Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Nie jestem twoją własnością, żeby to było jasne. Nie rozkazuj mi.
Na słowo „dziwka" Stephens się wzdrygnął. Był białym, niesamowicie bogatym mężczyzną, a obrażał go Murzyn, który nie kąpał się od dwóch dni. - Jak mnie nazwałeś? Pope wyglądał na znudzonego, co oznaczało, że sytuacja jest bardziej niż poważna. Obydwaj nawzajem się nie doceniali, i przez to za chwilę mogła wybuchnąć strzelanina. Próbowałem nawiązać kontakt wzrokowy z Michele, ale ona widziała tylko córkę. - To, co słyszałeś, dziwko - odparł Pope, akcentując każde słowo. - Włącz aparat słuchowy, żebym nie musiał się powtarzać. Gdybyś się wstrzymał kilka chwil, mielibyśmy już to gówno z głowy. Czułem, jak Stephensem targa gniew i przez chwilę obawiałem się, że dojdzie do strzelaniny. Ale główny prawnik Horizn nie doszedłby do swojej pozycji bez osiągnięcia perfekcji w sztuce powściągania emocji. Miał zbyt wiele do stracenia, dlatego opanował się i powiedział: - Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Ważą się losy miliardów dolarów, więc nie próbuj mącić. - To twój szmal - odparł Pope. - Spojrzał na Briah, która tuliła się do jego ręki. - A ta mała tutaj, to mój. Stephens pokręcił głową. - Nie musiałeś jej przyprowadzać, żeby dostać swoją dolę. - Ona pochodzi stąd, durniu. Nie jest głupia, musiała zobaczyć dziewczynę. Podczas gdy Pope i Stephens się sprzeczali, Michele krok za krokiem zbliżała się do swojej córki. Nie obchodziło ją nic innego. - Kochanie - wyszeptała. Nagle zaczęła łkać, nie mogąc powstrzymać targających nią uczuć. Briah spojrzała na nią pustym wzrokiem. - Tak nie może być - powiedział Stephens. - Widziała mnie. Rozumiesz? Wie, kim jestem. Pchnięciem lufy pomiędzy żebra kazał mi podejść do Michele. Objąłem ją, próbując uspokoić jej szloch. - Kochanie - szeptała. - Dziecinko, tak bardzo przepraszam... Pope spojrzał na Michele i powiedział: - Nie martw się o nią. Żyje z nami, jest wśród swoich i krzywda się jej nie dzieje. W sumie nie powinienem był się odzywać, ale widząc jak Pope, człowiek, który zbił fortunę na cierpieniu innych, wchodzi w rolę szlachetnego obrońcy uciśnionych, coś we mnie pękło. - Co ty mówisz? To, że całymi dniami jest naćpana, to ma być dobre życie? Nim Pope mi odpowiedział, Michele osunęła się w moje ramiona. Tego było dla niej za wiele, czternaście lat kłamstwa, błędów i nieszczęść, choć nie wszystkie stały się z jej winy, opadły na jej barki, i biedna nie była w stanie sprostać brzemieniu. Stanąwszy twarzą w twarz z ucieleśnieniem wszystkiego tego, czego się wstydziła, załamała się. Stephens odciągnął ją ode mnie i powiedział: - Kończmy to. Może i jesteś w stanie rozkazywać tutejszym, ale prędzej czy później ktoś nas zobaczy. Michele zaczęła łkać. Pope, który w końcu pogodził się z tym, czego chciał Stephens, wziął małą pod rękę i warknął: - Dobra, chodźmy. Załatwimy to na podwórzu. Widząc, jak traktuje małą, zapragnąłem go zabić. Nie w abstrakcyjnym sensie, ale związać, posadzić na krześle i obserwować, jak powoli kona w męczarniach. Chciałem, aby błagał, aby skamlał i przepraszał za krzywdy, których był przyczyną. W mojej wyobraźni mordowałem go na tysiące sposobów, wiedząc, że to na nic. Gdybym go zabił na miejscu, nie zostałby wystarczająco ukarany. Dla mnie Jamal Pope stał się ucieleśnieniem zła. Gdybym go dopadł i udusił, może choć w niewielkiej części naprawiłbym świat? Prawomocne środki nacisku społecznego zawiodły, dowodząc swojej słabości. Poświęciłbym resztę mojego życia, aby tylko móc posłać go do wszystkich diabłów. Pope ruszył, a Briah szła posłusznie obok niego. Stephens pociągnął Michele, i przez chwilę nikt nie zwracał na mnie uwagi. Zebrałem się w sobie do skoku, kiedy poczułem lufę pistoletu przy mojej skroni. - No dalej - usłyszałem młody, nerwowy głos. Zerknąłem w bok i zobaczyłem Królika, syna Pope’a. Kiedy człowiek wie, że niedługo umrze, czas dziwnie zwalnia. Pamiętam, jak weszliśmy w ciemny zaułek i nagle straciłem orientację w przestrzeni. Myślałem o wielu rzeczach naraz, widziałem papiery walające się dookoła i poruszane podmuchem wiatru. W którymś z okien dyndała goła żarówka, rzucając cienie na ścianę domu. Próbowałem ułożyć jakiś plan, ale jedyne, o czym byłem w stanie myśleć, to broń przy mojej skroni. Wiedziałem, że jeden niespodziewany ruch i Królik mnie zabije. Z tego, co o nim wiedziałem, byłem pewien, że będzie miał jeszcze mniej skrupułów niż ojciec. Dotarliśmy do ślepego zaułka za ostatnim domem w Glen. Smród moczu i ekskrementów, zmieszany z poczuciem beznadziejności, był potworny. Zapędzili nas w ślepy róg. Michele stała nieruchomo, zdając sobie sprawę, że oto ponownie zawiodła swoją córkę. Ramię w ramię spoglądaliśmy na Stephensa, Pope’a, Królika i Briah. Objąłem ją, próbując osłonić przed nieuchronnym i szepnąłem: - Wybacz, kochanie. Staliśmy tak w objęciach, gotowi na śmierć. Z ciemności dobiegł mnie głos Pope’a: - Królik ich załatwi. Jest jeszcze nieletni. - Nie dbam o to - odparł Stephens. - Zapłaciłem wam, więc załatwicie ich, jak tylko stąd zniknę. - Zapadła przerażająca cisza. - Pozbądź się też dziewczyny. - Mowy nie ma. - Narobiłeś burdelu, to go posprzątaj. - Stephens był nie na żarty rozzłoszczony. To, co się tutaj działo, nie było łamaniem przepisów drogowych. Gdyby pozostał choć jeden świadek, mógł dostać dożywocie. Napięcie pomiędzy nim, a Popem rosło z każdą chwilą. - Nie powinno jej tutaj być. Niech sobie żyje i się zaćpa na śmierć, ale miała nie poznać swojej matki. Teraz, dzięki twojej chciwości, wszystko już wie i trzeba się jej pozbyć. - Pieprzysz. To twoja wina, że się nie znasz na zegarku. - Kurwa, Pope, posprzątaj po sobie. Uniosłem głowę i spojrzałem w ciemność. Stali naprzeciwko siebie i kłócili się, ignorując nas przez chwilę. Pope w dalszym ciągu trzymał Briah za ramię, a Królik mierzył do mnie z pistoletu. - Nie zamierzam się z tobą kłócić - warknął Stephens. - Załatw ją. Pope nie odpowiedział, tylko uniósł broń i wycelował ją w Dereka. Widziałem, że był wściekły.
|
Wątki
|