Jag zerknął na krzesło Hana, po czym usiadł na nim...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Popatrzył na Leię, jak zwykle sztywno wyprostowany.
Nie mów nikomu, że to robię.
Co?
Jag rozsiadł się w typowej dla Hana pozycji. Przycisnął plecy do wygiętego oparcia starego
krzesła, oparł łokieć na stole, a głowę na dłoni.
Leia się roześmiała.
I jak?
Fatalnie, nie potrafię tego w ogóle opisać. Jak twój mąż zdołał uniknąć uszkodzenia kręgosłupa przez te lata?
To przez jego upór.
Jaina z pewnością go odziedziczyła. Upór, oczywiście. Nie złą postawę.
Postawę ma po mojej rodzinie. Leia spoważniała nagle. Co miałeś na myśli, mówiąc, że Brisha Syo może w ogóle nie istniała?
Jag odetchnął głęboko, zanim odpowiedział.
Nie twierdzę, że mam umiejętności śledcze ochroniarza jak Corran Horn, ale podejrzewam każdego, kto wydaje się mieć tylko jeden cel w życiu, a kiedy go spełni, zaraz umiera.
Jego wzrok sięgnął poza „Sokoła", poza ściany hangaru, poza N chmury dymu i płonące przestrzenie Kashyyyka.
Nikt nigdy o niej nie słyszał, dopóki nie pojawiła na Lorrd. Prześledziliśmy niektóre jej ruchy, które sugerowały, że Brisha może być córką Lumiyi. O jej śmierci wspomniał tylko Jacen, który nigdy nie przedstawił szczegółowego raportu z tego, co stało się na asteroidzie. No, a teraz nie da się go już dokładnie przesłuchać. Jedyną konsekwencją śmierci Brishy wydaje się dostarczenie motywacji Lumiyi, aby pozostała na Coruscant. Miała włamać się do zabezpieczeń Gwardii Sojuszu Galaktycznego i śledzić Bena, który podobno zabił Brishę Syo, ale zupełnie nie pamięta, aby to zrobił. I to jest cały plon jej istnienia. Wyciągnął przed siebie rękę, jakby chciał złapać kroplę deszczu. Niezbyt duży, prawda? Ludzie zwykle pozostawiają więcej śladów, więcej wspomnień. Bardziej prawdopodobne się wydaje, że była fikcyjną postacią albo alternatywną osobowością samej Lumiyi.
Leia przyjrzała mu się. Ze wzrokiem skoncentrowanym na jakimś oddalonym punkcie, Jag wydawał się nieświadom jej obecności. W jego oczach dostrzegła nagle pustkę, której nie zauwa-
żyła wcześniej.
Jag, ty pozostawisz wspomnienia.
Drgnął i spojrzał na nią.
Co?
Porównywałeś się z nią, prawda? Z Brishą Syo. Też ci pozostał jeden cel, a kiedy to osiągniesz, zastanawiasz się, czy też znikniesz, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Jag spoważniał. Usiadł prosto, znów przyjmując sztywną wojskową postawę.
Sztuczki myślowe Jedi, co? mruknął.
Nie czytałam w twoich myślach, Jag. Tylko w twarzy.
Wstał.
Muszę zająć się odbiorem specjalistycznych urządzeń powiedział bezosobowym głosem, obrócił
się na pięcie i wyszedł z hangaru, stukając obcasami.
ROZDZIAŁ 04
Księżycsanktuarium Endora, placówka Jedi
Płaski dach posterunku był niegdyś płytą lądowiska dla wahadłowców i myśliwców TIE. Teraz, w jakieś czterdzieści standardowych lat później, relikty tamtych czasów wciąż zaścielały lądowisko jakieś porzucone koła podwozia wahadłowca, zardzewiały wózek, którym kiedyś wożono narzędzia, rozsypane, skorodowane nakrętki i śruby, których ani czas, ani wiatr nie zdołał zmieść z powierzchni.
Spotkali się właśnie tam, mistrzowie Jedi na wygnaniu: Luke Skywalker, Kyle Katarn, kalamariańska uzdrowicielka Cilghal, Kyp Durron, Corran Horn, groźna Saba Sebatyne i Octa Ramis z Chandrili. Octa, przeszkolona przez Kama i Tionne Solusar, którzy wciąż jeszcze dochodzili do zdrowia po prawie śmiertelnych ranach zadanych przez żołnierzy Jacena Solo, była bardziej zrównoważona od reszty, a jej spokój w Mocy wynikał z twardej samokontroli, nie zaś z wewnętrznej równowagi.
Mam coś dla ciebie. Kyp zaczepił Luke'a i pchnięciem przez Moc rzucił w jego stronę zardzewiałe koło.
Luke wywinął koziołka w powietrzu i koło bez problemu przeleciało obok niego. Zerwał się na nogi, wyciągnął miecz i zapalił, zanim jeszcze koło upadło na powierzchnię lądowiska, przetoczyło się i znieruchomiało.
Bardzo śmieszne. Ruszył w kierunku Kypa z marsową miną. Czy każdy z mistrzów odpowiada tylko za siebie?
Kyp wzruszył ramionami i też włączył miecz.
Może być i tak.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.