Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Thorkild spróbował inaczej.
— Parlez–vous français? Odpowiedzi nie uzyskał. — Sprechen Się deutsch? — spytał już niemal rozpaczliwie. Baby ze ścierkami w rękach gapiły się na niego jak na mówiącego konia. „We cze”, powiedział Thorkild, „dablju si”, „nul nul”, bez skutku. Nagle przypomniał sobie chorą ciotkę Alicji. — Siusiu! — zawołał z jękiem. Baby rozpromieniły się światłem nadziemskim. Zrozumiały cudzoziemca! Rzuciły ścierki, chwyciły go za rękę, zawlokły do stosownego przybytku, stanowiącego bez wątpienia skandaliczną kompromitację kraju, ale jednak służącego celom sanitarnym. Popłakałam się, kiedy Alicja mi to opowiadała, tylko Duńczyk jest zdolny do czegoś podobnego, „parlez–vous français” do tych bab, myjących podłogę pod Klimczokiem…! Problemem był dla niej także porzucony Janek, aczkolwiek kwestię rozstania omówiła z nim już wcześniej. Janek zachował się szlachetnie i po dżentelmeńsku, pozostali w przyjaźni i Alicja uparła się obdarować go prezentem. Zadzwoniła, kazała mi kupić i przysłać płaszcz ortalionowy odpowiedniego rozmiaru, wówczas u nas rarytas. Marcina do domu towarowego zawlokłam siłą, bo na kogoś musiałam ten płaszcz przymierzyć, numeracje bywały rozmaite. Marcin nienawidził przymierzania garderoby, poświęcił się, stał jak drewno z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi zębami, ja zaś szalałam wokół niego, usiłując wybrać egzemplarz najlepszy. Ekspedientki patrzyły na nas jakimś dziwnym wzrokiem i okazywały lekkie wahanie, ale nie zwracałam na nie uwagi. Wybrałam, wysłałam, następnie dostałam list od Alicji. Zaczynał się słowami: „Janek, mimo zerwania ze mną, nie zmienił płci…” Okazało się, że kupiliśmy damski płaszcz potwornego rozmiaru, na przeraźliwie wielką babę. Alicja grzecznie pytała, co ma teraz z tym zrobić, bo Horpyn u nas mało. Chyba jednak udało jej się go sprzedać. Historia z kiełbasą, uwieczniona w Lesiu, też była prawdziwa. Marcin dostał z Polski zwyczajną, a może jałowcową, jego szef, zainteresowany polskim językiem, zapamiętał nazwę produktu prawie dobrze i rzekł: — Kał… basa… — Mocz tenora — odpowiedział Marcin zupełnie odruchowo i trochę pod nosem. Szef miał dobry słuch, z zaciekawieniem spytał, co to takiego. Marcin zgłupiał do tego stopnia, że wyjaśnił, iż taką nazwę nosi w Polsce gatunek kiełbasy. Szef się tych słów nauczył. W czasie tego pierwszego pobytu w Danii zaczęłam pisać Krokodyla z kraju Karoliny i od razu zamordowałam Alicję, tylko po to, żeby móc napisać o kłusakach w Charlottenlund. Kłusaki na Amager nie przysparzały mi aż takiego natchnienia, mimo iż tam właśnie trafiłam Hermoda, tam Florens przyszła pierwsza na krótkim dystansie, tam odbywał się mityng skandynawsko—radziecki i obydwoje z Marcinem mieliśmy straszny kłopot, co powinniśmy grać ze względów patriotycznych. Rozstrzygnęliśmy sprawę, mieszając duńskie z ruskimi, i trafiliśmy rekordowy porządek, z tym że był to rekord w dół. Czternaście koron za pięć. Mimo wszystko jednak wolałam Charlottenlund. Wprowadzę malutką dygresyjkę, żeby przy okazji uczcić Danmarks Akvarium, jedno z najcudowniejszych miejsc na ziemi. Od wielu osób słyszałam, że w chwili depresji, chandry i zdenerwowania jadą posiedzieć sobie w Dansk Akvarium i turbulencje duszne same im przechodzą. Spokój tam panował niebiański, oczywiście pod warunkiem, że nie był to okres turystyczny i nie szalał akurat wewnątrz tabun rozwydrzonych bachorów. Jak łatwo zgadnąć, znajdowały się tam ryby, barakudy, piranie i inne żyjątka wodne. Także węże i żółwie, no i jeden żółw omal nie oderwał od wyścigów mnie i mojego syna, Jerzego. Oczywiście było to później, Jerzy przyjechał, zabrałam go do Charlottenlund, przed gonitwami poszliśmy do Dansk Akwarium i na samym wstępie natknęliśmy się na olbrzymiego żółwia, który wchodził na pieniek. Odbywało się to w ten sposób, że powolutku opierał jedną nogę na najniższej nierówności pieńka, powolutku unosił się w górę, powolutku celował drugą nogą w następną nierówność pieńka, ta pierwsza noga obsmykiwała mu się i powolutku spływał w dół. Zaczynał od początku, powolutku opierał pierwszą nogę…
|
Wątki
|