Cycero przerwał, by napić się wina, z czego skorzystała Terencja...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.

– Źle siÄ™ staÅ‚o, że zrezygnowaÅ‚eÅ› z triumfalnego wjazdu, który teraz może siÄ™ już nigdy nie odbyć. Ale co z dniem togi twojego syna? W tym roku Marek koÅ„czy szesnaÅ›cie lat. Wszystkie najlepsze rody Å›wiÄ™tujÄ… osiÄ…gniÄ™cie dojrzaÅ‚ego wieku przez swoich synów podczas liberaliów*, tuż po idach marcowych. Czy my do tego dnia zdążymy wrócić do Rzymu, żeby Å›wiÄ™tować dojrzaÅ‚ość Marka?
Po minach ich dzieci zorientowałem się, że musi to być temat nieustających kłótni domowych. Cycero westchnął ciężko.
– Dobrze wiesz, że to niemożliwe, Terencjo. Do liberaliów pozostaÅ‚o zaledwie dwanaÅ›cie dni. Dlaczego do tego wracasz? Wiesz, jak gorÄ…co pragnÄ…Å‚em, aby Marek mógÅ‚ naÅ‚ożyć togÄ™ w Rzymie, z wszystkimi najlepszymi obywatelami jako Å›wiadkami. Tak jednak być nie może. Po pierwsze, wszyscy najlepsi obywatele rozpierzchli siÄ™ na cztery strony Å›wiata. Po drugie, nie mogÄ™ z honorem wrócić do Rzymu. Jeszcze nie teraz. Gdziekolwiek zresztÄ… wypadnie nam Å›wiÄ™tować dzieÅ„ togi Marka, nie zdążymy na liberalia.
– Ale to wÅ‚aÅ›nie jest odpowiedni dzieÅ„ – upieraÅ‚a siÄ™ Terencja. – W Å›wiÄ™to boga wyzwoliciela kapÅ‚ani niosÄ… fallusa Dionizosa z pól na ulice miasta, a mÅ‚odzieÅ„cy w togach idÄ… za nimi w procesji i Å›piewajÄ… sproÅ›ne piosenki. To akt religijny, symbol przemiany chÅ‚opca w mężczyznÄ™, odbywany wspólnie z rówieÅ›nikami.
– Nie ma problemu, mamo, naprawdÄ™ – wtrÄ…ciÅ‚ zaczerwieniony Marek, nie podnoszÄ…c wzroku znad talerza. – Już na ten temat dyskutowaliÅ›my. Nie musi siÄ™ to odbyć w liberalia. Może być każdy inny dzieÅ„. I możemy to zrobić w Arpinum, nie w Rzymie. To w koÅ„cu nasze miasto rodzinne.
– Miasto rodzinne twojego ojca, Marku – sprostowaÅ‚a chÅ‚odno jego matka. – Nie możemy wymagać, aby twoi krewni ze strony Terencjuszów ciÄ…gnÄ™li aż do Arpinum, zwÅ‚aszcza teraz, kiedy zÅ‚oczyÅ„cy i dezerterzy grasujÄ… na goÅ›ciÅ„cach. Poza tym tamtejsza willa nie nadaje siÄ™ do przyjmowania goÅ›ci. Dach cieknie, kuchnia jest za maÅ‚a i nie ma wystarczajÄ…cej liczby łóżek. Przynajmniej tu, w Formiach, udaÅ‚o mi siÄ™ jakoÅ› zaprowadzić Å‚ad i porzÄ…dek.
– Chyba nie sugerujesz, żeby Å›wiÄ™tować jego dzieÅ„ togi tutaj? – obruszyÅ‚ siÄ™ Cycero. – W tej okolicy nie mamy żadnej rodziny. Ledwo znam czÅ‚onków miejskiego senatu. Nie, jeÅ›li nie możemy tego zrobić w Rzymie, musi to być w Arpinum.
– Nie rozumiem, dlaczego nie możemy po prostu ruszyć jutro z powrotem do Rzymu. – Tullia westchnęła i spojrzaÅ‚a na matkÄ™, jakby szukaÅ‚a u niej poparcia. – Wszyscy wracajÄ…. Twój kuzyn Gajusz już jest w Rzymie, moja przyjaciółka Aurelia z mężem sÄ… w drodze. A przyjaciel ojca Attikus w ogóle stamtÄ…d nie wyjeżdżaÅ‚.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….