Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Odpowiedzialność Hala była w znacznym stopniu ograniczona i komputer odtwarzał jedynie zapisany w pamięci program, nadzorował też jego wykonanie. W przypadku jakiegoś zakłócenia stery natychmiast przejmowali ludzie.
Hal włączył silniki na dziesięć minut i zameldował o wejściu na orbitę transferową. Gdy radar i inne urządzenia namiarowe „Leonowa" potwierdziły tę informację, rosyjski statek skierował się na identyczną trajektorię. Wprowadzono dwie drobne poprawki kursu. Trzy godziny i piętnaście minut później obydwa statki dotarły bezpiecznie do pierwszego punktu Lagrange'a (L. 1) na wysokości dziesięciu tysięcy pięciuset kilometrów, na niewidzialnej linii łączącej środkowe punkty tarcz lo i Jowisza. Hal sprawował się bez zarzutu, nastrój Chandry zaś wykazywał ślady takich ludzkich uczuć jak zadowolenie, a może nawet radość. W tym samym czasie myśli całej załogi były jednak skierowane gdzie indziej: Wielki Brat, alias Zagadka, znajdował się w odległości stu kilometrów. Płyta była teraz większa aniżeli Księżyc oglądany z Ziemi. Jej nienaturalna geometryczna perfekcja przyprawiała o zawrót głowy. Gdyby znajdowała się na tle pustej przestrzeni, płyta byłaby niewidoczna, jednakże pędzące trzysta pięćdziesiąt tysięcy kilometrów poniżej chmury Jowisza uwydatniały jej ostry zarys. Wywoływały też złudzenie, któremu trudno się było oprzeć. Ponieważ nie istniał sposób, by gołym okiem ustalić rzeczywiste położenie płyty, jej zarys na tarczy Jowisza nieodparcie przypominał otwarte wrota. Nie było powodu, aby przypuszczać, że sto kilometrów jest odległością bezpieczniejszą niż dziesięć lub groźniejszą niż, powiedzmy, tysiąc. Sto kilometrów wydawało się najodpowiedniejszą odległością do przeprowadzenia wstępnego rekonesansu. Teleskopy statku przy takim oddaleniu wychwytywały szczegóły wielkości kilku centymetrów, tu jednak nie mogły dostrzec niczego. Wielki Brat miał 118 powierzchnię bez skazy, co w przypadku obiektu, który przetrwał zapewne miliony lat bombardowania kosmicznymi odpadami, było wprost niewiarygodne. Gdy Floyd spoglądał przez teleskop, wydawało mu się, że wystarczy sięgnąć ręką, by dotknąć gładkiej, czarnej niby heban powierzchni - tak jak dłonią w rękawicy zrobił to na Księżycu wiele lat temu. Dopiero po umieszczeniu Monolitu w kopule ciśnieniowej mógł naprawdę go dotknąć. Nie odczuł jednak żadnej różnicy, w istocie trudno powiedzieć, by odczuł cokolwiek. Dotykając TMA-1, palce napotykały niewidzialną barierę. Im mocniej naciskał, tym silniejszy stawał się opór płyty. Floyd był ciekaw, czy Wielki Brat ma podobne właściwości. Przed zbliżeniem się na odległość pozwalającą na dotknięcie płyty musieli jednak przeprowadzić wiele testów i badań, a także poinformować o wynikach Ziemię. Znajdowali się w sytuacji specjalistów badających nowy rodzaj bomby, która może eksplodować przy jakimkolwiek fałszywym ruchu. Z tego, co wiedzieli, nawet najdelikatniejsze badania radarowe mogły doprowadzić do katastrofy o skutkach trudnych do przewidzenia. Przez pierwszą dobę prowadzili obserwacje tylko za pomocą pasywnych instrumentów: teleskopów, kamer i wszelkiego rodzaju czujników. Wasilij Orłów dokonał pomiarów płyty, które potwierdziły -do sześciu miejsc po przecinku - słynną już formułę l : 4 : 9. Wielki Brat był bliźniakiem TMA-1, tylko ze względu na swą długość: powyżej dwu kilometrów, przerósł księżycowy Monolit siedemset osiemnaście razy. Wyłoniła się też kolejna zagadka matematyczna. Od lat dyskutowano na temat przedziwnej proporcji boków płyty - l : 4 : 9. Liczby te są potęgami pierwszych trzech liczb całkowitych. Teraz przybył kolejny temat do rozważań. Statystycy, fizycy i matematycy z entuzjazmem wkrótce zasiedli do komputerów, poszukując związku między proporcjami płyty a fundamentalnymi stałymi, które obserwuje siew przyrodzie, takimi jak prędkość światła, stosunek masy protonu do elektronu, stała grawitacyjna. Potem włączyli się numerolodzy, astrolodzy i mistycy, dorzucając wysokość Wielkiej Piramidy, średnicę kamiennego kręgu w Sto-nehenge, oznaczenia azymutowe rysunków z Nazca, położenie geograficzne Wyspy Wielkanocnej i całą masę innych czynników, które pozwalały im wysnuwać najbardziej zaskakujące wnioski w sprawach przyszłości. Nie czuli się obrażeni nawet wtedy, gdy znany waszyng- 119 toński humorysta ogłosił, iż według jego obliczeń świat skończył się 31 grudnia 1999 roku i że wszyscy byli zanadto skacowani, by to zauważyć. Wielki Brat zdawał się nie dostrzegać dwóch statków, które znalazły się w pobliżu, nie reagował na ostrożne próby badania jego powierzchni radarem ani na łańcuchy impulsów radiowych, które -jak się spodziewano - miały skłonić inteligentnego słuchacza do odpowiedzi w podobnej formie.
|
WÄ…tki
|