Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
– Powodzenia, doktorze – rzuciÅ‚ gÅ‚ucho Festenburg i chwilÄ™ potem on też zmieniÅ‚ siÄ™ w smugÄ™ mgÅ‚y, która zawirowaÅ‚a wokół Erica, szara i nikÅ‚a, stapiajÄ…c siÄ™ z niknÄ…cymi resztkami biurka, Å›cian, przedmiotów, które jeszcze przed chwilÄ… zdawaÅ‚y siÄ™ caÅ‚kowicie stabilne. Eric zatoczyÅ‚ siÄ™ – próbowaÅ‚ utrzymać siÄ™ na nogach. StraciÅ‚ równowagÄ™ i runÄ…Å‚ w stan obrzydliwej nieważkoÅ›ci... a potem, z gÅ‚owÄ… pÄ™kajÄ…cÄ… od bólu, podniósÅ‚ wzrok i zobaczyÅ‚ wokół siebie stoliki i ludzi w kawiarni w BiaÅ‚ym Domu. OtaczaÅ‚a go grupa gapiów. Zatroskanych, lecz niepewnych. Woleli go tak naprawdÄ™ nie dotykać, pozostać widzami. – DziÄ™ki za pomoc – wycharczaÅ‚ i z trudem stanÄ…Å‚ na nogach. Ludzie odeszli zmieszani do stolików, zostawiajÄ…c go samego. Nie samego – z Kathy. – Nie byÅ‚o ciÄ™ przez jakieÅ› trzy minuty – oznajmiÅ‚a. Nie odezwaÅ‚ siÄ™, nie miaÅ‚ ochoty z niÄ… rozmawiać, nie chciaÅ‚ mieć z niÄ… nic wspólnego. MiaÅ‚ mdÅ‚oÅ›ci, trzÄ™sÅ‚y mu siÄ™ nogi, gÅ‚owa zdawaÅ‚a siÄ™ porozbijana na kawaÅ‚ki, pomyÅ›laÅ‚: Tak muszÄ… siÄ™ czuć ludzie zatruci tlenkiem wÄ™gla. Opisywano to w starych podrÄ™cznikach. Uczucie, że wchÅ‚onęło siÄ™ samÄ… Å›mierć. – MogÄ™ ci jakoÅ› pomóc? – zapytaÅ‚a Kathy. – PamiÄ™tam, jak siÄ™ czuÅ‚am za pierwszym razem. Eric odparÅ‚: – Teraz zaprowadzÄ™ ciÄ™ do szpitala. – ZÅ‚apaÅ‚ jÄ… za rÄ™kÄ™, jej torebka uderzyÅ‚a go w bok. – Swój zapas na pewno trzymasz w torebce – powiedziaÅ‚ i wyrwaÅ‚ jÄ… Kathy. Po chwili trzymaÅ‚ w dÅ‚oni dwie podÅ‚użne kapsuÅ‚ki. WsadziÅ‚ je do kieszeni i oddaÅ‚ Kathy torebkÄ™. – DziÄ™kujÄ™ – powiedziaÅ‚a z gryzÄ…cÄ… ironiÄ…. – To ja ci dziÄ™kujÄ™, skarbie. My to siÄ™ dopiero kochamy. Na tym nowym etapie naszego pożycia małżeÅ„skiego. – WyprowadziÅ‚ jÄ… z kawiarni, towarzyszyÅ‚a mu, nie stawiajÄ…c oporu. Dobrze, że nie zawarÅ‚em żadnego ukÅ‚adu z Festenburgiem, pomyÅ›laÅ‚ Eric. Ale to jeszcze nie koniec, Festenburg bÄ™dzie chciaÅ‚ dobrać mu siÄ™ do skóry. Eric miaÅ‚ nad nim jednak pewnÄ… przewagÄ™, o której twórca przemówieÅ„ jeszcze – w teraźniejszoÅ›ci – nie wiedziaÅ‚. Ze spotkania w 2056 roku Eric dowiedziaÅ‚ siÄ™, że Festenburg ma ambicje polityczne. Å»e w jakiÅ› sposób spróbuje zamachu stanu i bÄ™dzie próbowaÅ‚ kupić sobie poparcie. Mundur sekretarza ONZ okazaÅ‚ siÄ™ faÅ‚szywy, ale aspiracje Festenburga byÅ‚y jak najbardziej prawdziwe. Choć byÅ‚o też caÅ‚kiem możliwe, że Festenburg jeszcze nie zaczÄ…Å‚ tej fazy kariery. W tym czasie Festenburg nie mógÅ‚ już niczym zaskoczyć Erica Sweetscenta, bo rok później, w przyszÅ‚oÅ›ci – czego oczywiÅ›cie nie mogÅ‚o wiedzieć jego obecne ja – wszystko mu zdradziÅ‚. Nie zdawaÅ‚ sobie jednak sprawy z konsekwencji swojego czynu. ByÅ‚ to poważny polityczny bÅ‚Ä…d, którego nie da siÄ™ naprawić. ZwÅ‚aszcza że na arenie znajdowali siÄ™ inni polityczni strategowie, niektórzy obdarzeni ogromnymi zdolnoÅ›ciami. Jednym z nich byÅ‚ Gino Molinari. Po umieszczeniu żony w szpitalu BiaÅ‚ego Domu Eric zamówiÅ‚ rozmowÄ™ wideofonicznÄ… z Jonasem Ackermanem z Korporacji w Tijuanie. – WiÄ™c wiesz już o Kathy»-stwierdziÅ‚ Jonas. Nie wyglÄ…daÅ‚ na zadowolonego. – Nie bÄ™dÄ™ pytaÅ‚, dlaczego to zrobiÅ‚eÅ› – wyjaÅ›niÅ‚ Eric. – DzwoniÄ™, żeby... – Co zrobiÅ‚em? – Twarz Jonasa wykrzywiÅ‚a siÄ™. – PowiedziaÅ‚a ci, że to ja daÅ‚em jej ten narkotyk, tak? To nieprawda, Eric. Dlaczego miaÅ‚bym to zrobić? Sam pomyÅ›l. – Nie pora na rozmowy na ten temat. – Czas goniÅ‚. – Po pierwsze, interesuje mnie, czy Virgil wie coÅ› o JJ-180. – Wie, ale nie wiÄ™cej ode mnie. Nie ma za dużo... – ChcÄ™ porozmawiać z Virgilem. Jonas niechÄ™tnie przeÅ‚Ä…czyÅ‚ rozmowÄ™ do biura Virgila. Po chwili Eric zobaczyÅ‚ twarz starego, który uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ w prostodusznym uniesieniu, kiedy ujrzaÅ‚, kto do niego dzwoni.
|
WÄ…tki
|