latać na dół po herbatę...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

— Nie szkodzi, lubiÄ™ piwo. Czekaj. . . W czym siÄ™ pije?
— O cholera, zapomniaÅ‚am o szklankach. No nic, sÄ… tu jakieÅ› naczynia. . .
Napełniając ostrożnie piwem eleganckie kieliszki do wina i okazując dobrą
pamięć, Kocio od razu przystąpił do rzeczy.
— Co to za jakieÅ› japoÅ„skie kulki? PowiaÅ‚o przy nich tajemnicÄ…. Możesz mi
powiedzieć?
Zawahałam się. Waldemar nie chciał, wiadomo dlaczego, nie życzył sobie
konkurencji. Uznałam, że Kocio mu nie zagrozi, i opowiedziałam o kulkowym
szaleństwie.
— A, to dlatego. . . ! — wyrwaÅ‚o mu siÄ™.
— Co dlatego?
— Dlatego od jakiegoÅ› czasu za skarby Å›wiata nie można dostać grubszych
brył. Wszystko płaskie! Nie bez powodu przecież wybrałem się tu właśnie teraz,
chciałem zobaczyć, co się dzieje. Okazuje się, że kulki. Do czego im to?
— Nikt nie wie. A niechÄ™tnie siÄ™ o nich mówi, bo, jak sÄ…dzÄ™, w grÄ™ wchodzi
przemyt. Nie wierzę, żeby nasz handel zagraniczny zdobył się na taki sensowny
interes.
— I sÅ‚usznie. Bursztynem handlować nie umiemy. ZresztÄ…, niczym. . . Ale tro-
chę jestem rozczarowany, myślałem, że zobaczę potężniejsze niezwykłości. Ro-
bactwa nie było.
— Bursztyny z robakami Waldemar trzyma oddzielnie. PorzÄ…dnie schowane,
bo ten cały Baltazar ma miły zwyczaj węszyć po domach, jak nikogo nie ma.
— Kradnie?
— Gdyby kradÅ‚, jego noga już by tu nie postaÅ‚a. Ale wÄ™szenia też nikt nie lubi.
— Takie z robakami ten Waldemar by sprzedaÅ‚? Albo chociaż pokazaÅ‚!
— To siÄ™ da zrobić, jeÅ›li morze i Zalew bÄ™dÄ… wzburzone. Na ryby nie wypÅ‚ynie
i zyska więcej czasu. Wiem, że ma pająka. I paproć, cały liść. I sześć małych
muszek w jednym kawałku.
106
— WolaÅ‚bym jednÄ…, za to wiÄ™kszÄ… i lepiej widocznÄ….
Zadzwoniło mi jakoś alarmowo. Co ja o tym Kociu wiedziałam, nic właści-
wie. . .
— Może ma i wiÄ™kszÄ…. OsobiÅ›cie mam komara, dzisiaj zÅ‚apaÅ‚am, ale na pewno
go nie sprzedam. Dla siebie to zbieram i coÅ› z tym zrobiÄ™.
— O tyle ciÄ™ rozumiem, że ja też bym nie sprzedaÅ‚. Pokaż komara!
Wygrzebałam mój płaski placek z obsychającej na kaloryferze kupy i przez
długą chwilę oglądaliśmy owada, podświetlając go reflektorkiem. Potem obejrze-
liśmy parę innych.
Co do pogody Waldemar miał rację. Od strony strychu dobiegało normalne
wilcze wycie, średniego natężenia. Sztorm, ale przeciętny, nie żadna trąba mor-
ska. Delikatnie dałam Kociowi do zrozumienia, że nasze życie towarzyskie na
dzień dzisiejszy mogłoby ulec zakończeniu, chociaż, prawdę mówiąc, patrzeć na
niego było całkiem przyjemnie. Niewątpliwie przyjemniej niż na mnie. Zrozumiał
właściwie.
— Dobra, jutro też sÅ‚oÅ„ce wzejdzie. BÄ™dÄ™ siÄ™ jeszcze ciebie czepiaÅ‚. . .
— ProszÄ™ ciÄ™ bardzo — wyraziÅ‚am zgodÄ™. — I wzajemnie.
Nie okazał przestrachu i poszedł do siebie.
*
*
*
Powrót do Warszawy znów mnie zaczął korcić, bo wiatr wiał nieprzerwanie
i ucichł dopiero pod wieczór. Spotkaliśmy się z Waldemarem na plaży, wyleciałam
przy barce, żeby popatrzeć na morze, on zaś nadjechał od strony portu.
Zaczynał zapadać zmrok. Staliśmy zgodnie, ramię przy ramieniu, na piasz-
czystej skarpce, zachłannym wzrokiem wpatrzeni w łagodnie już chlupiące fale
i olbrzymią, czarną warstwę śmieci, ciągnącą się długą smugą w obie strony aż po horyzont. Znajdowała się daleko, na głębokości niedostępnej człowiekowi, i kusi-
Å‚a nieziemsko.
— Podsunie. . . ? — wymamrotaÅ‚am chciwie i nerwowo. — Czy rozproszy. . . ?
— A kto jÄ… wie — odparÅ‚ z goryczÄ… Waldemar, nie odrywajÄ…c oczu od mor-
skiego pleneru. — Może podsunie. . . A może rozproszy. . .
Staliśmy nadal, jakby wzrokiem pragnąc ściągnąć ją bliżej. Z całego polskiego
języka została nam znajomość dwóch czasowników.
— Podsunie. . . ? Czy rozproszy. . . ?
— No. . . ? Podsunie czy rozproszy. . . ?
Rozproszyło.
Kiedy nazajutrz o bladym świcie, bo smuga śniła mi się w nocy i obudziła
mnie o poranku, wylazłam na plażę w tym samym miejscu, koło barki, nie było
po niej już śladu. Ale wiatr wiał słabiej i jakby zaczynał skręcać ku wschodowi.
107
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….