Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Biada gdy spuszczono mosty i otwierano bramy wa-
rowni! Nimi wychodziÅ‚a bowiem kohorta, spieszÄ…c tÅ‚umić wszelkie zarzewie buntu! Biada Å»ydowi, kiedy mu więźniem przyszÅ‚o mijać te bramy i mosty! Rozkaz nowego prokuratora, żądajÄ…cy wykazu uwiÄ™zionych w fortecy Antonia, wypeÅ‚nio- no szybko. Nie minęły dwa dni od chwili, jak przesÅ‚uchano ostatniego z nieszczęśliwych, a spis gotowy leży na stole trybuna, obecnie urzÄ™dujÄ…cego. Za chwilÄ™ przeÅ›lÄ… go PiÅ‚atowi, prze- bywajÄ…cemu w paÅ‚acu na górze Syjon. Izba, w której przebywa obecnie trybun, jest obszerna i chÅ‚odna, urzÄ…dzenie jej odpowiada godnoÅ›ci komendanta i jego ważnemu stanowisku. Już jest późno, bo okoÅ‚o siódmej godziny dnia, i nie dziw, że tenże czuje siÄ™ zmÄ™czony i niecierpliwy. ChciaÅ‚ jak najprÄ™dzej wysÅ‚ać ra- port i pójść odetchnąć Å›wieżym powietrzem na dachu kolumnady, skÄ…d widzieć można mo- dlÄ…cych siÄ™ w podwórzach Å›wiÄ…tyni Å»ydów. PodwÅ‚adni trybuna niecierpliwiÄ… siÄ™ również i radziby spocząć; tymczasem nowe opóźnienie, bo oto wchodzi czÅ‚owiek z pÄ™kiem ciężkich kluczy, a dowódca mimo poÅ›piechu – zwraca siÄ™ ku niemu: – A toÅ› ty, Gezjuszu, chodź bliżej. Nowo przybyÅ‚y podszedÅ‚ do stoÅ‚u, przy którym siedziaÅ‚ trybun w wygodnym krzeÅ›le; wszyscy obecni spojrzeli i spostrzegli, że na twarzy przybyÅ‚ego wyrażaÅ‚o siÄ™ przerażenie i zarazem obawa. Ucieszyli siÄ™ wiÄ™c, chcÄ…c sÅ‚yszeć co powie: – O trybunie – zaczÄ…Å‚ mówić, oddajÄ…c niski pokÅ‚on – lÄ™kam siÄ™ powiedzieć. – Pewno jakie baÅ‚amuctwo lub nowa pomyÅ‚ka. – Gdybym mniemaÅ‚, że to pomyÅ‚ka, obawa moja nie byÅ‚aby tak wielka. – Chodzi wiÄ™c pewno o zbrodniÄ™ lub zaniedbanie obowiÄ…zku. Można bezkarnie Å›miać siÄ™ z Cezara, lub kląć bogi, ale znieważyć orÅ‚y, to by siÄ™ równaÅ‚o zbrodni. No, mówże! Dobiega mniej wiÄ™cej lat osiem, jak Waleriusz Gratus przeznaczyÅ‚ mnie na strażnika wiÄ™- zieÅ„ fortecznych – mówiÅ‚ z wolna klucznik. – PamiÄ™tam doskonale ranek, w którym objÄ…Å‚em obowiÄ…zki, a byÅ‚o to w dniu buntu i walki ulicznej. PobiliÅ›my oczywiÅ›cie Å»ydów, ale nie bez strat z naszej strony; poczÄ…tkiem zaÅ› owego buntu miaÅ‚ być zamach na Gratusa, który spadÅ‚ z konia, raniony dachówkÄ… rzuconÄ… z dachu. ZawoÅ‚ano mnie do niego i zastaÅ‚em go tu z obwiÄ…- zanÄ… gÅ‚owÄ…, siedzÄ…cego na miejscu, które obecnie, trybunie, zajmujesz. OznajmiÅ‚ mi Gratus o moim wyborze, oddal te numerowane podÅ‚ug cel klucze i poleciÅ‚, abym siÄ™ z tymi godÅ‚ami mego urzÄ™du nigdy nie rozÅ‚Ä…czaÅ‚. Na stole leżaÅ‚ zwój pergaminów. Gratus wziÄ…Å‚ go w rÄ™kÄ™, rozwinÄ…Å‚ i rzekÅ‚: oto sÄ… plany trzech cel: ta pierwsza – tu wskazaÅ‚ podziaÅ‚ wyższego piÄ™tra na jednej z kart – ta druga, a ta najniższego, trzeciego piÄ™tra. OddajÄ™ ci je w zaufaniu. WziÄ…Å‚em je z jego rÄ™ki. a on dodaÅ‚: oto masz klucze i mapy; idź zaraz i rozpatrz siÄ™ rozporzÄ…dzeniu, a obejrzyj dokÅ‚adnie. GdybyÅ› jeszcze nie byÅ‚ dość siebie pewny, zarzÄ…dź, jak uznasz za najlep- sze, bo po mnie ty sam jesteÅ› panem. – SkÅ‚oniÅ‚em mu siÄ™ i chciaÅ‚em wyjść, ale prokurator przywoÅ‚aÅ‚ mnie raz jeszcze i mówiÅ‚: zapomniaÅ‚em ci coÅ› powiedzieć, daj mi mapÄ™ trzeciego piÄ™tra – daÅ‚em mu, a on rozÅ‚ożywszy jÄ… na stole, rzekÅ‚: Widzisz tu tÄ™ celÄ™? – wskazaÅ‚ palcem na numer V. – W niej zamkniÄ™ci sÄ… trzej ludzie, którzy dowiedzieli siÄ™ tajemnicy zagrażajÄ…cej bezpieczeÅ„stwu paÅ„stwa rzymskie- go, jakim sposobem... nie wiem, ale muszÄ… cierpieć za swÄ… ciekawość, bo ona w takich przy- padkach gorszÄ… jest od zbrodni. Tu spojrzaÅ‚ na mnie surowo i mówiÅ‚ dalej: za karÄ™ wyÅ‚upiono im oczy i wyrwano jÄ™zyki, a skazani sÄ… na caÅ‚e życie. Jeść i pić podawać im bÄ™dziesz otwo- rem w murze, sÅ‚yszaÅ‚eÅ›? – OdpowiedziaÅ‚em twierdzÄ…co, on zaÅ› mówiÅ‚ dalej: Jeszcze jedno, a zapamiÄ™taj to sobie. – MówiÄ…c to, spojrzaÅ‚ na mnie groźnie. – Oto wejÅ›cie do ich celi, numer V, sÅ‚yszysz Gezjuszu? – wskazaÅ‚ palcem na mapÄ™, żebym lepiej zapamiÄ™taÅ‚ – żeby mi go nig- dy nie otwierać, żeby tam nikt, nawet ty, nigdy nie chodziÅ‚. – A w razie Å›mierci, to cóż? – spytaÅ‚em. 179 – Gdy umrÄ…, cela stanie siÄ™ ich grobem; na to ich tam zamkniÄ™to: cela zresztÄ… jest zakażona trÄ…dem. – Rozumiem – odparÅ‚em i posÅ‚uchanie skoÅ„czyÅ‚o siÄ™. Tu Gezjusz wyjÄ…Å‚ z zanadrza swej tuniki zwój pergaminowy, pożółkÅ‚y od
|
WÄ…tki
|