— Przepraszam — usprawiedliwiÅ‚ siÄ™ Donal...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
— Nic to dla mnie nie znaczy.
ArDell chwycił nagle Donala za ramię zdumiewająco silną ręką.
— Nie rozumiesz? — powiedziaÅ‚ cicho. — Przypadek dopuszcza każdÄ… moż-
liwość, nawet zagładę. Ona musi nadejść, gdyż decyduje o tym przypadek. Jako
że nasza statystyka społeczna zaczyna operować coraz większymi liczbami, przyjmujemy również taką możliwość. W końcu to musi nadejść. Musimy zniszczyć
siebie. Nie ma wyboru. A wszystko dlatego, że wszechświat jest dla nas jak zbyt duże ubranie. Pozwala, byśmy za bardzo się rozrastali, za szybko. Osiągniemy
statystycznie krytycznÄ… masÄ™. . . i wtedy — strzeliÅ‚ palcami — koniec!
— Cóż, to jest problem na przyszÅ‚ość — skonkludowaÅ‚ Donal. Po czym jed-
nak, ponieważ nie mógł pozostać obojętny na odczucia tamtego, dodał łagod-
niej: — Dlaczego tak bardzo ciÄ™ to martwi?
— Jak to, nie rozumiesz? — spytaÅ‚ ArDell. — JeÅ›li wszystko ma zniknąć, jak
gdyby nigdy nie istniało, to jaki jest w tym sens? Co po nas zostanie? Nie mam na myśli rzeczy, które budujemy. . . one szybko niszczeją. Ani wiedzy. To tylko 28
kopiowanie z otwartej księgi i przekładanie na nasz język. To muszą być rzeczy, których nie było na początku świata i które dopiero my do niego wnieśliśmy.
Rzeczy takie, jak miłość, dobroć. . . i odwaga.
— JeÅ›li odczuwasz to w taki sposób — zapytaÅ‚ Donal, delikatnie uwalniajÄ…c
ramiÄ™ z chwytu ArDella — to dlaczego tyle pijesz?
— Ponieważ jestem tchórzem — odparÅ‚ ArDell. — Przez caÅ‚y czas wyczuwam
ten ogrom, jakim jest wszechświat. Picie pomaga mi wymazać tę straszną wiedzę, co się może z nami stać. To dlatego piję. Żeby nabrać odwagi, którą czerpię z butelki, żeby dokonywać tak drobnych rzeczy, jak przetrwanie przejścia fazowego
bez lekarstwa.
— Po co? — spytaÅ‚ Donal, którego aż kusiÅ‚o, żeby siÄ™ uÅ›miechnąć. — Co
dobrego miałoby z tego wyniknąć?
— W pewnym sensie stawiam temu czoÅ‚o. — Ar Dell utkwiÅ‚ w nim spojrzenie
ciemnych, proszÄ…cych oczu. — To tak, jakby mówić — w tej jednej maÅ‚ej spra-
wie — chodź, rozerwij mnie na kawaÅ‚ki, rozrzuć mnie po swoje najdalsze kraÅ„ce.
Potrafię to znieść.
Donal potrząsnął głową.
— Nie rozumiesz — stwierdziÅ‚ ArDell osuwajÄ…c siÄ™ na stoÅ‚ek. — Gdybym
mógł pracować, nie potrzebowałbym alkoholu. Ale obecnie jestem odsunięty od
pracy. Z tobÄ… jest inaczej. Masz swoje zadanie do wykonania. I masz odwagÄ™. . .
prawdziwą odwagę. Pomyślałem, że może mógłbym. . . zresztą nieważne. Tak czy
inaczej, odwagi nie można przekazać.
— Lecisz na HarmoniÄ™? — spytaÅ‚ Donal.
— DokÄ…d idzie mój książę, tam ja idÄ™ — odpowiedziaÅ‚ ArDell i znowu par-
sknÄ…Å‚ Å›miechem. — PowinieneÅ› kiedyÅ› przeczytać mój kontrakt. — OdwróciÅ‚ siÄ™
do baru. — Jeszcze jedna whisky?
— Nie — odmówiÅ‚ Donal wstajÄ…c. — JeÅ›li mi wybaczysz. . .
— Zobaczymy siÄ™ jeszcze — mruknÄ…Å‚ ArDell, zamawiajÄ…c nastÄ™pnego drin-
ka. — OdwiedzÄ™ ciÄ™.
— Dobrze — powiedziaÅ‚ Donal. — Na razie.
— Na razie.
ArDell wziął z baru na nowo napełnioną szklaneczkę. Nad ich głowami zno-
wu rozległ się dzwonek i głos oznajmił, że do rozpoczęcia przejścia fazowego
pozostało tylko siedemdziesiąt parę minut. Donal wyszedł.
Pół godziny od powrotu do kabiny, gdzie jeszcze raz dokładniej przestudiował
umowę Anei, Donal nacisnął guzik na drzwiach apartamentu Williama, księcia
i przewodniczącego Rady Cety. Czekał.
— Tak? — odezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os Williama nad jego gÅ‚owÄ….
— Donal Graeme, sir — powiedziaÅ‚ Donal. — JeÅ›li nie jest pan zajÄ™ty. . .
— Ależ, oczywiÅ›cie, Donalu. Wejdź!
Drzwi otworzyły się przed nim na oścież i Donal wszedł.
29
William siedział na prostym krześle przed pulpitem, na którym leżał plik papierów i przenośne urządzenie rejestrujące. Pojedyncza lampa świeciła bezpo-
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….