Trainor roześmiał się cicho...

Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.
Po raz pierwszy, odkąd weszli do fortecy, Garmita pokazał po sobie choć odrobinę wesołości. Do tej pory rozglądał się tylko wokół przestraszony, a im bardziej zagłębiali się w budowlę, tym bardziej wydawał się przybity. Ragnar przypuszczał, że widząc swoje rodzinne miasto w takim stanie, nie potrafiłby opanować rosnącego smutku i żalu.
Pamiętając swoje własne uczucia, które towarzyszyły mu, kiedy oglądał zgliszcza rodzinnej wsi spalonej w ataku Posępnych Czerepów, Ragnar potrafił zrozumieć młodego oficera. Niewiele było w życiu gorszych rzeczy niż ujrzenie własnego domu zamienionego w stertę zgliszcz i gruzów. Wspomnienie Anny i martwych już przyjaciół podrażniło w jego duszy jakąś strunę, o istnieniu której już dawno zapomniał. Odegnał od siebie pospiesznie te myśli, zdając sobie sprawę z tego, że nie czas na próżne rozważania. Wkrótce napotkają wrogów i odpłacą im pięknym za nadobne.
Przed sobą Ragnar widział Bereka, który rozmawiał właśnie z Kapłanem Run, sędziwym Skalgrimem. Wokół jego prawie całkowicie łysej czaszki płonęła aureola ognia, która rozpłomieniała resztki włosów na głowie. Podobny nimb otaczał także kostur i dłonie starca.
– Co się dzieje? – spytał Trainor.
– Kapłan Run prosi Imperatora i Russa, by osłonili nas przed czarami rozpoznawczymi heretyków – wyjaśnił w odpowiedzi Ragnar.
Cieszył się, że stary czarownik był teraz z nimi. Wielu innych doradców Logana Grimnara dołączyło do poszczególnych oddziałów Wilczych Wodzów. Oprócz nich towarzyszyli im Wilczy Kapłani oraz Kapłani Żelaza, którzy mieli nadzorować detonację ładunków wybuchowych.
Każdy z Kapłanów Run dysponował wiedzą wydobytą bezpośrednio ze wspomnień Trainora i jego podkomendnych, oraz był w stanie w każdej chwili skontaktować się z innymi czarownikami, gdyby zaszła taka potrzeba. Kapłanów Run łączyła telepatyczna więź, której nie można było podsłuchać ani zakłócić. Dopiero teraz Ragnar naprawdę zdał sobie sprawę z tego, jak ogromną wiedzą i wielkimi zasobami dysponował Zakon. Wątpił, by jakakolwiek inna organizacja działająca wewnątrz Imperium, nie biorąc pod uwagę innych Zakonów, mogła równać się z Kosmicznymi Wilkami. Między innymi dlatego Adeptus Astartes stanowili tak groźną broń.
Starzec pokiwał głową i powiedział coś do Bereka. Jasne było, że Wilczy Wódz uzyskał właśnie odpowiedź, na jaką czekał. Wskazywał na to jego wzrok, ton głosu i zachowanie. Rzucił jedno spojrzenie Morgrimowi i ten uniósł do ust srebrny róg, jakby przez cały czas czekał tylko na ten jeden rozkaz. Berek nakazał gestem, wymarsz i ruszyli w milczeniu. Przyszedł czas na uderzenie.
 
Ragnar spoglądał na scenę zniszczenia wokół siebie. Martwi heretycy leżeli wszędzie. Kapłani Żelaza poruszali się pomiędzy stosami trupów, doglądając resztek rozerwanego eksplozją płaszcza reaktora, opatrując rannych i udzielając ostatnich namaszczeń tym, dla których za późno już było na pomoc.
Ragnar rzucił spojrzenie w kierunku swojego stada. Biorąc pod uwagę zażartość walki, jaką przed chwilą stoczyli, ich straty były doprawdy minimalne. Aenar po raz kolejny został ranny w głowę. Pancerz Torvalda popękał i złuszczył się od gorąca, a on sam uskarżał się każdemu, kto mógł go wysłuchać, na agonalny ból, jaki musiał znosić. Dziwnym trafem milkł zawsze, gdy w pobliżu zjawiał się któryś z uzdrowicieli i mógłby dosłyszeć jego lamenty. Twarz Svena obwiązana była bandażami przykrywającymi pusty oczodół, z którego wybito mu gałkę oczną. Ragnar słyszał, jak jeden z lekarzy mówił, że Sven miał szczęście, bowiem nerw nie został uszkodzony i za jakiś czas będzie można dołączyć do niego sztuczne oko. Teraz wprawiono mu metalową soczewkę optyczną i ukryto ją pod bandażami. Za kilka godzin na tyle się zwiąże z jego ciałem i zaadaptuje, że będzie można zdjąć opatrunki, a on sam odzyska wzrok, jak gdyby nic się nie stało.
Strybjorn siedział ponury i niedostępny. Nie odniósł żadnych widocznych ran, jednak z trudem kontrolował ogarniającą go wściekłość. Ragnar doskonale go rozumiał. Sam nie raz odczuwał coś podobnego. Jednak w jego przypadku takie napady szału stawały się coraz rzadsze i mniej intensywne z każdym upływającym miesiącem, który dzielił go od przebudzenia wilczego ducha i przemiany z człowieka w Kosmicznego Marinę.
Plan, jak do tej pory, realizowany był bez zakłóceń. Kapłan Run zdołał opuścić swoje ciało i przejąć kontrolę nad żołnierzem, który strzegł wrót komory rdzenia reaktora. Kiedy drzwi się otwarły, kompania zaatakowała, w ciągu kilku minut pokonując dziesięciokrotnie liczniejszego, ale zaskoczonego przeciwnika. Spanikowani i rozproszeni heretycy nie stanowili żadnego wyzwania dla Kosmicznych Marines, którzy dokładnie wiedzieli, co mają robić. Buntownicy zostali wybici do nogi, z morderczą efektywnością. Pomijając kilku oficerów, których oszczędzono, aby Skalgrim mógł zbadać ich umysły, wszystkich zastrzelono. Taka była kara za bunt przeciwko władzy Imperium.
W komnacie kontroli reaktora spotkała ich przyjemna niespodzianka. Jeden z akolitów Sergiusza osobiście nadzorował ochronę tego ważnego strategicznie miejsca. Został całkowicie zaskoczony i powalony bez ducha przez Kapłana Run. Kiedy Wilczy Kapłani go ocucą, zostanie poddany szybkiemu, bezceremonialnemu przesłuchaniu.
Ragnar przyjrzał się sobie. Wszystkie kończyny były na miejscu, a całe ciało w jednym kawałku. Czuł wyrzuty sumienia: Sven musiał ogromnie cierpieć, kilku z braci zginęło, a on wyszedł ze starcia praktycznie bez najmniejszego szwanku. Pomimo to, jak na walkę z tak przeważającym liczebnie i zażartym wrogiem, nie poszło im źle. Jedynie dwóch braci odeszło do przodków, a kilku odniosło rany uniemożliwiające im na kilka tygodni walkę. Heretycy zapłacą i za to.
Wprawione w sufit ogromne wirniki wentylatora zawyły żałośnie, a potem zwolniły obroty i zamarły. Światła zamigotały i zgasły. Na kilka chwil zapanowały ciemności i dopiero po minucie, albo dwóch, uruchomił się zapasowy generator. Odciąg powietrza ponownie zaczął działać, a lampy rozbłysły słabym, żółtawym blaskiem. Już wkrótce cały ten segment będzie niezdatny do zamieszkania. Zanim to nastąpi, wieżyczki obronne, które trzymały armię imperialną w szachu, utracą moc i nie będą w stanie prowadzić ognia. Forteca już upadła, tylko wrogowie jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy.
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Jak cię złapią, to znaczy, że oszukiwałeś. Jak nie, to znaczy, że posłużyłeś się odpowiednią taktyką.