Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Parker otworzyÅ‚ jÄ…. Lucja pochyliÅ‚a siÄ™ i zajrzaÅ‚a. Potem wyciÄ…gnęła rÄ™kÄ™. SprawdziÅ‚a zawartość butelek, wyjmujÄ…c i wkÅ‚adajÄ…c je kolejno na miejsce. Pusty uchwyt wyraźnie Å›wiadczyÅ‚ o miejscu, z którego zabrano nóż. — Nie. Nic nie brakuje — powiedziaÅ‚a i siÄ™gnęła jeszcze do pÅ‚askiej kieszeni na we- wnÄ™trznej stronie wieka walizki. Kieszonka zamykaÅ‚a siÄ™ na guzik. Lucja odpięła go i wsunęła do niej rÄ™kÄ™. — Nie ma moich gumowych rÄ™kawiczek! — powiedziaÅ‚a ze zdu- mieniem. — A czy jest pani pewna, że byÅ‚y tam wczoraj? — Nie... nie używaÅ‚am ich przecież tutaj... ByÅ‚y tam, bo stanowiÄ… część ekwipun- ku. Na wsi nigdy nie wiadomo, co siÄ™ może przytrafić, Ian i Harold robiÄ…... robili do- Å›wiadczenia chemiczne... Zawsze obawiaÅ‚am siÄ™, że coÅ› siÄ™ może stać... — ZawahaÅ‚a siÄ™. — WidziaÅ‚am je przed czterema czy piÄ™cioma dniami — powiedziaÅ‚a zdecydowanie. — Wyjęłam je i przesypaÅ‚am talkiem. ByÅ‚ upaÅ‚ i przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że guma może siÄ™ zeschnąć. Tak. Teraz pamiÄ™tam. Sama je wÅ‚ożyÅ‚am z powrotem na miejsce. 90 91 — Jestem o tym przekonany — mruknÄ…Å‚ Parker. — PytaÅ‚em o to dlatego, żeby po- wiedzieć pani w koÅ„cu, że morderca wyjÄ…Å‚ je pani z walizki, a potem jednÄ… podrzuciÅ‚ na dno szafy w garderobie, a drugÄ… wepchnÄ…Å‚ głęboko pod innÄ… szafÄ™. Ta druga jest za- krwawiona. Jones! WszedÅ‚ Jones niosÄ…c na czystym kawaÅ‚ku papieru gumowÄ… rÄ™kawiczkÄ™. Pokryta byÅ‚a ona maÅ‚ymi Å›ladami zaschniÄ™tej krwi. Lucja Sparrow dopiero w tej chwili zemdlaÅ‚a. — Szefie — powiedziaÅ‚ spokojnie pyzaty sierżant Jones, o twarzy rumianego dziecka — zaraz bÄ™dÄ… wyniki daktyloskopii. — Dobrze, przynieÅ› wody! Jones zniknÄ…Å‚. Ale zanim wróciÅ‚, Lucja odzyskaÅ‚a przytomność. — Rozumiem, że to dla panów konieczne — powiedziaÅ‚a cicho, unoszÄ…c gÅ‚owÄ™. — Ale ja już nie mogÄ™ tego znieść. — WyprostowaÅ‚a siÄ™ w krzeÅ›le. — A czy nie proÅ›ciej byÅ‚oby powiedzieć prawdÄ™? — JakÄ… prawdÄ™? — uniosÅ‚a ku niemu oczy z wyrazem, jaki myÅ›liwi spotykajÄ… czasem u zagnanego, konajÄ…cego, zwierzÄ™cia. — ja naprawdÄ™ nie wiem, kto zabiÅ‚... — Ale domyÅ›la siÄ™ pani. Inaczej nie broniÅ‚aby pani mordercy. Czy pani nie rozumie, że pani nam już powiedziaÅ‚a, kogo pani osÅ‚ania? — Ja?... ja... Niech pan przestanie... — OpanowaÅ‚a siÄ™ z najwyższym wysiÅ‚kiem. — Nie usÅ‚yszy pan już ode mnie ani sÅ‚owa, panie inspektorze. Bez wzglÄ™du na to, co pan o tym myÅ›li. ProszÄ™ mnie zaaresztować albo pozwolić mi odejść. Nie mam nic wiÄ™- cej do powiedzenia. — Dobrze, proszÄ™ pani. — Parker podniósÅ‚ siÄ™. — DziwiÄ™ siÄ™ tylko, że bierze mi pani za zÅ‚e moje wysiÅ‚ki. Przecież szukam zbrodniarza i mogÄ™ chyba prosić każdego uczci- wego czÅ‚owieka o pomoc? Ale Lucja Sparrow zacisnęła usta i nie obdarzyÅ‚a go już nawet spojrzeniem wycho- dzÄ…c. Skinęła tylko lekko gÅ‚owÄ… Alexowi. Kiedy drzwi zamknęły siÄ™ za niÄ…, Parker usiadÅ‚ ciężko. — PomyÅ›l — powiedziaÅ‚ cicho — zginÄ…Å‚ nasz Ian. KtoÅ› zamordowaÅ‚ go. WydawaÅ‚oby siÄ™, że taka kobieta jak Lucja Sparrow, mÄ…dra, chÅ‚odna, opanowana, pomoże nam, gdy w dodatku morderca chciaÅ‚ na niÄ… zwalić winÄ™: zabiÅ‚ jej nożem, trzymajÄ…c ten nóż w jej rÄ™kawiczce i podrzuciÅ‚ tu jej Å‚aÅ„cuszek, który wszyscy znajÄ…. Tymczasem wyszÅ‚a stÄ…d jak wróg. — UrwaÅ‚. — Wiem, kogo ona osÅ‚ania. — Sparrowa, oczywiÅ›cie — mruknÄ…Å‚ Alex. — Ale dlaczego ona przypuszcza, że to on? Kiedy tu weszÅ‚a, nie wiedziaÅ‚a jeszcze. — A, ba! — Parker wstaÅ‚. — Kiedy dowiemy siÄ™ tego, bÄ™dziemy wiedzieli wszystko. Albo: prawie wszystko. PodszedÅ‚ do drzwi. 92 93 — Jones! — Tak, szefie. — Co z tymi wynikami? — Za chwilÄ™ bÄ™dÄ…. — A z butem? — Ani u pani Sparrow, ani u pana Sparrowa nic takiego nie odkryto. W ogóle nic, poza tym, co przekazaÅ‚em. — Dobrze. Czy on czeka w salonie? — Tak. Stephens pilnuje drzwi, ale tak, jak pan chciaÅ‚, szefie, nie zatrzyma go, tylko poprosi, żeby zawróciÅ‚, bo pan zaraz nadejdzie. Na razie siedzi cierpliwie... — Dobrze, dawaj tu daktyloskopa, kiedy tylko skoÅ„czy. — Tak szefie. Parker wróciÅ‚ do pokoju. — KazaÅ‚em zaprowadzić Sparrowa do pokoju, gdzie czeka na mnie. Nie chciaÅ‚em, żeby siÄ™ spotkali teraz. Poza tym mogliÅ›my spokojnie przejrzeć ich pokoje i tÄ™ gardero- bÄ™. Pani Drummond oczywiÅ›cie nie stawia żadnych sprzeciwów. — A w jakiej jest formie? — zapytaÅ‚ Alex. — Sara Drummond? ByÅ‚a bardzo blada, kiedy wszedÅ‚em do niej po przyjeździe, ale trzyma siÄ™. Ta kobieta mogÅ‚a go zabić, wiesz? — Wiem. Ale nie wierzÄ™ w to. — A kogo podejrzewasz? — Trudno mi powiedzieć... gdyby nie pewien fakt... — WÅ‚aÅ›nie. Nie wolno nam nie wierzyć w winÄ™ kogokolwiek z nich, dopóki nie udo- wodnimy mu jego niewinnoÅ›ci. Nie wiem, ale zdaje siÄ™, że niejedno nas tu jeszcze cze- ka... Biedny, biedny Ian... Gdyby wiedziaÅ‚... — Na szczęście nie wiedziaÅ‚ — powiedziaÅ‚ Alex zniżajÄ…c mimo woli gÅ‚os. — ZginÄ…Å‚ uważajÄ…c jÄ… za najlepszÄ… z żon. — Niekoniecznie. Jeżeli staÅ‚a za nim i wbiÅ‚a mu nóż w plecy, musiaÅ‚ mieć przebÅ‚ysk Å›wiadomoÅ›ci... To zdumienie zastygÅ‚e w jego rysach... jego oczy... — SÅ‚uchaj! — powiedziaÅ‚ Alex. — Kiedy przesÅ‚uchiwaÅ‚eÅ› LucjÄ™ Sparrow, przypo- mniaÅ‚em coÅ› sobie. Iana nie zabiÅ‚a kobieta. GÅ‚owÄ™ bym za to daÅ‚. Ten czÅ‚owiek, który odetchnÄ…Å‚ za mnÄ… w ciemnoÅ›ci, to byÅ‚ mężczyzna. — Ten, który ciÄ™ uderzyÅ‚? — Tak. To byÅ‚ oddech mężczyzny, rozumiesz? — Tak... — Parker rozÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce. — Zaczekajmy, dowiemy siÄ™. KazaÅ‚em zrobić do- kÅ‚adne powiÄ™kszenia odcisków na klamce zewnÄ™trznej i wewnÄ™trznej drzwi. I na kon- takcie elektrycznym. Przecież ten czÅ‚owiek zgasiÅ‚ Å›wiatÅ‚o sÅ‚yszÄ…c, że schodzisz, i zacza- iÅ‚ siÄ™ na ciebie z tym przyciskiem, który porwaÅ‚ ze stoÅ‚u. To jest jasne. Potem uciekajÄ…c pozostawiÅ‚ przycisk na parapecie okna w korytarzu. 92 93 — To eliminowaÅ‚oby pokojówkÄ™ i Malachiego — powiedziaÅ‚ Alex. — Å»adne z nich nie pobiegÅ‚oby na górÄ™. — Tak. Wówczas pozostanie nam sześć osób, z których ty i Lucja Sparrow nie macie żadnego rozsÄ…dnego motywu zabójstwa. PozostaÅ‚yby wiÄ™c cztery. — Davis, Sara, Hastings i Sparrow... — wyliczyÅ‚ Alex.
|
WÄ…tki
|