X


Klemens znał Pafnucego doskonale i nie bał się go zupełnie, zdumiał się tylko śmiertelnie tym przeraźliwym rykiem, obcy jeleń natomiast ujrzał...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Stał jak wmurowany w ziemię i gapił się osłupiałym wzrokiem, ciężko dysząc.
— Jak ci nie wstyd — powiedział z wyrzutem Pafnucy do Klemensa. — Oni mieli pożar lasu, a ty się z nim bijesz!
Klemens zakłopotał się wyraźnie i uczynił krok do tyłu.
— No wiesz — powiedział niepewnie i odchrząknął. — Jakaś tradycja w końcu istnieje… Na wiosnę musimy się pobić. Poza tym chciałem mu wybić z głowy głupie pretensje… Poza tym sam widziałeś, że traktowałem go łagodnie!
Pafnucy opadł na przednie łapy, usiadł zwyczajnie i przestał wyglądać krwiożerczo i straszliwie. Obcy jeleń potrząsnął głową tak, jakby chciał sobie rozjaśnić wzrok.
— A poza tym, on zaczął — dodał jeszcze Klemens. Pafnucy odwrócił się do nowego jelenia.
— Dzień dobry — powiedział grzecznie. — Mam nadzieję, że pozwolisz sobie wszystko wytłumaczyć bez tej całej awantury. Tu rządzi Klemens i musisz się z tym pogodzić, i zachowuj się jak dobrze wychowany gość, i w ogóle u nas jest bardzo przyjemnie, i możesz się tu zadomowić, i Kikuś też dorasta, i wszyscy rządzić nie mogą, i jest bezpiecznie, bo wilki znajomych nie jedzą…
W tym miejscu trochę go zatchnęło, więc przerwał swoje przemówienie i złapał oddech. Nowy jeleń przez ten czas oprzytomniał.
— W porządku — odezwał się głosem jeszcze trochę ochrypłym. — Uznaję Klemensa, jest lepszy ode mnie i nie muszę tu koniecznie leżeć i dogorywać, żeby się o tym przekonać. Tak bez niczego nie mogłem… No, rozumiesz… Dziewczyny by się ze mnie wyśmiewały…
— Nic podobnego! — wtrąciła się z krzaków Patrycja, która oglądała walkę z drugiej strony polanki. Zmieszała się zaraz potem tak, że czym prędzej uciekła, a Remigiusz zachichotał.
— To znaczy, że jest wszystko w porządku? — upewnił się Pafnucy.
— W porządku — powiedział Klemens i zwrócił się do nowego jelenia: — Nie zdążyłeś nawet powiedzieć, jak ci na imię?
— Gaweł — przedstawił się nowy jeleń. — Bardzo przepraszam.
— Bardzo mi miło. Pafnucy słusznie wspomniał o wilkach. Trzymaj się mnie przez jakiś czas, żeby się do ciebie przyzwyczaiły. Chodź, pokażę ci miejsce, gdzie najwcześniej zaczyna rosnąć świeża trawa…
Leśna polana opustoszała, a Remigiusz wylazł zza krzaka.
— Ho, ho, Pafnucy — powiedział z wielkim uznaniem. — Zdaje się, że zrobił się z ciebie dorosły niedźwiedź i wszystkich tu porozstawiasz po kątach. Zaczynasz rządzić w tym lesie.
Pafnucemu tajemnicze stany wewnętrzne już całkowicie przeszły. Znów poczuł się łagodny i dobroduszny, a do tego ogromnie głodny. Oba śniadania, pierwsze i drugie, gdzieś znikły i wypełniała go wyłącznie nieprzyjemna pustka.
— Wcale nie chcę rządzić — powiedział pośpiesznie. — Nie mam czasu. To znaczy, jestem zajęty. To znaczy, chciałem powiedzieć, jestem umówiony z Marianną…
Odwrócił się i szybkim krokiem pomaszerował w stronę jeziorka.
 

Nowych zwierząt, które uciekły przed pożarem, pojawiło się w lesie dosyć dużo, ale miejsca było mnóstwo, więc nikt nikomu nie przeszkadzał. Co jakiś czas przybywał jeszcze ktoś następny, niektóre zwierzęta miały bowiem do przebycia daleką drogę. Z płonącego lasu uciekały na wszystkie strony i czasem źle trafiały, niepotrzebnie zbliżały się do miast albo napotykały rozmaite inne przeszkody. Musiały przejść wielki kawał drogi, żeby dostać się do tego właśnie, najpiękniejszego lasu.
Pierwsze dwa tygodnie Pafnucy spędził obok jeziorka Marianny, bo koniecznie musiał odremontować w sobie to, co utracił w czasie zimy. Marianna i Łukasz łowili ryby, a Pafnucy jadł i jadł, i jadł. Marianna z wielką troską pilnowała, żeby jej ukochany przyjaciel porządnie się pożywił, bo później mogła mieć trudności z zaopatrzeniem.
— Niedługo będę miała dzieci — ostrzegła Pafnucego. — Obawiam się, że z dziećmi są kłopoty. Zdaje się, że trzeba je karmić, pilnować, uczyć i tak dalej, więc sam rozumiesz, będę musiała trochę cię zaniedbać. Jedz na zapas!
Pafnucy jadł na zapas z największą przyjemnością i po dwóch tygodniach poczuł się doskonale. Wróciły mu wszystkie siły, a nawet miał ich znacznie więcej niż w ubiegłym roku. Postanowił wybrać się na bardzo daleki spacer, bo ciągle jeszcze istniał kawałek lasu, w którym go nigdy dotychczas nie było.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.