Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Ostatni raz przejrzała wycinki prasowe i popatrzyła przez okno na Eastern Promenadę. Śnieg przestał już padać i świeciło jasno słońce, lecz taka pogoda nie mogła utrzymywać się długo: luty w stanie Maine jest z reguły paskudny.
- Co powiesz, Kruszyno? - zwróciła się Jessie do pustego pokoju. Mówiła wyniosłym głosem Elizabeth Taylor, który uwielbiała jako dziecko i który doprowadzał matkę do furii. - Kontynuujemy, moja droga? Nie było odpowiedzi, lecz wcale jej nie potrzebowała. Pochyliła się i znów wprawiła kursor w ruch. Przez dłuższy czas pisała, nie robiąc nawet przerwy na papierosa. 37 Pora pomówić o Raymondzie Andrew Joubercie. Nie będzie to łatwe, ale zrobię, co w mojej mocy. Lepiej nalej sobie następną filiżankę kawy, kochana; możesz ją trochę wzmocnić brandy, jeśli masz pod ręką butelkę. Oto finał. Leży koło mnie na biurku komplet wycinków prasowych, ale nie mówią one wszystkiego, co wiem, a już na pewno nie mówią wszystkiego, czego można się dowiedzieć - wątpię, czy ktokolwiek na świecie zna całą prawdę o działalności Jouberta (nie wyłączając jego samego, jak mi się zdaje), i z pewnością tak jest lepiej. Rzeczy, o których gazety mogły pisać tylko aluzyjnie i o których w ogóle nie mogły pisać, to istny koszmar i ja sama nawet nie chciałabym poznać całej prawdy. Większości tego, co pominięto w prasie, dowiedziałam się dzięki uprzejmości dziwnie cichego, dziwnie spokorniałego Brandona Milherona. Poprosiłam go, by do mnie przyszedł, gdy tylko analogie między sprawą Jouberta a moją stały się zbyt oczywiste, by je ignorować. - Myślisz, że to ten sam facet, prawda? - spytał. - Ten, który był z tobą w domu? - Wiem, że to on, Brandonie - odparłam. Westchnął, patrzył długo na swoje ręce, po czym znów spojrzał na mnie: siedzieliśmy w tym pokoju, była dziewiąta rano i tym razem jego twarz nie kryła się w cieniu. - Jestem ci winien przeprosiny - powiedział. - Nie wierzyłem ci wtedy... - Wiem - odpowiedziałam tak łagodnie, jak tylko umiałam. - ...ale teraz wierzę. Wielki Boże. Co chcesz wiedzieć, Jess? Zaczerpnęłam głęboko powietrza. - Wszystko. Chciał mieć zupełną pewność. - Jeśli stwierdzisz, że to twoja sprawa, a ja nie mam prawa wściubiać do tego nosa, będę chyba musiał to zaakceptować. Żądasz jednak ode mnie, bym się zajął na nowo sprawą, którą kancelaria uważa za zamkniętą. Zeszłej jesieni opiekowałem się tobą i jeżeli ktoś zauważy, że węszę wokół sprawy Jouberta, nie można absolutnie wykluczyć, że... - Że możesz mieć kłopoty - wtrąciłam. Nie przyszło mi to jak dotąd do głowy. - Tak - odpowiedział - ale niespecjalnie się tym przejmuję: jestem dorosły i potrafię dać sobie radę... przynajmniej tak myślę. Znacznie bardziej niepokoję się o ciebie, Jessie. Możesz znów trafić na pierwsze strony gazet, choć staraliśmy się, żebyś z nich jak najszybciej zniknęła. Nawet to nie jest jeszcze najważniejsze: istotna jest inna kwestia. To najohydniejsza sprawa kryminalna, jaka zdarzyła się w Nowej Anglii od czasu drugiej wojny światowej. Niektóre szczegóły są tak odrażające, że nikt nie powinien się w tym babrać bez bardzo ważnych powodów. - Zaśmiał się nerwowo. - Do licha, ja też nie powinienem się w tym babrać bez bardzo ważnych powodów. Wstałam, podeszłam do niego i ujęłam lewą ręką jego dłoń. - Nawet gdybym mówiła przez milion lat, nie potrafiłabym wyjaśnić, dlaczego chcę to wiedzieć - rzekłam - ale chyba umiem wytłumaczyć, o co mi chodzi. Czy to wystarczy, tak na początek? Położył łagodnie prawą dłoń na mojej ręce i skinął głową. - Chodzi o trzy rzeczy - powiedziałam. - Po pierwsze, muszę mieć pewność, że istnieje naprawdę. Po drugie, muszę mieć pewność, że robił to wszystko naprawdę. Po trzecie, muszę mieć pewność, że obudziwszy się w nocy nie zastanę go w swojej sypialni. Po tych słowach wszystko sobie przypomniałam, Ruth, i rozpłakałam się. W moich łzach nie było niczego teatralnego ani wyrachowanego; po prostu napłynęły mi do oczu. Nic by ich nie powstrzymało. - Proszę, pomóż mi, Brandonie! - powiedziałam. - Za każdym razem, gdy wyłączam światło, stoi w mroku po drugiej stronie pokoju i boję się, że nigdy się od niego nie uwolnię. Tylko ciebie mogę o to prosić, a muszę się wszystkiego dowiedzieć. Proszę, pomóż mi! Puścił moją rękę, wyjął chusteczkę z wewnętrznej kieszeni nieskazitelnego adwokackiego garnituru i otarł mi nią oczy. Zrobił to tak delikatnie jak moja mama, gdy wchodziłam becząc do kuchni, bo otarłam sobie kolano - jeszcze zanim stałam się piszczącym kołem u wozu, rozumiesz. - W porządku - rzekł w końcu. - Dowiem się wszystkiego, co możliwe, i przekażę ci... Chyba że wcześniej każesz mi przestać zbierać te informacje. Ale myślę, że powinnaś się przygotować na bardzo przykre przeżycia. Dowiedział się bardzo wiele, a teraz ja zamierzam ci to przekazać, Ruth, ale uczciwie cię ostrzegam: miał rację, jeśli chodzi o przykre przeżycia. Jeśli postanowisz opuścić kilka następnych stron, zrozumiem to. Szkoda, że sama nie mogę ich pominąć, ale mam wrażenie, że to również cząstka terapii. Ostatnia, mam nadzieję.
|
WÄ…tki
|