłyszał, jak kobieta w średnim wieku zwraca się do Gretchen: - Niech cię Bóg ma w swojej opiece, od tej chwili będzie coraz gorzej.
Wesley zastanawiał się, jak to się dzieje, że kręcenie filmu, które dla większości tych zawodowców jest po prostu sprawą zwykłej rutyny, może wzbudzać takie emocje. Jemu także podobała się praca przy filmie, ale wcale mu nie zależało, żeby kogokolwiek z zespołu - poza Frances i Gretchen - zobaczyć jeszcze raz w życiu. Być może bez względu na to, co mówi Gretchen, w gruncie rzeczy nie jest wcale stworzony na aktora.
Kiedy ciotka podeszła do niego, pocałowała go w policzek i powiedziała: "Wesleyu Jordan, będzie mi ciebie brakowało", wiedział, że mówi szczerze.
- Bardzo ładnie przemawiałaś. Potrafisz się znaleźć w każdej sytuacji.
- Dziękuję, kochanie - powiedziała Gretchen, nie przestając patrzeć mu przez ramię, jakby kogoś szukała. - Wesley, czy Rudolf mówił ci, że nie przyjdzie albo że się spóźni?
- Nie. - Podczas ostatnich dni kręcenia wuj Rudolf powiedział mu jedynie, że pisał adwokat z Antibes i Wesley może już wrócić do Francji. Jeszcze nie kupił biletu. Nie przyznając się do tego nawet przed sobą, miał uczucie, że jeszcze nie jest gotów do opuszczenia Ameryki, że jeszcze zbyt wiele rzeczy zostało nie załatwionych.
- Dzisiaj miał znów jechać z Donellym do Connecticut - mówiła Gretchen, ciągle wypatrując brata ponad głowami otaczających ludzi - ale obiecał, że wróci o piątej. Już jest po siódmej. Rudolf nigdy się nie spóźnia. Nie mogę jeszcze wyjść z przyjęcia, bądź taki kochany i zadzwoń do hotelu, może Rudolf zostawił jakąś wiadomość?
- Oczywiście - powiedział Wesley szukając w kieszeni drobnych. Musiał wyjść ze studia do telefonu na zewnątrz, żeby zadzwonić do hotelu "Alonquin", gdzie wuj wynajmował pokój na te noce, które spędzał w mieście.
Chwilę czekał, bo Frances chichocząc rozmawiała właśnie przez telefon. Wesley odsunął się, ponieważ nie chciał słyszeć, co mówiła. Frances nie spieszyła się ze skończeniem rozmowy, wrzucając coraz to nowe monety do automatu. Wesley przyniósł ze sobą whisky i zanim Frances skończyła, wypił ją do dna. Słuchając tonu głosu Frances, bez rozróżniania słów, czuł, jak naprężają mu się mięśnie, miał nieprzyjemną świadomość spazmatycznego skurczu w lędźwiach i jądrach. Nigdy więcej, nigdy, obiecywał sobie, choć wiedział, że to kłamstwo.
Frances zakończyła wdzięczne chichoty, odwiesiła słuchawkę i skierowała się w stronę drzwi do studio, za którymi stał Wesley. Włosy jej opadły na ramiona, odrzuciła je do tyłu bardzo kobiecym ruchem ręki.
- Ach - powiedziała i znów zachichotała - cudowny chłopiec na czatach.
- Muszę zadzwonić - powiedział Wesley - ale najpierw mam coś do zrobienia. - Objął ją gwałtownie i pocałował w usta.
- No, nareszcie - powiedziała ze śmiechem - nauczyłeś się aktorstwa. Wiesz, jak okazywać namiętność w obecności mężów. - Głos Frances był lekko zmieniony pod wpływem alkoholu.
- Kiedy cię znów zobaczę? - Wesley trzymał ją za ramię, jakby siłą swoich rąk mógł sprawić, by mu się nie wymknęła.
- Kto wie? - Frances zachichotała. - Może nigdy. Może wtedy, kiedy dorośniesz.
- Wcale tak nie myślisz - powiedział udręczonym głosem.
- Kto wie, co ja myślę. Ja sama najmniej. Mam dla ciebie dobrą radę. Zabawialiśmy się, a teraz i to się skończyło. Zapomnij o tym.
Drzwi od studia otworzyły się i w smudze światła ukazał się mąż Frances.
- Puść ją - powiedział.
Wesley puścił Frances i cofnął się o krok.
- Wiem, coście robili przez cały czas - powiedział mężczyzna. - Nie myśl, że nie wiem. Ty dziwko!
- Uspokój się, Jack, proszę - powiedziała ostrożnie Frances.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.