Porucznik Lewis obejrzał prawo jazdy ofiary przez plastik, po czym podał torebkę O’Harze...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Prawo jazdy wystawiono na Anthony’ego J. DeZego, zamieszkałego przy Bouvier Street w południowej Filadelfii, czyli w obszarze nazywanym Małymi Włochami.
— Niech mnie szlag — mruknął reporter. — Tony Zee. To jego ciało?
Detektyw Godofski skinął głową.
— Taka śmierć pasuje do życia tego zbira — ciągnął O’Hara. — Z tego, co słyszałem ostatnio. Tony Zee szmuglował narkotyki z wybrzeża w ciężarówce przewożącej krewetki i ostrygi.
— Godofski — wtrącił porucznik Lewis — pomyślałeś o powiadomieniu jednostki do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej?
— Tak, poruczniku. Właśnie tam dzwoniłem.
— Znalazłeś na górze jeszcze coś interesującego? Detektyw pokazał drugą plastikową torebkę, w której znajdowały się łuski dwóch wystrzelonych nabojów.
— Kaliber siedem i pół — wyjaśnił. — Strzelba na króliki.
— Broni nie było?
— Nie było strzelby — uściślił Godofski. — Tony Zee miał w kaburze przy kostce rewolwer, Smith & Wesson Undercover, kaliber .38. Zostawiłem go dla facetów z laboratorium. Nawet nie zdążył wyjąć rewolweru, biedny drań.
— Co, do diabła, robiła córka H. Richarda Detweilera z takim drugorzędnym włoskim gangsterem jak Tony Zee? — spytał retorycznie Mickey O’Hara.
Porucznik Lewis wzruszył ramionami i bez słowa podjął wspinaczkę po schodach.
 
* * * 
Union League w Filadelfii to budynek w stylu wiktoriańskim — innymi słowy, niesamowicie brzydki — stojący po zachodniej stronie South Broad Street, dosłownie w cieniu posągu Billy’ego Penna, który wieńczy dach ratusza zajmującego skrzyżowanie ulic Broad i Market.
Na odcinku South Broad Street przed Union League obowiązywał całkowity zakaz postoju — pozostawienie przy chodniku samochodu groziło zatem jego odholowaniem. Przypominało o tym kilka dużych znaków.
Funkcjonariusz wydziału ruchu drogowego P.J. Ward, który kierował ruchem w środku South Broad Street, poczuł równocześnie zaskoczenie i rozdrażnienie na widok srebrnego porsche 911 zatrzymującego się przed Union League. Kierowca wyłączył światła, zatrzymał pojazd, po czym — jak gdyby nigdy nic — spokojnie z niego wysiadł. Był młody i nosił smoking. Obszedł tył pojazdu i otworzył drzwiczki swojej dziewczynie.
Ward natychmiast ruszył do auta wielkimi krokami.
— Hej, ty! Co robisz, jak ci się zdaje?! Młodzieniec odwrócił się, żeby stawić czoło policjantowi.
— Nie będę tu długo — odciął się. — Jestem w pracy. Mimo iż mężczyzna miał srebrną odznakę przypiętą do smokingu, funkcjonariusz Ward nie zamierzał mu tak łatwo odpuścić. Brał pod uwagę, że jeśli dobrze się przyjrzy odznace, być może odkryje, że ma do czynienia z prywatnym detektywem lub pracownikiem urzędu skarbowego, który wcale nie powinien tu parkować. Tak, tak, młody człowiek w smokingu jeżdżący porsche mógłby się okazać przemądrzałym, bogatym dupkiem, sądzącym, że może parkować, gdzie mu się żywnie podoba, i nikt go za to nie ukarze.
— Proszę chwileczkę poczekać — zawołał i przyspieszył kroku.
Odznaka była prawdziwa. Ward nadal wszakże nie wiedział, co ten bogaty dzieciak w porsche 911 chce zrobić.
— Nazywam się Payne, jestem z wydziału dochodzeń specjalnych — przedstawił się kierowca i wyjął identyfikator ze zdjęciem. Funkcjonariusz Ward raz tylko zerknął i wiedział, że ma przed sobą autentyk.
— Co planujecie?
— Muszę wejść tutaj na minutkę — odparował Matt. — Nie zabawię długo.
— Mam nadzieję — warknął funkcjonariusz Ward. Payne wziął Amandę za rękę. Weszli po schodach. Dotarli do obrotowych drzwi frontowych, przeszli je i znaleźli się w wejściowym holu. Matt natychmiast zauważył potężnego mężczyznę, który wyglądał na emerytowanego policjanta, lecz bardziej był dystyngowanym szwajcarem niż zwykłym odźwiernym.
Mężczyzna uznał wyraźnie, że oboje są tak elegancko ubrani i na pewno zostali tu zaproszeni.
— Dobry wieczór — odezwał się, po czym zauważył odznakę na klapie smokingu Payne’a i jego twarz wypełniło szczere zdumienie.
— Kolacja państwa Browne? — spytał Matt.
— Schodami w górę, proszę pana, a później w prawo — odrzekł portier, wskazując.
Payne i Amanda weszli po schodach. Matt odpiął odznakę i wsunął ją do kieszeni. Będzie jej potrzebował, gdy wróci na parking, teraz nie chciał jej pokazywać. Później wpadł na pewien pomysł.
— Weź — powiedział, wręczając dziewczynie kluczyki od porsche.
— Dlaczego? — spytała.
— No cóż, mam nadzieję, że zaparkujesz go dla mnie, a ja cię później złapię — odparł. — Naprawdę nie może stać przed budynkiem przez całą wieczność.
— A kiedy planujesz mnie… hm… „złapać”?
— Natychmiast, gdy będę mógł. Jeszcze dziś wieczorem musisz złożyć zeznania w wydziale zabójstw.
— Powiedziałam już temu detektywowi wszystko, co wiem.
— Ty tak uważasz — odparował Matt. — On nie. Wzięła od niego kluczyki.
— Miałam właśnie spytać… — mruknęła dziwnym tonem. — Nie chcesz mnie tu pewnie zostawić, prawda? Ale oczywiście musisz, zgadza się? Naprawdę jesteś policjantem!
— Przykro mi — odrzekł Matt.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.