— I zrobię coś, czego potem będę żałowała...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

26
— Oczywiście, pani — Raladan rozłożył ręce. — Oczywiście, że każdy wpłynąłby
najpierw na Morze Zwarte.
— Każdy, tylko nie ty — powiedziała ze szczerym podziwem. Ale jak. . . ? Znów
pochylili się nad mapą.
— Tutaj nie ma przejścia. A tu znów mielizny. . . Ten przesmyk? Raladan, tam po-
szło na dno kilka statków! Nie ma przejścia!
— Jest. „Gwiazda” przeszłaby tamtędy nawet z pełną ładownią. A teraz mamy pustą.
Ale, oczywiście, wejdź śmiało w ten przesmyk, a zobaczysz skały tam, gdzie powinien
364
być kil. . . Trzeba trzymać się prawej strony, bez przerwy. Nie zawsze można, bo gdy wieje od wschodu, wysoki i zalesiony brzeg daje odbicia wiatru. Teraz jednak powinniśmy przepłynąć. Cały czas prawą stroną, a gdy z dziobu zobaczysz znowu morze, ku
środkowi. Pływaliśmy tamtędy wielokrotnie. Na „Wężu”.
— Był zwrotniejszy i chodził na wiatr. — Zasępiła się.
— Był też większy i głębiej zanurzony. A że chodził na wiatr, tam i tak nie ma gdzie
halsować. . . A wiatr mamy dobry i nie zmieni się dziś ani jutro.
Potrząsnęła głową.
— Skąd ty to wszystko wiesz, Raladan? Znasz każdą cieśninę, każdy przesmyk,
każdą rafę i każdą mieliznę. . .
— Tylko wokół Garry, gdzie indziej jest gorzej. A na Zachodnim Bezmiarze byłem
tylko raz. Z twoim ojcem, pani.
Znów spojrzała na mapę.
— To nam skróci podróż o dzień albo dwa — skonstatowała.
— I pozwoli ominąć szlak, którym wszyscy pływają — dorzucił.
— To prawda.
365
— Jeszcze jedno. . .
Zawahał się. Ponagliła go gestem.
— Przejdziemy tą drogą. . . ale żagiel musi wisieć porządnie, a ta banda nie może
pić. W tej cieśninie potrzebny jest sprawny okręt i sprawna załoga.
Popatrzyła uważnie.
— No, dobrze.
Poprawiła fular i wyszła. Stanął w otwartych drzwiach, wystawiając twarz do słoń-
ca. Pogoda była piękna; przy lekkim, przyjemnym wietrze to słońce wcale nie męczyło.
Zresztą, było już późne lato.
— Hej, chłopcy! — zawołała.
Raladan popatrzył na pokład.
Załoga złaziła się powoli, zgiełkliwie i z uciechą.
— Nie ma picia, chłopcy!
Ujęła się pod boki, słysząc głosy protestu.
— Nie ma picia! Do jutra ani kubka!
— Mamuśka! — zawył krępy, pryszczaty drab. — My dla cię. . . my wszystko!. . .
366
Zatoczył się cokolwiek. Ktoś go podtrzymał solidarnie.
— Wszystko! — ozwały się głosy. — Wszystko!
Pilotowi zachciało się rzygać. Odwrócił się i zatrzasnął drzwi. Wiedział, że wieczo-
rem hołota będzie piła tylko zdrowie „mamuśki”.
Lerena wróciła po chwili.
— Wydałam rozkazy — powiedziała.
Skinął głową.
Gdy tak stała, pochylona nad mapą, uległ złudzeniu, że widzi Ridaretę. Nie po raz
pierwszy odniósł takie wrażenie. Były do siebie zdumiewająco podobne: Lerena i jej
siostra jak dwie krople wody i obie do Ridarety. Ten sam wzrost, te same sylwetki, te
same włosy, podbródki i oczy. . . Gdyby teraz Lerena zdjęła fular i zawiązała czarną
opaskę. . . w półmroku łatwo mógłby się pomylić.
Były w tym samym wieku. . .
Fenomen, którego nie pojmował. Wszelkie próby wyjaśnienia zawiodły. Ridareta
była brzemienna, gdy odnalazł ją na Małej Agarze. Wiedział, od kogo ta ciąża pochodzi, Ridareta zresztą tego nie taiła. W każdym razie nie przed nim.
367
Ale ciąża trwała trzy miesiące. Potem także nic nie działo się normalnie. . . Córki Ridarety rosły, dojrzewały i doroślały — wszystko to trzy razy szybciej, niż wymagały
prawa natury.
Co było przyczyną, nie wiedział.
Ridareta także nie wiedziała. Chociaż z drugiej strony. . . czuł, że dziewczyna ma
jakąś tajemnicę.
Teraz, mając po osiem lat, córki Ridarety i Rapisa były z wyglądu, zachowania
i rozumu dwudziestoczteroletnimi kobietami.
Niespełna dwadzieścia pięć lat miała ich matka.
Lerena wciąż patrzyła na mapę.
— Raladan — powiedziała, a gdy podszedł, wskazała ręką na wschód i zachód od
Szereru. — Co jest. . . tam?
— Bezmiary, pani.
— Bezmiary. . .
Uniosła głowę i już wiedział, o co zapyta.
— A dalej?
368
— Myślę, że nikt tego nie wie.
— Nie znamy żadnych lądów poza Szererem — mówiła jakby do siebie — ale czy
to znaczy, że ich nie ma?
— Może są. Niektórzy mówią, że jest wiele takich lądów jak Szerer. Ponoć każdy
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.