Harry nie dał mu czasu na zastanowienie...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Znów odkopnął broń, zatrzymał się jeszcze na ułamek sekundy, na ekranie jaźni przewijały się fantastyczne wzory. Niemcy byli coraz bliżej. Pierwszy pocisk wyrwał kawałek marmuru z nagrobka.
Nad grobem Möbiusa pojawiły się drzwi. “Teraz” - pomyślał Harry i rzucił się w bezdenną otchłań.
Miotający się na zimnej ziemi, niemiecki szpicel patrzył, jak Keogh znika w kamieniu.
Podbiegli inni, dyszeli ciężko, zatrzymali się... Trzymali broń gotową do otwarcia ognia. Rozglądali się podejrzliwie dookoła. Jeden z nich wskazał drżącym palcem na nagrobek Möbiusa. Zaszokowany do granic, nie był w stanie nic powiedzieć.
Wiał przejmujący wiatr...
 
 
Czwarta czterdzieści pięć. Dragosani już wiedział: Keogh żył, nie został pojmany, zdołał uciec. Raporty były dość zawiłe, niejasne, trudno było cokolwiek zrozumieć. Zginął jeden niemiecki agent, drugi poważnie raniony. Niemcy robili dużo szumu wokół sprawy, żądali wyjaśnień, chcieli wiedzieć z kim walczyli.
Czas naglił, nie było wątpliwości, że to Harry Keogh zjawi się dziś wieczorem. Pozostawało pytanie, w jaki sposób to zrobi. Dragosani był pewien tylko jednej rzeczy, że tu przybędzie. On sam przeciwko armii Zamku Bronnicy. Zadanie niemożliwe - ale nekromanta wiedział, że istnieją rzeczy uznane za niewykonalne.
System obrony twierdzy działał sprawnie. Dragosani zebrał wszystkich swoich ludzi i dodatkowo sześć osób. Wzmocnił stanowiska karabinów maszynowych na zewnętrznych murach, podobnie baterie w przybudówkach i na samym zamku. Esperzy “pracowali” na dole w laboratoriach, w otoczeniu aparatury najbardziej odpowiadającej ich zdolnościom i talentom. Dragosani zamienił biura Borowica w sztab operacyjny.
Zamek dokładnie przeszukano. Oderwano podłogi, wiekowe stropy, odsłonięto fundamenty prawie do gołej ziemi. Trzy tuziny ludzi mogą narobić wiele szkód, szczególnie, jeśli oznajmi się, że od tego może zależeć ich życie.
Fakt, że całe to zamieszanie powstało z powodu jednego człowieka, doprowadzał Dragosaniego do szału. To wszystko znaczyło, że Keogh posiada niesłychaną niszczycielską siłę. Cóż to mogło być? Borys wiedział, że Keogh był nekroskopem, widział, jak ożywił zmarłego w rzece i skorzystał z jego pomocy. Ale to była jego matka! To było w Szkocji, tysiące mil stąd. Zastanawiał się, kto mógł tutaj stoczyć bitwę w imieniu Harry’ego Keogha?
Dragosani był przerażony. W każdej chwili mógł opuścić to miejsce (awantura została przewidziana tylko na Zamek Bronnicy), ale jednak nie było to w jego interesie. Byłby tchórzem, a przepowiednie Władika o śmierci Wampira mogłyby się nie spełnić. Borys pragnął szczerze pozbyć się współtowarzysza swego ciała. To była jego ambicja, sam umysł podświadomie dążył do tego celu.
Ludzie wysłani do mieszkania Władika znaleźli list do narzeczonej wyjaśniający nieobecność. Władik miał wkrótce zadzwonić do niej z Zachodu. Dragosani z ponurą satysfakcją przekazał opis zdrajcy do wszystkich punktów granicznych. Nie dał mu żadnej szansy, rozkaz brzmiał: “Zastrzelić na miejscu w imieniu bezpieczeństwa ZSRR”
“Władik... czy tutaj pożyłby dłużej?” - zastanawiał się Dragosani. “Czy przestraszył się mnie, czy uciekał przed czymś zupełnie innym...”
Coś nadciągało... z najbliższej przyszłości.
ROZDZIAŁ SZESNASTY 
Stało się tak, jak Harry przewidywał, za drzwiami Möbiusa odkrył pierwotną ciemność, ciemność, która istniała przed początkiem wszechświata.
Nieobecność światła, ale i nieobecność wszechrzeczy. Był jak w czarnej dziurze, tyle, że “czarna dziura” posiada ogromną grawitację - to miejsce nie miało jej wcale. W pewnym sensie była to metafizyczna płaszczyzna istnienia, ale nic tutaj nie istniało. Było to miejsce, w którym Bóg nie wypowiedział jeszcze cudownych słów stworzenia: “Niech się stanie światło”.
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.