Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Jak wielką pomoc macie... 24 V 1992 r. Spotykamy sil zu kilka osób po Mszy św., na który zapraszaliśmy również „polskie niebo", a także czyściec. Mówi Pan: - Pragnę, abyście wiedzieli, że nigdy nie jesteście sami. Wiem, że już nie odczuwacie osamotnienia, ale chciałbym, żebyście pojmowali, jak wielką pomoc macie i jaką ciągłą opieką jesteście otoczeni. Niebo patrzy na was i kocha was jak własne dzieci, tak samo jak wy w przyszłości będziecie otaczali troskliwą miłością następne pokolenia. Mówią nasi bliscy, ale nie wiemy kto konkretnie: - Bronimy was zwłaszcza od ataków szatańskich (nie tylko tych duchowych, ale np. od wypadków). Ileż pomysłów wam podsuwamy ile okazji do czynienia dobra! Ile pocieszenia i nadziei, która tak jest wam potrzebna, staramy się wam przekazać. Niebo z ziemią rzeczywiście współpracuje „na co dzień", starając się przy tym nie krępować waszej wolności. Nie chodzi nam jednak o umniejszanie waszych wysiłków i oszczędzanie wam trudu, chyba że bardzo potrzeba wam pomocy. Gdybyście wiedzieli, jak poszerza się w królestwie niebieskim nasze pragnienie służenia wam naszą miłością... Zastanawiamy sil nad tymi słowami. - My podzielamy miłość Jezusa do was, a miłość Pana obejmuje każdego człowieka. Dlatego możecie poinformować wszystkich, którzy pracują wśród więźniów, że zawsze jesteśmy z nimi, nie mówiąc już o pomocy wszystkich aniołów, którzy mają sobie zleconą opiekę nad wami i nad więźniami. Zawsze i wszędzie, gdzie pobudza was do działania miłość Boga i miłość bliźnich potrzebujących pomocy, wspomaga was też miłość całego nieba. Chcemy, żebyście wiedzieli, jak blisko was jesteśmy, jak uczestniczymy w waszym życiu. A dlatego teraz wam to mówimy, że w obecnym okresie oczyszczenia i odrodzenia ziemi współpraca nasza zacieśni się, stanie się o wiele wyraźniejsza, po prostu widoczna lub odczuwalna („namacalna"). W walce o dalsze istnienie ludzkości bierzemy udział wszyscy. Przecież jesteśmy jedną (ludzką) rodziną, a Pan nasz nigdy nas nie rozdzielał. Warunkiem jest jednak istnienie we wspólnym miłowaniu. Dzisiejszy dzień, w którym na Ofiarę Chrystusa (we Mszy świętej) zaprosiliście nas, chcemy zakończyć uczestnicząc w spotkaniu wraz z Panem i Maryją - bo nie powiedzieliście, że zapraszacie nas tylko na Mszę (żartobliwie). Nie możemy wymienić wszystkich, którzy biorą w nim udział, ale są przy was wszyscy, których znaliście i kochaliście, a także ci, którzy was znali i kochali (...). Ogólnie, nie tylko rodzina i bliscy, ale i przyjaciele i koledzy, a także ci, których ceniliście i jesteście im wdzięczni i którzy wam pomogli w drodze ku Bogu, ku dojrzałości duchowej, ku poznawaniu wiedzy, np. nauczyciele, i także ci, którym wy pomagaliście (modlitwa za zmarłych). Do jednego z nas: Ponieważ jutro jest dzień twojego patrona (imieniny), otrzymasz od niego jutro błogosławieństwo, a dzisiaj mówi do ciebie matka, która serdecznie ci dziękuje za pamięć, za miłość; którą ją obdarzasz. Jest szczęśliwa, jest wzruszona, że dajesz jej tę miłość nie znając jej (kolega matki nie pamiętał), i dziękuje ci za to, co robisz, nawet w tej chwili, bo twój wysiłek przyspiesza plany Boże... Nie jestem waszym sędzią, ale Ojcem 28 V 1992 r. Przyjaciel mówi o swoim koledze, przygnębionym po śmierci rodziców (i długotrwałej, przykrej chorobie ojca). Jego rodzice żyli z dala od Kościoła (tzw. „wierzący niepraktykujący"), a sam kolega odszedł zupełnie od wiary. Przyjaciel pyta się, jak może mu pomóc.
|
Wątki
|