- Belgaracie, bracie nasz! - zawołał jeden z nich...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
- To już tak...
- ...strasznie długo - dokończył drugi.
- Beltiro - powiedział Belgarath. - Belkiro. Zeskoczył z siodła i objął bliźniaków.
- Najdroższa mała Polgaro - odezwał się jeden.
- Dolina bez ciebie... - zaczÄ…Å‚ drugi.
- ...była pusta - skończył pierwszy. Spojrzał na brata. - To bardzo poetyckie - stwierdził z podziwem.
- Dziękuję - odparł skromnie drugi.
- Oto moi bracia. Beltira i Belkira - przedstawił ich Belgarath towarzyszom, którzy właśnie zaczęli zsiadać z koni. - Nie próbujcie nawet ich rozróżnić. Nikt tego nie potrafi.
- My potrafimy - oświadczyli chórem.
- Nawet tego nie jestem pewien. - Belgarath uśmiechnął się łagodnie. - Wasze umysły są tak bliskie, że myśl zaczyna się u jednego, a kończy u drugiego.
- Ty zawsze wszystko komplikujesz, ojcze - stwierdziła ciocia Pol. - To jest Beltira. - Ucałowała jednego ze starców o dobrotliwych obliczach. - A to Belkira. - Ucałowała drugiego. - Od dziecka wiedziałam, który jest którym.
- Polgara zna...
- ...wszystkie nasze sekrety. - Bliźniacy uśmiechnęli się. - A kim są...
- ...twoi towarzysze?
- Sądzę, że poznacie ich bez trudu - odparł Belgarath. - Mandorallen, baron Vo Mandor.
- Rycerz Obrońca - stwierdzili zgodnie bliźniacy i skłonili się nisko.
- Książę Kheldar z Drasni.
- Przewodnik - powiedzieli.
- Barak, jarl Trellheim.
- Straszliwy Niedźwiedź. - Z pewną obawą spojrzeli na wielkiego Chereka.
Barak sposępniał, ale nie powiedział ani słowa.
- Hettar, syn Cho-Haga z Algarii.
- Władca Koni.
- I Durnik z Sendarii.
- Który Ma Dwa Życia - szepnęli z głębokim szacunkiem.
Durnik spojrzał na nich ze zdziwieniem.
- Ce’Nedra, imperialna księżniczka Tolnedry.
- Królowa Świata - odpowiedzieli z niskim pokłonem. Ce’Nedra zachichotała nerwowo.
- A to...
- ...może być tylko Belgarion - stwierdzili i radość rozjaśniła im twarze. - Wybrany.
Równocześnie wyciągnęli ręce i położyli dłonie na głowie Gariona. Ich głosy zabrzmiały w jego myślach: Bądź pozdrowiony, Belgarionie, Władco i Rycerzu, nadziejo świata.
Garion był zbyt zaskoczony niezwykłym powitaniem, by zareagować czymś więcej niż niezgrabnym pochyleniem głowy.
- Jeszcze trochę tych przymilności, a zwymiotuję - oznajmił nowy głos, szorstki i chrapliwy.
Mówiący wyszedł właśnie zza drzewa. Był niskim, pokręconym starcem, brudnym ł okropnie brzydkim. Nogi miał krzywe i zdeformowane jak pnie sękatych dębów, ramiona szerokie, a ręce zwisające do kolan. Pośrodku pleców wyrastał wielki garb, a twarz wykrzywiała się w groteskową karykaturę ludzkiego oblicza. W splątanych, rzadkich stalowoszarych włosach i brodzie tkwiły liście i drobne gałązki. Paskudna twarz nosiła wyraz wiecznej pogardy i irytacji.
- Beldinie - rzekł łagodnie Belgarath. - Nie byliśmy pewni, czy się zjawisz.
- Nie powinienem, niezdaro - warknął przybysz. - Narobiłeś tylko bałaganu, Belgaracie. Jak zwykle. - Zwrócił się do bliźniaków. - Przynieście mi coś do jedzenia - polecił tonem nie dopuszczającym sprzeciwu.
- Tak, Beldinie - odpowiedzieli posłusznie i odeszli.
- Tylko niech to nie trwa całego dnia! - krzyknął za nimi.
- Mam wrażenie, Beldinie, że jesteś dziś w dobrym humorze - rzekł Belgarath bez śladu ironii. - Skąd ten świetny nastrój?
Brzydki karzeł spojrzał na niego gniewnie, po czym roześmiał się krótko i chrapliwie.
- Widziałem Belzedara - wyjaśnił. - Wyglądał jak nie zasłane łóżko. Coś mu się wyjątkowo nie udało, a takie rzeczy niezwykle mnie cieszą.
- Kochany wujek Beldin - rzekła z radością ciocia Pol i objęła brudnego karła. - Tak bardzo za tobą tęskniłam.
- Nie próbuj mnie czarować, Polgaro - odpowiedział, choć oczy zalśniły mu lekko. - To twoja wina, tak samo jak twojego ojca. Myślałem, że to wy macie na niego uważać. W jaki sposób Belzedar dostał w swoje łapska Klejnot Mistrza?
- Sądzimy, że wykorzystał dziecko - odparł Belgarath. - Klejnot nie poraził niewinnego.
Karzeł parsknął - Nie istnieje niewinny człowiek. Wszyscy rodzą się zepsuci. - Z satysfakcją przyjrzał się cioci Pol. - Robisz się tłusta - oświadczył bezczelnie. - Biodra masz szerokie jak bryka.
Durnik natychmiast zacisnął pięści i ruszył na brzydala.
Karzeł zaśmiał się tylko i wielką dłonią chwycił kowala za tunikę. Na pozór bez wysiłku podniósł go i odrzucił za parę sążni.
- Jeśli masz ochotę, możesz to swoje drugie życie zacząć już teraz - warknął groźnie.
- Pozwól, że sama to załatwię, Durniku - powiedziała ciocia Pol. - Beldinie - rzuciła chłodno. - Jak dawno temu się kąpałeś?
Karzeł wzruszył ramionami.
- Deszcz na mnie spadł parę miesięcy temu.
- Niezbyt obfity. Śmierdzisz jak nie sprzątany chlew. Beldin wyszczerzył zęby.
- To moja Pol. - Zachichotał. - Bałem się już, że te lata stępiły ci język.
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak ciÄ™ zÅ‚apiÄ…, to znaczy, że oszukiwaÅ‚eÅ›. Jak nie, to znaczy, że posÅ‚użyÅ‚eÅ› siÄ™ odpowiedniÄ… taktykÄ….